Wszystko nieuchronnie podlega zmianom. Przeszłość ustępuje miejsca teraźniejszości, co jest naturalną koleją rzeczy. Czy jednak zmiany w obyczajowości, które obserwujemy, są naturalnym następstwem tego, co kiedyś miało miejsce? Nie można tego wykluczyć.
Gdy zaczynałem naukę, co rusz powtarzano mi, że do nauczyciela należy odnosić się z szacunkiem. I nie mówię tu tylko zwyczajowym chóralnym „dzień dobry”, gdy któryś z nich wchodził do sali, czy zwracaniu się per pan/pani. Chodzi raczej o szacunek do zawodu, jaki wykonuje, o respekt wobec tego, kto chce przekazać nam swoją wiedzę.
Zawód nauczyciela jest trudny ze względu na mnogość obowiązków, jakie należy wypełniać. Mimo ram godzinowych od rana do popołudnia (nierzadko późnego), praca pedagoga nie kończy się z chwilą zamknięcia sali lekcyjnej i odłożenia dziennika do właściwej przegródki.
Poczucie odpowiedzialności sprawia, że nauczyciel nierzadko część swoich zadań wykonuje w domu, gdzie przecież czekają na niego inne obowiązki- rodzica, męża czy żony. Na ogół jest jednak szczęśliwy, szczególnie wówczas, gdy na twarzach swoich uczniów widzi uśmiech. Nie jest to uśmiech pogardy ale właśnie szacunku. Poprzez te uśmiechy podopieczni zdają się mówić „cieszymy się, że pan/pani jest” albo „lubimy pana/pani lekcje”. To dla nauczyciela bardzo cenna nagroda.
Zawodu nauczyciela można się nauczyć, ale z doświadczenia wiem, że jeśli wykształceniu nie towarzyszy chęć przekazywania wiedzy czy zapał do pracy, bardzo szybko można „paść ofiarą” stresu lub- w najgorszym wypadku- wypalenia zawodowego.
Jaki nauczyciel jest najlepszy? Surowy, stanowczy i wymagający czy przyjazny, pobłażliwy i dobroduszny? I jeden i drugi typ nauczyciela znajdzie wielu zwolenników i przeciwników, a sami pedagodzy odpowiedzą, że niekiedy trzeba być po trosze surowym i stanowczym, po trosze przyjaznym i pobłażliwym, zależnie od sytuacji, konkretnego ucznia czy jeszcze innych czynników.
- Nauczyciel, który przyjaźnie odnosi się do swoich uczniów jest w porządku. Jest lubiany, można z nim pożartować, porozmawiać spokojnie. Problem zaczyna się wtedy, gdy przekroczone zostaną pewne granice w relacjach nauczyciel-uczeń, które będą skutkować tym, iż uczniowie „wejdą nauczycielowi na głowę” bo pozwoli im na zbyt wiele - mówi jedna z uczennic IV LO w Elblągu. - Z nauczycielem, który jest surowy jest o tyle lepiej, że uczniowie na ogół znają zasady, jakie obowiązują u niego na lekcji i są one przestrzegane bezwzględnie. Surowy nauczyciel dużo od ucznia wymaga, dzięki czemu wiedza zostaje w głowach na długi czas.
Jak wobec tego wytłumaczyć sytuację, która miała miejsce przed paroma dniami, gdy uczennica jednego z elbląskich gimnazjów znieważyła nauczycielkę? Podniosą się pewnie głosy, że to wszystko wina nauczycielki, bo uwzięła się na uczennicę. Inni z kolei powiedzą, że to wszystko „dzięki” tzw. bezstresowemu wychowaniu. Przykładów takich, jak ten jest wiele, nie tylko w naszym mieście. Zawsze w takiej sytuacji próbuje się ustalić winowajcę, spekulując odnośnie okoliczności całego zajścia. Czy sprawdzi się tu arystotelesowskie powiedzenie, że "prawda leży pośrodku"?