- O Urzędzie Pracy, można by napisać książkę, tylko nie mam pojęcia do jakiej kategorii ją zaliczyć: horror, obyczajowa, a może komedia? - tak swoją „opowieść” o jednej z ostatnich wizyt w elbląskim Powiatowym Urzędzie Pracy rozpoczyna jedna z czytelniczek, która nie omieszkała powiedzieć kilku słów prawdy na temat podejścia urzędniczek do bezrobotnych, jak i „komfortu” oczekiwania w kolejce z małym dzieckiem.
Jak to mówią swoje trzeba odczekać, szkoda tylko, że Urząd Pracy nie bierze pod uwagę sytuacji, gdy matka z małym dzieckiem zmuszona jest przyjść i mimo wszystko złożyć comiesięczny autograf na liście obecności. Jak więc wygląda to w praktyce?
- Sala obsługi interesantów zatłoczona, duchota, tempo obsługi woła o pomstę do nieba... ponadto elektroniczny system kolejkowy nie działa tak jak powinien – opowiada czytelniczka chcąca pozostać anonimowa. Owszem numery stanowisk wyświetlają się, aczkolwiek w sali, gdzie przyjmowani są interesanci, dźwiękowej informacji, do którego okienka należy podejść, już się nie usłyszy. Po 30 minutach oczekiwania, zorientowałam się, że mój „numerek” już minął. Przegapienie tego faktu trudne nie było, zważywszy na fakt, że biorąc do publicznej instytucji małe, rozbiegane dziecko, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Udałam się więc do przypisanego mi stanowiska, by uzyskać wyjaśnienie. Po cichu liczyłam, że kobieta kobietę zrozumie i mnie obsłuży. Niestety. Pani obsługująca bezrobotnych stwierdziła krótko, że skoro moja kolej minęła, jestem zmuszona wydrukować sobie nowy bilecik i cierpliwie czekać– opowiada sfrustrowana kobieta. Chyba nie muszę mówić, na jaką próbę moja cierpliwość została wystawiona. - Postanowiłam więc zająć czymś jeszcze bardziej zniecierpliwione dziecko. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że w kąciku przeznaczonym dla maluchów znajdują się co najwyżej połamane kredki, rzecz jasna bez kartek – komentuje. - Skoro już tworzymy nowoczesność, może warto pomyśleć o interesantach z dziećmi, o kobietach w ciąży, by ich pobyt w urzędzie pracy skrócić do minimum i był jak najmniej uciążliwy? - pyta czytelniczka.
Co do ofert pracy, to już inna historia...
Tu w większości przypadków przychodzą ci, którym zależy na świadczeniach zdrowotnych, a jeśli już ktoś rzeczywiście pofatyguje się, żeby przejrzeć proponowane oferty pracy, odchodzi z kwitkiem. A przecież mogłoby być inaczej. Wielu bezrobotnych nie ma dostępu do ogłoszeń zamieszczanych w Internecie, więc idealnym rozwiązaniem dla petentów byłby działający infokiosk, de facto stojący na parterze w sali obsługi interesantów. Sama obsługa urządzenia jest badanalnie prosta, nawet dla osób, które na co dzień nie mają do czynienia z komputerem. Panel dotykowy umożliwia proste i szybkie wyszukanie właściwych informacji. Niestety urządzenie zamiast służyć, zajmuje miejsce, którego i tak w pomieszczeniu jest niewiele.