Każdego dnia „skanuję” media społecznościowe, aby wynaleźć te najciekawsze informacje, które mogę przekazać dalej na elblag.net. Z niedowierzaniem spoglądam na niezwykle dziwną plotkę, która w dość szybkim tempie rozprzestrzenia się na Facebooku, ale i też w komentarzach pod różnego rodzaju publikacjami. Komu zależy na tym, aby odświeżyć informację sprzed kilku lat mówiącą o tym, że Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy nie odbędzie się w Elblągu?
O tym, że w Elblągu WOŚP nie zagra pisaliśmy, ale... przeszło rok temu, w grudniu 2014 roku. Na szczęście, po publikacjach medialnych (i po informacjach w ogólnopolskich mediach) udało się Finał uratować. Na szczęście w tym roku już takich problemów nie ma – Finał od dawna jest zaplanowany, a PTTK w tym momencie dopina wszystko na przysłowiowy ostatni guzik. Na ulice Elbląga wyjdzie parę setek wolontariuszy, którzy będą zbierać pieniądze – jak zwykle w szczytnym celu.
Skąd więc rozpowszechnianie informacji o tym, że Finał WOŚP się nie odbędzie? Dlaczego niektórzy przeinaczają fakty i informacje sprzed roku publikują dziś i twierdzą, że są aktualne? Komu zależy na tym, aby WOŚP stracił na swojej popularności?
Mówiąc krótko: nie obchodzi mnie to, bo efekt jest zupełnie odwrotny. Mieszkańcy Elbląga i okolicznych miejscowości chcą potwierdzenia wynalezionych gdzieś na forach internetowych informacji, więc (chcąc nie chcąc) szukają wszelkich newsów związanych z WOŚP. Dzięki temu trafiają na informacje publikowane przez Sztab Główny i lokalne Sztabiki. Dowiadują się o samym Finale, o imprezach towarzyszących. Efekt? Być może zostanie pobity rekord elbląskiej zbiórki.
Co jest przykre? Że inicjatywa, która od tylu lat przyniosła tak dużo pomocy (przede wszystkim dzieciom!) dziś jest elementem bitwy politycznej. Owsiak jest coraz mocniej atakowany, nowy rząd zapowiada, że „każdy żołnierz, który pomoże przy WOŚP może pakować manatki”, inicjatywa próbuje być zduszana na wszelkie możliwe sposoby. Problem w tym, że... ludzie mają swój rozum. Ci w Elblągu w szczególności. Co roku na Starym Mieście widzę tysiące osób oklejonych serduszkami, uśmiechniętych, szczęśliwych i przede wszystkim wrzucających monety i banknoty do puszki.
A gdzie hejterzy, gdzie ludzie chcący zabić inicjatywę? Siedzą cichutko w domu, klepiąc w klawiaturę kolejne komentarze, rozsiewając kolejne plotki. I moim zdaniem – niech tam już zostaną. W tym są najlepsi. Boli ich, że kilkaset ludzi potrafi zrobić coś dobrego ot tak, po prostu.
To właśnie dla tych ludzi największe brawa!