Może się wydawać, że komunikacja miejska została stworzona po to, żeby ułatwić nam życie. Idea jest prosta: wsiadasz, kasujesz bilet, siadasz wygodnie i jedziesz w wybrane miejsce. Ale czy na pewno? Aby udaremnić to perfekcyjne wyobrażenie, postanowiłam podzielić się swoim doświadczeniem związanym z podróżowaniem elbląskimi autobusami.
Piękny, choć niezbyt słoneczny dzień. Zaczynam nową pracę. Wychodzę z domu pół godziny przed czasem. Przecież nie mogę się spóźnić! Autobus linii T4 (za tramwaj) powinien zjawić się o 8:21. Zaraz, zaraz... Jest już wpół do dziewiątej, a ja muszę dotrzeć na czas! Tymczasem na przystanek podjeżdża autobus nr 6. Patrzę szybko na rozkład – cud. Jedzie dokładnie tam, gdzie potrzebuję. W pośpiechu nie pomyślałam, że nie ma szans przejechać tą trasą, bo droga jest rozkopana i wyłączona z ruchu. Tym prostym sposobem, zamiast na ul. Rycerskiej, byłam zmuszona wysiąść na ul. Malborskiej. Kawał drogi przede mną, a ja już powinnam być na miejscu. Przez spóźniony autobus i nieaktualny rozkład jazdy, podróż kosztowała mnie nie tylko stracony czas i niepotrzebny stres, ale też koszt dojechania taksówką i świecenie oczami przed nowym szefem. Następnym razem będę dokładniej planować swoją podróż po naszym wielkim mieście.
Żeby nie było zbyt łatwo, kolejna wycieczka również musi zakończyć się fiaskiem. Tym razem przywitał mnie słoneczny, bardzo ciepły dzień. Droga długa, więc postanowiłam zaryzykować i skorzystać z usług lokalnego przewoźnika. Termometr za oknem wskazuje 21 stopni. Całkiem ciepło jak na tę wiosnę. Autobus, tym razem linii T3, znów przyjechał spóźniony. Dobrze, że nie spieszy mi się tak, jak ostatnim razem. W połowie drogi odczuwam, że jest mi bardzo gorąco. Za chwilę słyszę głos kobiety zajmującej miejsce przy grzejniku. Okazuje się, że mimo pełnego słońca oraz iście wiosennej temperatury powietrza, ogrzewanie w pojeździe nie zostało jeszcze wyłączone! Nietrudno wyobrazić sobie przepełniony autobus spoconych, jęczących ludzi... Na pytanie, czy można oszczędzić pasażerom tej nieprzyjemności, kierowca odpowiada stanowczo, że ogrzewanie może wyłączyć tylko mechanik. Moja ciekawość mobilizuje mnie do tego, aby telefonicznie dowiedzieć się, kiedy powinność ta nastąpi. Jak wielkie jest moje zdziwienie, kiedy Dyspozytor Zarządu Komunikacji Miejskiej informuje mnie, że może to zrobić sam kierowca...
O dziwo, to nie koniec niespodzianek. Co prawda kolejna historia wychodzi mi na dobre, jednak jej zakończenie wcale nie jest takie oczywiste. Jako że jestem osobą uczciwą, nigdy nie jeżdżę „na gapę”. I tym razem kupuję bilet, wsiadam do tradycyjnie już spóźnionego autobusu i... nie kasuję biletu. Otóż jedyny zamontowany kasownik okazał się być zepsutym. Jadę do domu licząc na to, że nie dojdzie do przykrego incydentu. Kontroli nie było, zachowałam bilet, powinnam być zadowolona. Moja dociekliwość nakłania mnie jednak do poruszenia tego tematu podczas wspomnianej już rozmowy telefonicznej. Okazuje się, że w przypadku nieskasowania biletu, nawet jeśli winę za to ponoszą niesprawne kasowniki, kontroler ma prawo wystawić mandat. Oczywiście należy udać się do siedziby ZKM i poprosić o unieważnienie kary. Ale czy warto poświęcać swój czas i nerwy na dochodzenie sprawiedliwości?
Na koniec pozwolę sobie przytoczyć sytuację, z którą zetknęła się moja koleżanka. Jakiś czas temu, chcąc dotrzeć na dworzec, wsiadła do autobusu linii 17. Niestety okazało się, że wbrew pierwotnemu założeniu, dojechała na ul. Grottgera. Dopiero kiedy wysiadła z autobusu, zauważyła, że boczny wyświetlacz wskazuje linię 31, natomiast przednia 17-tka wprowadza pasażerów w błąd.
Analizując powyższe informacje, przychodzi mi do głowy jedna, prosta refleksja. Czy to my, pasażerowie elbląskiego ZKM, powinniśmy zrezygnować z usług naszego przewoźnika? Czy może to usługodawca powinien dostosować się do potrzeb swoich klientów, dbając jednocześnie o najwyższy standard świadczenia usług, które w założeniu mają przynosić korzyści majątkowe? Atrakcje (nie)przewidziane dla podróżujących są bezcenne. Jednak wydaje mi się, że ponad tego typu urozmaicenia, każdy z nas ceni sobie bardziej swój własny czas i spokój.