Bezdomność jest problemem wielu społeczeństw. Ludzie często tracą dom nie z naszej winy. Wypadek, strata bliskich, pożar, złe wybory życiowe. Może to spaść na nas jak grom z jasnego nieba. Jak bezdomni z Elbląga radzą sobie w życiu oraz co zmusiło ich do mieszkania w takich warunkach?
Dzięki uprzejmości Straży Miejskiej w Elblągu 9 stycznia wraz z rzecznikiem prasowym Karoliną Wiercińską uczestniczyliśmy w objeździe miejsc, w których przebywają bezdomni. Spotkaliśmy cztery takie osoby. Zwiedziliśmy kilka pustostanów.
Pani Halina oraz Pan Marek są „sąsiadami”. Marek to 45-letni kucharz. 7 lat temu zostawiła go żona. Odeszła z innym. On stracił mieszkanie. Przeniesiony do baraków na pytanie: -Czemu w takim razie jest „pod mostem”? Odpowiada, że tam się nie da żyć, jak się jest uczciwym.
Pani Halina ma około 50 lat. Z zawodu jest fryzjerką. Przyjechała do Elbląga wraz z mężem. Parę lat temu zostawił ją dla innej. Nie miała dokąd iść, dotarła pod rampę rozładowczą.
Pan Feliks, około 55 lat. Skończył szkołę rolniczą, posiadał gospodarstwo rolne. Jego żona pracowała w „Polmo”. Gdy przyłapał ją na zdradzie ze swoim kolegą, poprosił o rozwód, który uzyskał na swoją niekorzyść. Zostawił jej dom, a sam przebywa w Elblągu za kanałem. Płaci alimenty, aby nie skończyć w więzieniu.
Pan Paweł lat 32 jest technikiem robót wykończeniowych. Ostatnie 3 lata spędził w więzieniu, w tym czasie jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Po wyjściu na wolność nie miał dokąd się udać. Jego bracia nie chcieli utrzymywać z nim kontaktu. Pracował w Elblągu roznosił ulotki przez 2 miesiące. Powoli traci nadzieję na znalezienie pracy i domu.
Wszystkie z wymienionych osób zajmują się jednym - zbieraniem złomu. W ten sposób zarabiają na życie.
Robert Ijuh