Nie, nie chodzi tu o rozwijającą się sieć handlową, ani nawet o jej logo – sympatycznego owada. Nasi Czytelnicy alarmują, że mieście doszło do inwazji azjatyckich biedronek. Te stworzenia od kilku lat okresowo stają się plagą dla sporej części mieszkańców naszego kraju. Są też groźne dla dzieci.
Owady zjadają naszą rodzimą biedronkę siedmiokropkę a ich wydzielina może być niebezpieczna dla dzieci i alergików.
Biedronki zwane arlekinowymi, sprowadzone do Europy jeszcze w latach 20. XX wieku, by zjadały mszyce, mają najróżniejsze kolory. Różnią się od naszej rodzimej biedronki nie tylko wielkością i liczbą kropek ale również ubarwieniem. Za głową mają znak w kształcie litery M lub W Spotyka się nawet osobniki czarne w czerwone kropki.
Są obrzydliwe – wzdryga się pani Krystyna, właścicielka jednego z mieszkań na elbląskiej Zawadzie.
Kobieta informuje, że azjatyckie biedronki pojawiły się kilka dni temu na jej balkonie. Podobnie było i w zeszłym roku.
Naukowcy tłumaczą, że biedronki arlekinowe wspaniale czują się na terenach zurbanizowanych, a nasze bloki przypominają im rodzime... góry. Nie roztkliwiajmy się jednak nad obcymi owadami. Gdy opanują już one nasze balkony, próbują dostać się do wnętrza mieszkania, by w nim przezimować. To nie przesada - w zamkniętych pomieszczeniach mogą stworzyć nawet kilkutysięczne kolonie. Dzieje się tak dzięki zapachowi, którym się „przywołują”.
Niechciany lokator jest agresywny.
Biedronka azjatycka może ukąsić człowieka, pozostawia wówczas mały ślad po ugryzieniu. Wywołuje też uczulenia u wrażliwych osób. Przyjmuje się, że około 10 proc. osób jest uczulonych na jej alergeny Hara 1 i Hara 2, które w znacznych ilościach znajdują się na powierzchni ciała i we krwi. Wydzieliny biedronek po zaschnięciu i rozdrobnieniu są też wdychane przez ludzi. Typowe objawy uczulenia na alergeny biedronki azjatyckiej obejmują alergiczne zapalenie spojówek, astmę, pokrzywkę i obrzęk ciała. Należy więc zachować ostrożność i nie dotykać tych biedronek gołą ręką, a następnie oczu i warg – mówi prof. dr hab. Stanisław Ignatowicz z Katedry Entomologii Stosowanej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Groźne owady należy więc bezwzględnie zwalczać, a martwe starannie usuwać.