Dziki wychodzą z Krasnego Lasu w poszukiwaniu jedzenia. Zwierzęta podchodzą coraz bliżej osiedli mieszkaniowych. Szukają resztek w śmietnikach. Mieszkańcy obawiają się ataków. - Wielokrotnie sprawę zgłaszaliśmy do Zarządzania Kryzysowego w Elblągu, jednak bez efektów – mówi Ewa Przybyłek ze Spółdzielni Mieszkaniowej nad Jarem. Dziki - stają się coraz odważniejsze, ostatnimi dniami ślady po niezapowiedzianej wizycie, zostawiły pod Szkołą Podstawową nr 11.
Dziki na dobre zadomowiły się w mieście. Wszystko to za sprawą braku pokarmu i … życzliwości dokarmiających je elblążan. Takie sąsiedztwo nie wszystkim jednak odpowiada. Mieszkańcy osiedla Nad Jarem podnoszą alarm. Lokatorzy nie wychodzą z domów po zmroku w obawie przed atakami zwierzyny. Związek Łowiecki na podobne skargi jest bezradny.
- Mieszkańcy czują się zagrożeni. Spacerując z dziećmi, szczególnie wieczorem obawiają się, że dziki mogą ich zaatakować. Wielokrotnie sprawę zgłaszaliśmy do Zarządzania Kryzysowego w Elblągu. Wiosną tego roku zostały podjęte działania, które miały na celu usunąć dziki, poszukujące pożywienia na dzielnicy Nad Jarem. Optowaliśmy za tym, żeby zamontowane zostały odłownie. Te działania nie przyniosły jednak skutku. Spółdzielnia Mieszkaniowa Nad Jarem jest stroną poszkodowaną i nie jest odpowiedzialna za uporządkowanie terenu, który zdewastowały zwierzęta. Działania te należą do kompetencji Związku Łowieckiego - informuje nas Ewa Przybyłek ze Spółdzielni Mieszkaniowej Nad Jarem.
Jak się okazuje dziki są nie proszonymi gośćmi. Pamiętajmy jednak, że zwierzęta te przekopują trawniki, bo desperacko poszukują pożywienia, którego w lasach jesienią brakuje. Osiedla mieszkaniowe nie są dobrą bazą pokarmową. Dziki, nawet te oswojone, nie są zwierzętami domowymi – zagrażają bezpieczeństwu ludzi.