Kandydat PO – PSL na prezydenta Elbląga wypowiedział na konferencji prasowej magiczne słowo – eureka! – Mianowicie Witold Wróblewski odkrył, że miasto ma problemy z płynnością finansową i brakuje w Elblągu inwestorów, których ściągnięcie uczynił priorytetowym punktem swojego programu - pisze Stefan Rembelski.
O ile się nie mylę, to jeszcze załogowy lot na Marsa się nie odbył, a kandydat sprawia wrażenie jakby właśnie stamtąd wrócił. Nie dalej jak cztery lata temu, kiedy pan Wróblewski był wiceprezydentem miasta Elbląga, tuż przed wyborami samorządowymi, zabrakło w kasie miejskiej 40 milionów złotych, na płace dla nauczycieli. Ratunkiem była emisja obligacji – jakoś nie przypominam sobie, by wtedy wiceprezydent a obecnie kandydat, podnosił na konferencji prasowej larum, ze sytuacja finansów miasta jest zła. Niby nic nienaturalnego, no bo kto, o takich sprawach mówi otwarcie tuż przed wyborami, zwłaszcza kiedy się samemu władzę sprawuje. Nie to jest jednak istotą sprawy, ważniejszy jest dzisiaj inny pomysł, który wtedy nie doszedł do skutku. Był pilotowany przez prezydenta Henryka Słoninę, a został zablokowany z pomocą radnych SLD.
Rzecz dotyczyła sprzedaży EPEC-u. Ponieważ kandydat PO - PSL nie ujawnił na konferencji prasowej pomysłu na przywrócenie płynności finansowej miasta, warto panu Wróblewskiemu i wszystkim przyszłym kandydatom, zadać wprost pytanie - czy wyprzedaż spółek komunalnych będzie panaceum na ratowanie finansów Elbląga? Pytanie o tyle istotne, że przykłady z zachodu i północy Europy pokazują, że tak zwana remunicypalizacja usług publicznych, czyli ich przejmowanie przez władze lokalne po okresie prywatyzacji i podzlecania, przynosi świetne efekty społeczne i ekonomiczne.
Dziś nie sposób obronić tezy, że prywatyzacja, w tym kontraktowanie usług publicznych, to najlepszy sposób zaspokajania potrzeb lokalnych społeczności. Często jest to sposób najgorszy, z czym się wiąże ograniczenie dostępności usług, wzrost cen i pogorszenie jakości. Norweskie Trondheim jest prekursorem remunicypalizacji zakończonej pełnym sukcesem – co stało się programem rządu w 2005 roku - premier Jens Stoltenberg ogłosił: „Trondheim jest dla nas inspiracją”.
W niemieckim Bergkamen, sprywatyzowana kilkanaście lat wcześniej spółka odpowiedzialna za odbiór i przetwarzanie odpadów komunalnych, została odkupiona przez samorząd, co pozwoliło na spadek o 30 proc. kosztów ponoszonych przez gminę i mieszkańców, przy zachowaniu stanu zatrudnienia i poziomu płac w owej spółce. Z kolei w Paryżu, już w pierwszym roku po remunicypalizacji zaopatrzenia w wodę, miasto zaoszczędziło ponad 30 mln euro, będąc jednocześnie w stanie zredukować opłaty za wodę o 8 proc. W Finlandii 1/5 samorządów lokalnych, zdecydowała się na przywrócenie publicznej kontroli, nad przedsiębiorstwami świadczącymi rozmaite usługi, lub na porzucenie outsourcingu, na rzecz zapewniania usług, przez osoby zatrudniane w przedsiębiorstwach samorządowych - sprzątanie, usługi z zakresu pomocy społecznej, prowadzenie stołówek szkolnych itd.
W kontekście powyższego warto powiedzieć jeszcze jedno. Koszt remunicypalizacji usług komunalnych, jest zawsze znacząco wyższy od chwilowych zysków ze sprzedaży spółek miejskich. Abyśmy my elblążanie, byli mądrzy przed szkodą – pytajmy wprost aspirujących do urzędu prezydenta miasta Elbląga, o ich deklaracje w tej materii. Nie dajmy się zwieść gładkim stwierdzeniem kandydata Wróblewskiego, że ściąganie inwestorów jest priorytetowym punktem w moim programie – a przez osiem lat wiceprezydentury, to konkretnie ilu inwestorów kandydat ściągnął do Elbląga?
Stefan Rembelski