Na spotkaniu mieszkańców dzielnicy „Na Stoku” z prezydentem Jerzym Wilkiem jeden z mieszkańców złożył na ręce prezydenta petycję o zamknięcie sklepu „Alkohole u Szwagra”. Elblążanie twierdzą, że przez sklep wokół budynków jest mnóstwo osób oddających mocz i awanturujących się. Postanowiliśmy przyjrzeć się tej sytuacji bliżej.
Według słów osoby, która na ręce prezydenta przekazała petycję, okolica sklepu to po prostu szalet publiczny. Klientela sklepu nie jest za ciekawa, spożywa alkohol wokół sklepu, są głośni i agresywni. Takie problemy, według mieszkańców, powtarzają się codziennie. Na miejsce była wzywana policja oraz straż miejska. Na petycji, przynajmniej w teorii, podpisało się kilkunastu mieszkańców całej okolicy. Wnoszą oni o cofnięcie koncesji na sprzedaż alkoholu.
W tej sprawie skontaktowaliśmy się z właścicielem sklepu, panem Krzysztofem Janiszewskim, który lokal przy ul. Płk. Dąbka 124 w części posiada na własność, a w części dzierżawi od miasta.
Wiem doskonale kim była osoba, która złożyła petycję. Jest to mieszkaniec ul. Dąbka, sąsiad mojego sklepu. Nazywa się P. i od wielu lat uważa się za szefa całego bloku – komentuje sprawę właściciel lokalu.
Pan P. wcześniej, gdy jeszcze był tutaj sklep mięsny pisał skargi o to, że pracownicy za głośno operują tłuczkiem do mięsa. Teraz, gdy lokal jest w moich rękach robi wszystko, aby zamknąć mi interes. Trzykrotnie interweniowała na jego prośbę Straż Miejska, jednak nie doszukała się ona żadnych nieprawidłowości. Strażnicy poinformowali pana, że gdy jeszcze raz bezpodstawnie wezwie patrol, to będą oni zmuszeni mu wystawić mandat karny.
Krzysztof Janiszewski mówi również o tym, że problemy z sąsiadem zaczęły się już przed uzyskaniem koncesji na sprzedaż alkoholu. Pan P. zapewniał właściciela jeszcze przed otwarciem sklepu, że nie sprzeda w nim nawet grama alkoholu.
Zgłosili się do nas anonimowi Czytelnicy, którzy znają pana P.
Z informacji, które posiadam wiem, że pan P. pracuje w jednej z elbląskich firm meblowych. Jest tam odpowiedzialny za stażystów.
Krzysztof Janiszewski również złożył odpowiednią petycję:
Mieszkańcy są za mną – pod moim pismem, że sklep nikomu nie przeszkadza zebrałem 35 podpisów okolicznych mieszkańców. Oni sami przychodzą do mnie i mówią, że zaszła taka sytuacja na wczorajszym spotkaniu z prezydentem. To o czymś świadczy.
Właściciel sklepu dodaje, że wyjątkowo dba o bezpieczeństwo zarówno sklepu, jak i terenu wokół niego.
Przy moim sklepie funkcjonuje monitoring w każdą stronę, dbam o bezpieczeństwo. Na sklep otrzymałem dotację z Urzędu Miejskiego, zatrudniam osoby niepełnosprawne. Agencja ochrony Dogmat zapewniła mnie, że mogą mi udostępnić dokumenty potwierdzające fakt, że przez dwa lata na osiedlu wokół sklepu nie mieli żadnej interwencji. Trzy dni temu została przeprowadzana kontrola z Urzędu Miejskiego, która nie wykazała żadnych nieprawidłowości.
Sklep „Alkohole u Szwagra” jest otwarty tylko do godziny 23.00. Problemy z osobami oddającymi mocz, spożywającymi alkohol i awanturującymi się występują w godzinach nocnych, czyli północ, okolice pierwszej lub drugiej w nocy. Więc nie można obarczać sklepu za sytuacje, kiedy jest on de facto zamknięty.
Według słów Janiszewskiego wszystko wskazuje na to, że to pan P. uwziął się na to miejsce, bez znaczenia, czy jest tu sklep z alkoholami, czy sklep mięsny czy np. sklep z ubraniami dla dzieci. Od wielu lat uważa się szefem tej dzielnicy i problem zauważa w dosłownie każdej sytuacji.
Na temat pana P. wypowiedzieli się dla nas również sąsiedzi, którzy widzą jakim typem człowieka jest P.
Nikt natomiast nie zauważa np. tego, że pan P. pod domem hałasuje i brudzi tnąc sklejki drewniane. To nikomu nie przeszkadza. Pali nimi, smród i gęsta łuna czarnego dymu przykrywa czasem całą dzielnicę.
Zwróciliśmy się do policji z prośbą o dostarczenie nam danych dotyczących interwencji na Płk. Dąbka 124, czyli w okolicy sklepu „Alkohole u Szwagra”. Jak informuje nas Krzysztof Nowacki w policyjnych notatkach nie widnieje żaden wpis dotyczący lokalu.