Cyberprzestępczość rozwija się w szybkim tempie. I nic w tym dziwnego. Oszuści są tam, gdzie są ludzie. A ludzie spędzają coraz więcej czasu w Internecie. Gdzie znajduje się granica między krytyką a pomówieniem lub znieważeniem? Czy hejterzy mogą czuć się bezkarni? I jakie narzędzia do walki z przestępczością w Internecie ma elbląska policja? Rozmawiamy z Marcinem Grabowskim naczelnikiem Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą w Elblągu.
Przy komendach wojewódzkich powstały specjalne wydziały do zwalczania przestępczości w sieci. W Elblągu tego typu sprawami zajmuje się siedmiu funkcjonariuszy. Niewątpliwie sporo pracy przysparzają im hejterzy.
„Praktycznie każda gazeta internetowa działająca na elbląskim rynku spotkała się z tego typu przestępczością. Niejednokrotnie współpracowaliśmy z wydawcami tych gazet i udało się ustalić użytkowników, którzy dokonywali przestępstw przez umieszczanie komentarzy na forach. Postępowanie musi zainicjować osoba pokrzywdzona. Każdy taki przypadek jest sprawdzany i większość postępowań kończy się ustaleniem sprawcy” - mówi Grabowski.
Ty cymbale, czyli - czy obrażać można bezkarnie?
Język nienawiści w sieci chyba już nikogo nie dziwi. Internauci są coraz bardziej twórczy i odważni jeśli chodzi o wyrażanie swojej opinii. Ale czy byliby tak odważni, gdyby pod swoim komentarzem mieli podpisać się własnym nazwiskiem? Mamy złą wiadomość, takim „podpisem” jest IP. Nadkomisarz Marcin Grabowski podkreśla, że w większości przypadków numer IP pozwolił policji dojść do tego, kto jest autorem obraźliwych lub nieprawdziwych treści.
„Internet nie zapewnia anonimowości. Użytkownicy powinni w końcu zdać sobie z tego sprawę. Wyrażając opinię pod artykułami nie wolno nikogo obrażać. Jest to przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego. Szczególnie emocjonalny dla internautów jest okres przed wyborami samorządowymi. Jedno jest pewne, granica między krytyką a znieważaniem jest bardzo cienka. Jeżeli wpisy są obraźliwe lub zawierają treści nieprawdziwe – osoba nimi dotknięta może żądać ścigania i ukarania sprawcy. Obowiązkiem policji jest ustalenie danych autora poprzez IP i zabezpieczenie sprzętu. Sprawa przekazywana jest do sądu. I to ten organ stwierdza czy mamy do czynienia ze znieważeniem. Są to postępowania niekiedy bardzo trudne” - przyznaje Grabowski.
Warto zaznaczyć, że administrator portalu nie ma obowiązku prowadzenia bieżącej kontroli treści umieszczanych przez czytelników. Jeśli już na stronie pojawi się obraźliwy lub nieprawdziwy wpis, identyfikacja autora i pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej wymaga wielu działań i nie jest to tak oczywiste jak mogłoby się wydawać. Po pierwsze dlatego, że obowiązuje ochrona danych osobowych. Po drugie numer IP nie wskazuje jednoznacznie na to, że dany użytkownik jest autorem treści. Można przecież pisać z kafejki internetowej - a w domu z jednego komputera może korzystać kilka osób. Mimo alibi podejrzanego, takie sprawy nie są z góry przegrane. Pokrzywdzony może i powinien dochodzić swoich praw.
„Logowanie i ustalenie numeru IP jest to tylko jedna nitka, która prowadzi do sprawcy. Istnieje szereg śladów pozostawionych przez internautę. Ustalane są wszystkie okoliczności związane z podejrzeniem popełnienia przestępstwa. Jeżeli przykładowo domowników korzystających z komputera jest kilku, wszyscy są przesłuchiwani. Sprawdzamy kto w danym dniu i o określonej godzinie korzystał z komputera” - dodaje Grabowski.
Konsekwencje prawne
Granice między krytyką a znieważeniem lub pomówieniem określa prawo karne. Osoba, która dopuszcza się tych czynów za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Znieważyć można poprzez epitet i ubliżenie komuś. O tym co zostanie uznane za zniewagę decydują względy kulturowe i kontekst. Kodeks karny przewiduje sytuacje, w których autor nie poniesie konsekwencji za umieszczoną treść. Dzieje się tak jeśli osoba cytuje wypowiedź, rozgłaszany zarzut dotyczy postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną lub służy obronie społecznie uzasadnionego interesu.
Nie hejtuj. Dodaj znajomego
Kampania pod takim hasłem ruszyła na początku tego roku. Jej pomysłodawcami są Fundacja Dzieci Niczyje i stacja Disney. Akcja ma przeciwdziałać cyberprzemocy i hejtowaniu. W ramach kampanii funkcjonuje numer, pod którym można uzyskać porady dotyczące radzenia sobie z internetową przemocą. A statystki dotyczące tego zjawiska są zatrważające. Z badań przeprowadzonych przez Fundację Dzieci Niczyje wynikło, że aż 40 proc młodzieży w wieku 14–17 lat spotkało się w Internecie z przejawami języka nienawiści w formie obraźliwych komentarzy czy dyskusji. W grupie wiekowej 16–17 lat odsetek ten wynosił 45 proc. Jej ofiarą padło natomiast już 21,5 proc. nastolatków. Według psychologów, hejting służy podniesieniu samooceny, daje poczucie władzy i prawo do oceniania osób lub zjawisk bez żadnych konsekwencji. Często osoby hejtujące tracą poczucie, że po drugiej stronie ekranu siedzi „żywa” osoba.
Hejting bez wątpienia staje się religią naszych czasów. Język nienawiści w sieci osobiście już mnie nie szokuje, choć obok komentarzy, które są wyjątkowo obraźliwe i dotyczą sfery osobistej, ciężko przejść obojętnie. Hejtowaniu można się przyglądać albo z niedowierzaniem, albo z zaciekawieniem. Można też zjawisko to po prostu ignorować, co też większość osób czyni. Życzę czytelnikom elbląg.net zdrowego dystansu. I zachęcam do brania udziału w kulturalnych dyskusjach pod naszymi artykułami. Komentarze zawsze były i nadal będą dla nas nieocenionym źródłem informacji. Poza tym czym byłaby gazeta internetowa bez Waszego głosu.