Kryzys na rynku pracy w Elblągu przyczynił się do tego, że wielu mieszkańców naszego miasta zdecydowało się wyjechać. Z jakimi przeszkodami mierzą się elblążanie po przekroczeniu granic kraju? Czy można polubić jajka z octem? O tym i innych ciekawostkach opowie Monika Róż przyszły agent CSI, miłośniczka zdjęć i malarka. Zapraszamy do nowego cyklu: Elblążanki na krańcu świata.
Z bronią jej do twarzy
Monika jest jedną z dwóch Polek, które studiują kryminalistykę na University of Abertay Dundee. Zawsze interesowała się zjawiskami patologii społecznych. Uczelnia, na którą uczęszcza daje jej wstęp do rządowych agencji walczących z przestępczością. - Specjalizuję się w dziedzinie Policing&Security. Wśród zajęć na jakie uczęszczam znajduje się śledztwo na miejscu zbrodni, prawo, psychologia, kryminologia, socjologia oraz ochrona osób i mienia. Zawód kryminologa wymaga dużej odporności psychicznej. Potrafię zachować zimną krew widząc zmasakrowane podczas wypadków ciała. Moja mama wciąż odradza mi iść tą drogą – martwi się o mnie, jednak ja już wybrałam, wkrótce będę agentem CSI – dodaje Monika.
Elblążanie narzekają – Szkoci przesadzają
- Już w szkole średniej wiedziałam, że chcę podróżować po świecie.Tym bardziej, że w naszym mieście nie widziałam dla siebie wielu perspektyw. Ludzie w Elblągu są strasznymi pesymistami. Nawet jak jest dobrze, narzekają, że jutro może być przecież źle. Oczywiście w szkockiej kulturze też znajdują się rzeczy, które są dla mnie nie do przyjęcia. Luz w tym społeczeństwie jest wszechobecny. Widać to na imprezach, mieście, w szkole, a nawet instytucjach. Uważam, że dziewczyny przesadzają jeśli chodzi o ubiór. W końcu nie każdy może mieć ochotę oglądać pośladki czy gołe brzuchy kobiet, podczas kupowania bułek na śniadanie – mówi Monika.
Kulinarne absurdy na Wyspach
Kuchnia polska różni się znaczenie od szkockiej. Potrawy na Wyspach ociekają tłuszczem, są często bezwartościowe, a jednocześnie wysokokaloryczne. W Szkocji nie ma kuchni narodowej, dominuje kuchnia chińska, indyjska i oczywiście fast-foody. Które ze szkockich dań są powodem rewolucji żołądkowych Polaków na Wyspach? - Najgorsze są scotch egg, czyli gotowane jajko owinięte płatem mięsa używanego do robienia parówek. Następnie mamy prawdziwą bombą kaloryczną - baton Mars w panierce mączno-jajecznej, smażony na głębokim tłuszczu – ta przekąska dostępna jest na każdym rogu Dundee. Kiedy przyjechałam na Wyspy znajomi zabrali mnie do znanej restauracji. Wszyscy zamówili jajka i cebulę w occie, a do tego bułki z frytkami w środku. To zdecydowanie najgorsza rzecz jaką jadłam w życiu.
Tam dom mój, gdzie serce moje
Większość Polaków po wyjeździe za granicę, zakłada rodziny i zostaje tam na stałe. Tak też było w przypadku Moniki. - Warto czasem postawić wszystko na jedną kartę. Początkowo było ciężko, pracowałam jako pokojówka, barmanka, kelnerka i sandwich artist. Nie zamierzam wrócić do Polski. Jeśli miałabym wskazać rzeczy, które mogłyby zachęcić elblążan do wyjazdu do Szkocji byłyby to: darmowe studia, ciekawi ludzie ze wszystkich zakątków świata i piękne krajobrazy. Na Wyspach poznałam miłość mojego życia, planujemy razem przyszłość. Tu wszystko wydaje się łatwiejsze niż w Polsce – opowiada Monika.
Jak pokazuje przykład Moniki, marzenia bez względu na to jak bardzo oderwane są od rzeczywistości, można spełniać wszędzie. Najważniejsza jest pasja i obecność przychylnych ludzi. Kto z was zastanawia się nad wyjazdem z Elbląga za granicę?