Elblążanka od ponad 20 lat mieszkająca w Grecji jest pozytywnie zaskoczona jakością pracy elbląskich urzędników. Zakochana w kraju, który jest nazywany kolebką europejskiej kultury, od niedawna ma dość częsty kontakt z Polską. Wieloletni pobyt na południu Europy sprawia, że dostrzega coś, na co wielu z nas, mieszkających tu cały czas, nie zwraca uwagi.
Po wielu latach przyszło mi załatwić sprawę w polskim urzędzie, a konkretnie w Urzędzie Miejskim w Elblągu. Muszę przyznać, że z obawy o to, że moja grecka legitymacja adwokacka na nic się zda na wypadek konfliktu i że trudniej mi będzie argumentować, aby przekonać polskiego urzędnika do swoich racji, poszłam tam dosyć poddenerwowana. Tymczasem w każdym pokoju, do którego zapukałam, przyjęły mnie panie o wysokiej kulturze osobistej. Uprzejme i pomocne, wysłuchały cierpliwie moich sugestii, pomogły w napisaniu podania, wypełnieniu wszelakich druków itp. Oczywiście na koniec posypały się pochwały i gesty wdzięczności.
– mówi Wioletta, na co dzień prowadząca w Grecji kancelarię adwokacką.
Wiele się zmieniło w kulturze pracy elbląskich urzędników od czasu jej przeprowadzki na południe Europy. Nierzadko mieszkając cały czas na miejscu nie dostrzegamy tego.
Ja rozumiem, ze to normalne, ze tak powinno być, ale jak przyjeżdża taka adwokatka z Grecji, która na co dzień boryka się z powolnością urzędników, którzy załatwiają wszystko "siga, siga" (gr. "powoli, powoli" – przyp. red.), dopijając zimną frappę (kawa mrożona –przyp. red.), to wówczas takiego potraktowania sprawy, jak ma to miejsce w polskim urzędzie, nie mogę pozostawić bez pozytywnego komentarza.
– dodaje młoda pani adwokat.
W elbląskim urzędzie została obsłużona od ręki. Urzędniczka podyktowała jej podanie na miejscu, podczas gdy w Grecji byłby to mały tor przeszkód – najpewniej nie skończyłoby się na jednej wizycie
W Grecji pierwsza wizyta urzędzie to w skrócie wskazanie, co będzie potrzebne, druga – prośba o wypełnienie w domu druków i przyniesienie kolejnym razem, a trzecia: "jeszcze tego brakuje, a to miało być inaczej"
– porównuje pani Wioletta
Jakże przypomina to wizytę w polskim urzędzie, która dane nam było odbyć kilkanaście lat temu.
Na koniec zapytaliśmy co trzyma elblążankę w Grecji?
Grecja ma to "coś", czego nie ma chyba żaden inny kraj. Ten, kto raz postawił swoją stopę na tej ziemi, już zawsze będzie chciał tam powracać.
Jest to na pewno kraj, w którym można się zakochać. Słońce, które świeci tu nawet do 320 dni w roku, piękne plaże, błękitna toń morza, nieprawdopodobna ilość zabytków. Wszystko to sprawia, że kraj ten przyciąga jak magnes. Wiele lat temu skusiło również elblążankę.
W ostatnim czasie narosło wiele mitów dotyczących Grecji i Greków, jak choćby ten wytworzony przez niemieckie media (także te działające w Polsce), jakoby Grecy są leniwi i mało pracują. Jest zupełnie odwrotnie. Według danych opublikowanych w ubiegłym roku przez OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) wynika, że Grecy są czwartym najciężej pracującym narodem na świecie. Przeciętny obywatel Grecji przepracował w roku aż 2035 godzin (4. miejsce na świecie), podczas gdy Amerykanin 1783 (16. miejsce), a Niemiec zaledwie 1363 godziny (38. miejsce). Najbardziej pracowici są Meksykanie (2255 godzin rocznie). Drugie miejsce należy do Kostarykańczyków (2212 godzin rocznie), a trzecie zajmują mieszkańcy Korei Południowej (2069 godzin rocznie). Polacy uplasowali się na wysokim, 7. miejscu (1928 godzin rocznie), zaraz za obywatelami Rosji (1974 godzin rocznie, 6. miejsce).
Ponadto Grecja, dzięki swym licznym słonecznym dniom oraz pragmatycznemu a zarazem ekologicznemu podejściu mieszkańców zajmuje jedno z czołowych miejsc na świecie pod względem wykorzystania energii słonecznej do otrzymywania ciepłej wody użytkowej.
Czy znacie takie oblicza tego pięknego kraju?