- Pod koniec kwietnia br. ruszyła druga edycja budżetu obywatelskiego (BO) w Elblągu. Zasady i organizacja toczka w toczkę jak pierwsza edycja. A szkoda. Szkoda, bo druga edycja mogłaby być lepiej zorganizowana - z zachowaniem elementów zalecanych przez środowisko badaczy budżetów obywatelskich, a przynajmniej bez błędów zauważanych w premierowej wersji - pisze Karol Gorobec z Elbląskiego Komitetu Obywatelskiego.
Żałuję tym bardziej, że od sierpnia do grudnia zeszłego roku wielokrotnie zwracałem uwagę na newralgiczne elementy elbląskiej organizacji BO, które okazywały się później faktycznie wadliwie działające. Wierzyłem wtedy, że przy projektowaniu drugiej edycji urzędnicy zasięgną języka wśród tych, którzy wyrażali wtedy jakiekolwiek konstruktywne opinie.
Doskonale rozumiem sytuację polityczną władz Elbląga - widmo, a później rzeczywistość referendum na pewno sporo namieszała i pokrzyżowała wiele planów. Tym bardziej też się dziwię, że temat budżetu obywatelskiego na rok 2014 nie był oczkiem w głowie Grzegorza Nowaczyka, czymś co mogłoby być swoistym lejtmotywem, produktem politycznym. O czym myślę?
Pierwszą edycję BO w Elblągu z pewnością należy traktować jako sukces. Niech potwierdzeniem będzie poziom zainteresowania elblążan i na poziomie zgłaszania projektów jak i głosowania. Można było iść dalej. Na fali tego zainteresowania swoimi okolicami można było stworzyć podwaliny pod działania rad dzielnicowych/rejonowych. Na początek: wyznaczyć partycypacyjnie granice i w to w te dzielnice/rejony "wsadzić" pieniądze z budżetu obywatelskiego. Tak zrobiła Dąbrowa Górnicza, chwalona przez środowisko badaczy ruchów miejskich za swój mechanizm BO. Zainteresowanych odsyłam pod adres: http://ngo.dabrowa-gornicza.pl/ogloszenia-um/1729-zgo-uwagi-do-modelu-bp. Takie wzmacnianie świadomości (mikro-) lokalnej tylko pozytywnie wpłynęłoby na poziom kultury politycznej elblążan i w efekcie na nasze miasto.
Z czasem powstawałaby grupy inicjatywne, którym można byłoby umożliwić tworzenia w/w rad dzielnicowych/rejonowych, które później mogłyby być kuźnią liderów w radzie miejskiej, która składałby się z samych asów i nie byłoby potrzeby odwoływanie ich.
Czego zabrakło (lub na co nie zwrócono uwagi - ale jeszcze nic straconego!) w elbląskim BO na 2014?
1. Ponownie przywiązano zadania do jednego z pięciu okręgów wyborczych, zabrakło szóstej puli środków na zadania o charakterze ogólnomiejskim lub ponad-okręgowym - znam przypadki, kiedy warte uwagi inwestycje zadania "przepadały" z powodu dziwacznego dzielenia ich na kilka (co najmniej 2) okręgów.
2. Nazwy projektów i ich opis - w zeszłym roku urzędnicy arbitralnie zmieniali nazwy zadań, a na kartach do głosowania i na stronie www urzędu nie było opisów projektów - jak więc ludzie mieli głosować nie wiedząc na co się głosuje?
3. Akt głosowania - chwała za możliwość głosowania online, "pała" za organizację głosowania metodą tradycyjną - wielki odsetek mieszkańców nie dostał obiecanych kart wyborczych do swoich skrzynek pocztowych. Czy nie lepsze byłyby obwodowe punkty głosowania i jeden/dwa dni przyjmowania lub pobierania papierowych kart do głosowania?
4. Kampania edukacyjna i promocyjna - wtedy czasu nie było, ale teraz? Należało przygotować elblążan do wzięcia współodpowiedzialności za swoje miasto i najbliższe okolice; wytłumaczyć czemu służy i może służyć BO; że to nie tylko "konkurs" - jak można było usłyszeć na mieście; ale przede wszystkim narzędzie edukacji finansowej.
5. Sposób głosowania - nie wyłączający, ale wartościujący. Każdy z pięć krzyżyków nie ma zawsze tej samej wartości co inny krzyżyk - dlatego trafniejszym i lepiej odzwierciedlającym opinię głosującego jest przyznawanie punktów w skali od "1" do "5" kolejnym projektom, gdzie jeden to projekt nieważny, pięć bardzo ważny i potrzebny.
Aaaale dość tego narzekania! Zachęcam wszystkim elblążan do zgłaszania swoich propozycji inwestycyjnych i programowych do elbląskiego budżetu obywatelskiego na 2014 rok.
Karol Gorobec
Elbląski Komitet Obywatelski