Koniec roku jak zwykle wiąże się z debatą budżetową. Projekt budżetu na rok 2017 nie zawiera żadnych fajerwerków – chyba, że za takie uznać ambitne na miarę możliwości wydatki inwestycyjne, brak deficytu budżetowego i powoli ale malejące zadłużenie, co w ostatnich latach nie było takie oczywiste. Słowem budżet nudny nie budzący emocji, z jednym małym wyjątkiem. Otóż koalicyjni radni PO uznali, że oprócz pracy w komisji budżetu powinni podzielić się swoim intelektualnym dorobkiem nad swoimi pomysłami, których jako koalicjantowi nie udało się wpisać do budżetu miasta Elbląga na rok 2017. Przewodniczący Klubu Radnych PO Michał Missan przedstawił dwunastopunktowy katalog życzeń, które ich zdaniem powinny zostać zawarte w budżecie dalekim od oczekiwań elbląskiej PO. I chwała Bogu, że się nie znalazły, bo jak wspomnę budżety prezydenta Nowaczyka, spełniające oczekiwania PO i przez radnych PO przegłosowywane, to mi skóra na plecach cierpnie. Na szczęście Nowaczyk i PO to historia. Wróćmy zatem do katalogu życzeń. Jako, że elbląska PO służbą zdrowia stoi, to nie dziwą postulaty szczepienia dzieci przeciw pneumokokom i dofinansowanie ambulansu – wiadomo lobbing korporacyjny. Rewitalizacja Parku Dolinka taż wiadomo – sprawa sumienia – za kadencji PO i prezydenta Nowaczyka doprowadzili park i basen do kompletnej ruiny, więc nic dziwnego, że chcą to teraz naprawić bo wizerunkowo to źle działa jako anty reklama PO. Nie mogę znaleźć tylko logicznego związku PO z postulatem wymiany toi toi – czyżby szeregi partyjne nie trzymały ciśnienia. Jest na taką przypadłość tańsze a praktyczne rozwiązanie - dość często ostatnio w telewizji reklamowane pieluchomajtki. Cóż zatem oznaczają te fanaberie platformy?
Gdyby je wszystkie zliczyć, to ich koszt dla budżetu byłby taki, że zabrakłoby środków na realizację zapisanego w budżecie wiaduktu na Zatorze. Ta inwestycja obiecywana mieszkańcom w każdej kampanii wyborczej przez wszystkie partie, dzisiaj się zrealizuje za pieniądze z trudem pozyskane przez prezydenta Wróblewskiego z wielu źródeł. Czy elbląska PO jest przeciw budowie w 2017 roku wiaduktu na Zatorze? Jak wieść gminna niesie wokół senatora Jerzego Wcisło narasta pogląd o braku konieczności budowy wiaduktu, ponieważ niewiele wniesie do życia mieszkańców a kosztuje dużo. Co więcej wiele sygnałów na to wskazuje, że PO może inspirować pracowników pracowników elbląskiego muzeum do pisania listów otwartych do radnych co może się wiązać z blokadą budżetu na rok 2017. Czy zatem istnieje w kierownictwie platformy plan glosowania przeciw budżetowi, czy platforma w Elblągu z koalicjanta zmieniła się w totalną destrukcyjną opozycję? Czy to jest słodka zemsta za EPEC? Prezesa Piśkiewicza już nie ma – temat jest zamknięty. Nie wolno problemów komunikacyjnych PO z prezydentem, przenosić na mieszkańców, albowiem mieszkańcy w przeciwieństwie do radnych, nie oczekują stanowisk tylko racjonalnego działania na rzecz miasta. Prezydent Wróblewski nie jest moim wymarzonym prezydentem, głosowałem jak wielu elblążan na innego kandydata. Niemniej jednak wybory wgrał Witold Wróblewski z poparciem Platformy Obywatelskiej i dzisiaj jest prezydentem wszystkich elblążan. Takie są reguły demokracji. Za dwa lata będą następne wybory i nic nie stoi na przeszkodzie, by katalog życzeń PO niemożliwy dzisiaj do spełnienia, znalazł się w jej programie wyborczym, ale dzisiaj elblążanie oczekują od PO jasnej deklaracji, czy jest za budowa wiaduktu na Zatorze w 2017 roku czy przeciw. Proste pytanie – prosta odpowiedź, bez politycznego krętactwa.
Dobro Elbląga trzeba przedłożyć ponad partyjne animozje
Nie do pozazdroszczenia jest sytuacja prezydenta Elbląga. Nie może być bowiem tak, że los ważnych dla miasta uchwał zależy od chimerycznego koalicjanta i cichych uzgodnień z opozycją, by cześć radnych PiS-u wstrzymała się od głosu lub nie brała udziału w glosowaniu. Tak nie można zarządzać miastem w sposób efektywny, mając na względzie przede wszystkim dobro jego mieszkańców W dobrze pojętym interesie Elbląga jest, aby po dwóch latach prezydent rozważył zmianę swoich relacji z klubem radnych PiS. Na ten czas potrzebny jest i prezydentowi, i elblążanom, taki swoisty czeski pragmatyzm. Czesi nigdy nie walczyli z władzą zewnętrzną – oficjalnie chwalili cesarza Franciszka Józefa, cieszyli się daleko idącą autonomią, raczyli się chłodnym piwem i budowali piękną Pragę, korzystając z wiedeńskiego skarbca. Dzisiaj sytuacja jest taka, że w kraju władze sprawuje PiS i wiele wskazuje na to, że nie skończy się na tej kadencji. Jest duże prawdopodobieństwo, że po wyborach samorządowych PiS powiększy stan posiadania o województwa samorządowe. Już dzisiaj widać, że w dużych miastach gdzie PiS rządzi lub współrządzi jest łatwiejszy dostęp do finansowania z budżetu centralnego. Prezydent Elbląga pozostaje w koalicji z ludźmi, którzy nie widzą różnicy między 13 grudnia generała Jaruzelskiego a demokratyczną zmianą władzy, dokonaną przez obywateli w wolnych wyborach powszechnych. To jest swego rodzaju aberracja na której Elbląg nie zyskuje. Premier Waldemar Pawlak na pytanie kto wygra wybory odpowiadał – nasz koalicjant. Dla dobra Elbląga prezydent Wróblewski powinien poważnie rozważyć zmianę koalicjanta i podzielić się władzą wykonawczą. Wgrał wybory z kandydatem PiS-u i dzisiaj to on rozdaje karty, zapraszając do koalicji nic nie traci z władzy wykonawczej, a zyskuje sojusznika, którego szef jest najbardziej wpływową osobistością w Polsce i pozostanie nią przez najbliższe kilka lat. Tak sprzyjającej konstelacji Elbląg nie miał od 1989 roku – zbrodnią byłoby jej nie wykorzystać. Wystarczy popatrzeć jak płyną inwestycje do miejsc z których pochodzą wpływowi ludzie władzy – przykład Dolnego Śląska i premiera Morawieckiego jest tutaj bardzo wymowny. Ja wiem, że tak daleko idący pragmatyczny kompromis może budzić absmak, ale dobro naszego miasta Elbląga jest dalece ważniejsze, niż złe samopoczucie wielu tych, którzy są bardziej na lewo niż najtwardszy elektorat SLD i służb PRL-u. Można w wielu kwestiach nie zgadzać się z formacja rządzącą ale taki jest werdykt wyborców i należy go uszanować wykorzystując ukryte w nim szanse, bo mądra polityka – również ta lokalna – to sztuka wykorzystywania szans.
Stefan Rembelski