Ostatnie tygodnie w Elblągu upłynęły pod hasłem POPIS. Czy czołowi polscy politycy też się popisali? Zainteresowanie mediów naszym miastem pokazało jak ważną polityczną rozgrywką są wybory nowych władz. Był Kaczyński, był i Tusk. I nie było by w tym nic złego, gdyby nie fakt, że do tej pory z Elblągiem nikt się nie liczył, 16% procentowe bezrobocie w mieście nikogo nie obchodziło. Arogancją jest pokazywanie się w Elblągu najważniejszych polityków tylko przy okazji wyborów.
Tak jak w kiosku można znaleźć wszystko czego dusza zapragnie a ciału brak, tak w programach wyborczych kandydatów na prezydenta, dla każdego znalazło się coś miłego. O ile w kioskach podpaski, grzebienie i prezerwatywy nie dziwią to już darmowa komunikacja miejska, obniżki czynszów i setki miejsc pracy w Elblągu – tak.
Elblążanie łaknęli hasła wyborcze kandydatów na urząd prezydenta jak psy Pedigree.
Czy można im współczuć? Jak można współczuć komuś kto nabrał się na działania Ruchu Palikota, które doprowadziły do referendum? Mieszkańcy zagłosowali przeciwko władzom PO. A teraz znowu glosują na tę samą partię.
Czy rzeczywiście staliśmy się mięsem armatnim polityków z Warszawy, którzy szturmem najeżdżali na Elbląg? W końcu nagle wszystkie drogi zaczęły prowadzić do Elbląga. Bo i premier Tusk zawitał do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego i prezes Kaczyński zacumował przy przystani. Nota bene wszystkie spotkania przedstawicieli władz z elblążanami były politycznymi szopkami. A od obietnic elblążanom ulewało się. Zatem przeżyjmy to jeszcze raz (jeśli ktoś przeżył za pierwszym razem, zniesie i to).
Politycy w Elblągu z przymrużeniem oka
Janusz Palikot – z jego wystąpień najlepiej pamiętam jedynie jego dobrze dopasowany garnitur i źle dopasowany puder, bronzer i róż do policzków. Nie jedna kobieta mogłaby pozazdrościć fantazji w robieniu makijażu. Mimo to nie można odmówić Palikotowi oryginalności. Słomiana kukła niczym ta z powieści Barei na długo pozostanie w pamięci elblążan, a już na pewno tych, którzy zawiśli na niej. Żeby happening zapisał się w historii zabrakło tylko podpalenia kukły.
Komiczne było również przechadzanie się polityków po Starym Mieście i pytanie elblążan o zdanie. Szalenie przewidywalnym było to, że na elbląskiej starówce przed południem ciężko uświadczyć żywej duszy. Nie przeszkadzało to jednak Millerowi, Biedroniowi, Korwin- Mikre i innym. A może było im to na rękę, bo bali się reakcji elblążan?
Inną strategię przyjęła Elżbietą Gelert, która weszła do ula pełnego os. Ona to w towarzystwie Julii Pitery wybrały się na targowisko miejskie. Tam zmierzyły się z wieloma niepochlebnymi opiniami elblążan na temat PO. Choć inicjatywa wyjścia do sprzedawców była jak najbardziej na tak – to już sama realizacja – znowu dość zabawna. Przechodzące wokół kupców panie w garsonkach za 5 tysięcy złotych, budziły dość skrajne emocje wśród tych, którzy mają 5 tysięcy, ale długu.
Dziennikarze mediów ogólnokrajowych
Był TVN, POLSAT, TVP, TOK FM, Radio Zet, media regionalne. Tak naprawdę nie przyszłość Elbląga, a sensacje interesowały dziennikarzy. Wiadukt na zatorze, aquapark, ELSIN, stadiony w rozsypce – często nie mieli o tym pojęcia. Przodowali za to w pytaniach typu – Czy nie jest głupio premierowi kupować za rządowe pieniądze sukienkę dla żony?
Takiej kampanii wyborczej nigdy w Elblągu nie było i prawdopodobnie już nie będzie. Jedna z kandydatek na prezydenta powiedziała: jestem politycznym kosmitą. Jedno jest pewne, wielu elblążan odetchnie – już niedługo po tej emocjonującej kampanii wszyscy zejdziemy na ziemię.