Ale nie tylko one. Każda Biedronka, Lidl i wszelkie inne supermarkety byłyby w każdą niedzielę zamknięte. To właśnie przewiduje nowy projekt ustawy, według którego handel w niedzielę byłby zakazany, a w wigilię Bożego Narodzenia i w Wielką Sobotę dozwolony do godz. 14:00. Ten pomysł poparł Jarosław Kaczyński.
- Największy obrót dzienny mamy właśnie w niedzielę – tłumaczy jedna z właścicielek sklepu funkcjonującego na terenie CH „Ogrody” w Elblągu.
- Tego dnia do Galerii przyjeżdża najwięcej osób, całe rodziny z dziećmi, ludzie spoza Elbląga, jest całkiem spora liczba obcokrajowców – dodaje w rozmowie z naszym dziennikarzem.
Jej zdaniem, zakaz handlu w niedzielę przyniósłby straty, ale wyłącznie w pierwszej „fazie”.
- Później ludzie przyzwyczailiby się do tego i zaczęliby robić zakupy np. w piątek lub sobotę.
Od początku czerwca NSZZ „Solidarność” zbiera podpisy pod projektem ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę. Będą jednak wyjątki: dwie ostatnie niedziele w roku przed świętami Bożego Narodzenia, ostatnia niedziela przed świętami Wielkiej Nocy, ostatnia niedziela stycznia, czerwca, pierwsza niedziela lipca oraz ostatnia niedziela sierpnia. Ustawa ma dotyczyć wszystkich, nie tylko tych zatrudnionych na umowę o pracę. W niedzielę „za kasą” może stanąć wyłącznie właściciel. Jeżeli jednak naruszy te przepisy, grozi mu grzywna, kara ograniczenia wolności bądź pozbawienie wolności do 2 lat.
- W tej chwili trwa akcja podpisów w zakładach pracy i nie tylko. Wyjdziemy „na ulicę” w najbliższym czasie. Opinie są różne, nie mogę powiedzieć, że wszyscy są za albo wszyscy są przeciw, bo byłoby to błędne stwierdzenie, ale jednak większość osób, po wysłuchaniu argumentów, się przychyla do tego pomysłu – tłumaczy Jan Fiodorowicz, szef NSZZ „Solidarność” w Elblągu.
- W przeciągu około półtora tygodnia udało nam się zebrać około tysiąca podpisów. Moim zdaniem, mając na uwadze fakt, że mamy wakacje, to bardzo dobry wynik – dodaje.
Akcja potrwa do końca sierpnia.
Aby projekt ustawy mógł zostać złożony w Sejmie, potrzeba 100 tys. podpisów. Wszystko wskazuje na to, że nie będzie z tym większego problemu. Region Gdański „Solidarności” zebrał ich do tej pory już kilka tysięcy.