Budzą litość. Zdesperowani zaczepiają na ulicy przechodniów. - Głodny jestem, da pani na chleb – proszą.
Bezdomni, bezrobotni, ludzie wyrzuceni na margines życia muszą sobie jakoś radzić, by przeżyć. Jedni zaczepiają przechodniów na ulicy i proszą o datek. Drudzy wynajdują jakiś rozklekotany wózek. Zbierają puszki lub makulaturę. Zaglądają do śmietników osiedlowych i tych w parkach. - To z własnej mojej głupoty - zwierza się pan Marek, od 10 lat bezdomny. - Piłem na umór. Gdy zmądrzałem jest za późno. Zbieram puszki po śmietnikach. Nie proszę nikogo o pomoc. No może czasem – przyznaje.
O takich jak pan Marek bezdomni mawiają giganci. - Tak się przyjęło, bo nie proszą o pomoc – wyjaśnia pan Mirek. - Honorni są.
Mężczyzna dobrze zna środowisko bezdomnych i wyrzuconych na margines życia. Też pił zdrowo. Gdyby nie pomoc w porę strażników miejskich zamarzłby na śmierć. - Wtedy zrozumiałem, że drugi raz nie będę miał takiego szczęścia – wspomina pan Mirek. - Zamieszkałem w Domu dla Bezdomnych Brata Alberta w Elblągu. Powoli przez kilka lat nauczyłem się normalnie żyć. Nie było łatwo. Mam nadzieję, że się już nie stoczę. Teraz zarabiam, mam gdzie mieszkać.
Pan Mirek ze swojego doświadczenia dobrze wie, że dla pieniędzy na zakup wódki lub narkotyków zrobi się wszystko. - Bywało, że wyciągałem rękę po datki – zwierza się. - Dobrze robili ci, którzy odwracali się ode mnie plecami. Pieniądze wydałbym na wódkę lub tanie wino.
Mirosława Marjańska, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Elblągu zgadza się z opinią pana Mirosława. - W żadnym wypadku datek niczego nie rozwiązuje, to pomoc doraźna – wyjaśnia. - Gdy spotkamy osobę, która żebrze, należy przekonać ją, by zgłosiła się do ośrodka pomocy społecznej. My udzielimy pomocy kompleksowej.
Mirosława Marjańska zwraca uwagę, że nasz datek, może być wydany na alkohol. - Wynika to z faktu, że zwykle przyczyną bezdomności czy braku środków do życia jest alkoholizm – stwierdza. - Nie jest to oczywiście regułą.