Prokuratura Rejonowa w Elblągu prowadzi sprawę tragicznego wypadku, do którego doszło na Kanale Cieplicówka. Udało się zidentyfikować zwłoki, ustalić personalia zmarłych. Nadal jednak nie wiadomo, w jaki sposób doszło do tragedii oraz dlaczego jacht stanął w ogniu. To wyjaśnią biegli.
Jedna z branych pod uwagę przez śledczych hipotez zakłada, że jacht zahaczył masztem o linię wysokiego napięcia. Nadal jednak nie wiadomo, dlaczego jacht stanął w ogniu.
- Czekamy na opinie biegłych z zakresu pożarnictwa, energetyki oraz ruchu wodnego. Wyniki ich pracy powinny być znane w czerwcu br. – informuje prokurator Jolanta Rudzińska, rzecznik prasowy Prokuratury Rejonowej w Elblągu. – Zabezpieczyliśmy również filmy, które świadkowie wydarzenia rejestrowali za pomocą telefonów komórkowych.
Przypomnijmy, że ponad dwa tygodnie temu policjanci otrzymali zgłoszenie, że na Kanale Cieplicówka pali się jacht. Na miejsce zostały wysłane wszystkie służby ratunkowe. Policja, Straż Pożarna oraz Pogotowie Ratunkowe. Dryfujące szczątki jachtu zostały odnalezione i ugaszone jednak na ich pokładzie znaleziono także cztery zwęglone ciała żeglarzy.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że odnaleziony w okolicach miejscowości Cieplice jacht wypłynął z jachtklubu przy ul. Radomskiej w Elblągu. Jachtem dowodził doświadczony żeglarz – 49-letni mieszkaniec Elbląga. Razem z nim płynęły jeszcze trzy osoby, w tym jedna kobieta. Wszyscy byli mieszkańcami Elbląga.
Przyczyny wpłynięcia jachtu do Kanału Cieplicówka nie są znane i być może nigdy się tego nie dowiemy. Jedna z hipotez zakłada, że żeglarze chcieli schronić się przed gwałtownym pogorszeniem pogody i opadami deszczu. W tym celu mieli wpłynąć do tego kanału, który nie jest przystosowany do żeglugi.