Decyzja władz miasta o przeniesieniu II ligowych rozgrywek piłkarskich, z modernizowanego stadionu przy Agrykola, na obiekt przy ul. Skrzydlatej, nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia. Zdaniem mieszkańców Zatorza – brak też argumentu organizacyjnego i ekonomicznego, nie mówiąc już o aspektach społecznych tego działania.
Informacja Biura Prasowego Urzędu Miasta o zaplanowanej przebudowie stadionu MOSiR przy ul. Skrzydlatej poruszyła mieszkańców Zatorza. Rzekome uwagi mieszkańców tej dzielnicy, które jakoby z nimi uzgodnione, zminimalizują uciążliwość życia sąsiadującego z obiektem osiedla domków jednorodzinnych i bloków mieszkalnych, mają się nijak do tego, czego należy oczekiwać już niedługo i na prawie dwuletni okres rozgrywek piłkarskich. Planowany termin oddania do użytku nowego stadionu - to jesień przyszłego roku.
O czym mówią mieszkańcy i co czeka zatorzan?
Zamiar realizacji pomysłu poczyniony został bez uświadomienia sobie (pomysłodawcom), jakie problemy dla mieszkańców Zatorza niesie ten zamysł. Nie jest przecież możliwe, aby uciszyć kibiców skandujących na rzecz swojej drużyny, a mamy w II ligowych rozgrywkach i Olimpię i Concordię. Nie można także wykluczyć obecności na meczach kibiców zespołów przyjezdnych i ich przemarszu ulicami Zatorza, na których nie należy wykluczyć również ulicznych burd. Już dziś widać niezły bałagan na Zatorzu, gdy rozgrywane są tylko mecze sparingowe. Złe przewidywania - tego, co się będzie działo później, kiedy rozpoczną się mecze mistrzowskie, nie są więc bezpodstawne.
Każda sobota i niedziela w okresie rozgrywek, to permanentny koszmar mieszkańców osiedli na Zatorzu, których i tak obarczono już setkami krążących po uliczkach „Elek”. Taki łączony stan rzeczy będzie trwał, co najmniej dwa sezony, tzn. dopóki nie zostanie oddany do użytku nowy stadion przy Agrykola, na który dopiero wtedy powrócą piłkarze Olimpii i Concordi.
Jak sobie wyobrażają życie zatorzan pomysłodawcy tego rozwiązania – tego nie wiem, ale nie tylko ja chciałbym to wiedzieć? Wiem natomiast, że obok ciągle zamykanych szlabanów na przejazdach kolejowych, mieszkańcy Zatorza będą podobnie musieli zamykać w swoich mieszkaniach okna i drzwi w każdą sobotę i niedzielę.
Wiem również i to, że zatorzanie mają prawo do spokoju i odpoczynku w swoich domach. Czy wiedzą o tym urzędnicy z Departamentu Sportu i Turystyki i czy wzięli pod uwagę te okoliczności? Na pewno nie.
Co zatem proponuję, aby „wilk był syty i owca cała”?
Po pierwsze, nie ma powodu, aby spieszyć się z przebudową stadionu na Skrzydlatej pod kątem samych rozgrywek tym bardziej, że mówi się o połączeniu obu elbląskich „olimpijskich” klubów. Może się przecież zdarzyć II ligowy awans, – czego życzę działaczom i piłkarzom Olimpii 2004 – wymuszający również licencję PZPN na obiekt przy ul. Moniuszki dla trzeciego drugoligowca w Elblągu. Warto, więc jeszcze raz przemyśleć racjonalnie ostateczne rozwiązanie.
Po drugie, kolejna przebudowa nowego przecież obiektu piłkarskiego przy ul. Skrzydlatej, (ukierunkowanego na szkolenie młodzieży i treningi piłkarzy), służąca drugoligowym piłkarzom na czas modernizacji obiektu przy Agrykola, nie ma też uzasadnienia kompleksowego i organizacyjnego. Czy nie efektywniej byłoby przenieść trybuny z Agrykola na stadion przy ul. Krakusa lub na ul. Moniuszki i zabezpieczać w ten sposób jeden z klubów na przyszłość? Nie widzę też przeszkód, aby zagospodarować boisko treningowe Concordii w parku Modrzewie, gdzie sama natura aż prosi się o taki obiekt a tym bardziej, że na zrekultywowanej płycie boiska pojawiła się nowa trawiasta nawierzchnia.
W każdym z wymienionych rozwiązań uniknie się zagrożeń i tego, co jest przewidywanym skutkiem nieprzemyślanej decyzji władz – żeby nie powiedzieć, fanaberii - o przebudowie obiektu przy ul. Skrzydlatej i wprowadzeniu na Zatorze II ligowych rozgrywek piłkarskich.
Mam nadzieję, że urząd miasta nie zlekceważy mieszkańców tej dzielnicy z powodu zbyt pochopnej decyzji, podjętej chyba tylko w kontekście wyborczej obietnicy oraz żądań kibiców domagających się (zresztą słusznie) budowy w Elblągu stadionu piłkarskiego bez tzw. przejściówek, które później nie będą efektywnie wykorzystane.
Edward Pukin