W dobie wszechobecnego Facebook'a i innych portali społecznościowych wiemy o danej osobie więcej, niż kiedykolwiek wcześniej. Ci z nas, którzy nie zaznaczą opcji prywatności pokazują swoje życie na tacy. Serwisy ogólnopolskie grzmią, że pracodawcy przed przyjęciem pracownika sprawdzają jego „przeszłość” w sieci. Postanowiliśmy to sprawdzić na poziomie lokalnym.
Jedna z gazet tłumaczy, że informacje i zdjęcia zamieszczane na portalach społecznościowych są bardzo dużą bazą wiedzy dla pracodawcy. Może on sprawdzić np. czy pracownik, którego chce przyjąć na pewno nie posiada żadnych nałogów, w jaki sposób dana osoba wysławia się, jakie ma poglądy polityczno-religijne, czy ma dzieci i rodzinę itd. Newsweek pisze, że aż 93% pracodawców weryfikowało przed decyzją o zatrudnieniu profile kandydatów w mediach społecznościowych. Ponad połowa z nich po znalezieniu profilu danego kandydata decydowało się na ponowne rozważenie decyzji o zatrudnieniu.
Postanowiliśmy sprawdzić, czy pracodawcy w Elblągu również śledzą profil przyszłego pracownika w sieci. Wybraliśmy kilkadziesiąt firm z przeróżnych branż. Zadzwoniliśmy do każdej z nich podając się za ankietera, który przeprowadza badanie na temat wpływu mediów społecznościowych na zatrudnienie. Wyniki są zaskakujące.
Ponad połowa firm zdecydowała się nie odpowiadać na pytania „ankietera”. Przedstawiciele tłumaczyli, że nie mają czasu, nie interesuje ich ten temat, pojawiały się mimowolne stwierdzenia, że ten temat „ich nie dotyczy”.
Druga grupa, czyli Ci, którzy odpowiedzieli na nasze pytania, zdziwiła nas. Bardzo duża część pracodawców nie wie czym jest Twitter. Facebook, faktycznie, jest coś takiego, ale to korzysta najczęściej „córka bądź syn”. Znają pojęcia tablicy, zaczepki, coś słyszeli, ale do końca nie wiedzą o co chodzi. Na pytanie, czy sprawdzają przyszłych pracowników na takich serwisach stanowczo odpowiedzieli, że nigdy o tym nie myśleli. Wielu pracodawców tłumaczyło, że do pracy na stanowisku, które oferują takie sprawdzenie nie jest potrzebne. Gdy rozmawialiśmy np. z przedstawicielami branży budowlanej pytaliśmy, czy taki „research” pracowników pozwoliłby wyeliminować osoby spożywające alkohol w o wiele większych ilościach, niż zwykły „Kowalski”. Kilkukrotnie usłyszeliśmy odpowiedź, że to „dobry pomysł”.
Tylko kilka firm, prowadzonych przez stosunkowo młode osoby (do 35 roku życia) potwierdziły, że przy rekrutacji, po rozmowie kwalifikacyjnej, sprawdzają sieć w poszukiwaniu informacji o danym kandydacie. Patrzą przede wszystkim na nałogi (zdjęcia z imprez, z alkoholem, z papierosami), ale i również na rodzaj postów, jakie zamieszcza potencjalny pracownik.
- Prowadziliśmy rekrutację na stanowisko kierownicze w firmie. Kandydat był ideałem. Po rozmowie standardowo sprawdziłem Facebook'a. Okazało się, że człowiek z uporem maniaka publikuje zdjęcia... hmm... mało śmieszne. Nie chcę tego komentować, ale proszę zaufać, że nie było to nic ciekawego. O stylu, gramatyce nie wspomnę. Jakieś podstawy trzeba znać – mówił jeden z elbląskich pracodawców w rozmowie z naszymi „ankieterami”.
Konkluzja? W Elblągu nie wierzy się w siłę mediów społecznościowych. Firmy nie traktują prowadzenia (profesjonalnego) fanpage'ów jako sposobu na rozreklamowanie swojej firmy. Najczęściej nie sprawdzają przyszłego kandydata w sieci, a jeżeli już to robią, to tylko na Facebook'u. Warto jednak zastanowić się zanim klikniemy przycisk „Opublikuj” bądź „Tweetnij”. Być może do swojej ulubionej pracy nie dostaniemy się właśnie przez stary, zapomniany post „na fejsie”...