Będąc w Urzędzie Pracy zobaczyłam tak naprawdę, jak pracuje się w Urzędzie. Przez 40 minut, które tam spędziłam stwierdziłam, że to złota robota – pisze nasza Czytelniczka.
W urzędzie zjawiłam się ok. godz. 7:20. Mam chore dziecko więc chciałam załatwić sprawy jak najszybciej, żeby sąsiadka nie musiała z nim długo siedzieć. Po godz. 7:20 w Urzędzie Pracy zjawiają się urzędnicy, którzy przy wejściu do urzędu przykładają swoje identyfikatory do czytnika który rejestruje przyjście do pracy pracownika. O dziwo spora garstka urzędników zaraz po spełnieniu elektronicznego obowiązku wychodzi z Urzędu na zakupy do pobliskich sklepów. Czas pracy płynie od 7:30 ale taki urzędnik jest na zakupach, a w elektronicznej bazie ma zapis, że jest w pracy. Tak ma działać elektroniczny system rejestracji pracowników? Większość wydziałów i tak jest czynna od godz. 8.00 więc mają całe 30 min na zakupy w czasie pracy.
Wracając do tematu to bardzo negatywnie byłam zaskoczona Panią w informacji, która mimo, że była godzina 7:30 ( informacja czynna właśnie od 7:30) nie chciała przyjmować petentów, ponieważ była zajęta pogaduchami z koleżankami). Nowa Pani przyjechała do pracy rowerem, rower chowa w punkcie informacyjnym, a jeszcze pamiętam, jak kilka miesięcy temu jeden z chłopaków, który przyjechał podpisać listę w Urzędzie został skarcony przez ochroniarza, jak postawił rower pod drzwiami urzędu, żeby mu go nie ukradli. Chciałabym wszystkich poinformować, że chociaż część wydziałów Urzędu pracuje od 7:30 to radzę się nie fatygować tak wcześnie, bo i tak albo nie będzie urzędnika (bo jest w godzinach pracy na zakupach) albo Pani w Informacji nie nagadała się z koleżankami.
Chociaż kolejka do punktu informacji była spora, to pierwsza osoba została przyjęta ok 7:50. Mam nadzieje, że Pani naczelnik Urzędu Pracy przypatrzy się swoim pracownikom, bo nas bezrobotnych to boli, bo każdy chciałby mieć pracę i jeszcze móc w niej robić zakupy czy plotkować ze znajomymi.
Czytelniczka