Prezydent Jerzy Wilk, w swoim programie wyborczym zapowiadał zorganizowanie referendum w sprawie przyłączenia Elbląga do województwa pomorskiego. Tymczasem do takiego głosowania może w ogóle w listopadzie nie dojść.
W programie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości oraz Jerzego Wilka w przyspieszonych wyborach samorządowych w 2013 r. znalazł się zapis o zorganizowaniu referendum w sprawie przyłączenia naszego miasta do województwa pomorskiego.
„PiS chce zorganizować referendum w sprawie przyszłości Elbląga. Jerzy Wilk uważa, że należy dokonać korekty reformy administracyjnej kraju. Konieczna jest zmiana granic województwa pomorskiego i warmińsko- mazurskiego tak, aby w sposób racjonalny mógł funkcjonować nasz region wraz z całymi Żuławami, Zalewem i Mierzeją Wiślaną oraz z Trójmiastem. Referendum byłoby mocnym głosem mieszkańców skierowanym do władz centralnych. Drugim krokiem w kadencji 2014 -18 byłoby stworzenie silnego lobby parlamentarnego, wojewódzkiego i gminnego (w obydwu województwach) na rzecz zmiany reformy administracyjnej.
Referendum planujemy na dzień wyborów samorządowych w 2014 roku, żeby nie generować dodatkowych kosztów. Jak powszechnie wiadomo, zgody na odłączenie Elbląga od Warmii i Mazur nie będzie. Taka secesja naszego miasta do województwa pomorskiego sprawiłaby, że nasz obecny region nie miałby już racji bytu. Ponadto nadal nie ma jasnej deklaracji władz Pomorza czy chce w swoich granicach mieć także Elbląg”.
Tyle obietnice wyborcze PiS i prezydenta Wilka. Tymczasem PKW nawet nie chce słyszeć wspólnym organizowaniu referendum i wyborów powszechnych. Takie stanowisko został przedstawione, gdy w Krakowie chciano połączyć referendum w sprawie organizowania igrzysk z wyborami do Europarlamentu.
Co prawda szef Krajowego Biura Wyborczego Kazimierz Czaplicki mówi, że żaden przepis prawny nie zabrania przeprowadzenia w tym samym dniu wyborów ogólnokrajowych i referendów lokalnych. Podkreślił jednocześnie, że oba głosowania muszą odbywać się na podstawie odrębnych spisów osób, w oddzielnych komisjach obwodowych oraz lokalach wyborczych.
- Z przepisów Kodeksu wyborczego oraz ustawy o referendum lokalnym wynika wyraźnie, że należy sporządzić odrębne spisy (osób uprawnionych do udziału w głosowaniu) dla referendum oraz wyborów do Parlamentu Europejskiego. Komisje obwodowe muszą być różne, a głosowanie musi odbywać się w odrębnych lokalach wyborczych. Lokale te mogą znajdować się w tym samym budynku, ale muszą być wyodrębnione i wyraźnie oznakowane - zaznaczył Czaplicki. - Musi nastąpić rozdzielenie tych dwóch aktów głosowania, aby wyborcy nie byli wprowadzeni w błąd, jakie to głosowanie się odbywa, nie wrzucali przykładowo karty do głosowania nie do tej urny i odwrotnie - dodał szef Krajowego Biura Wyborczego.
Tak więc nie ma mowy, aby w Elblągu został zorganizowane referendum w sprawie wyjścia z Warmii i Mazur, razem z wyborami samorządowymi. Trzeba to przeprowadzić osobno, a to wygeneruje dodatkowe środki finansowe.
Tymczasem w budżecie miasta na 2014 r. nie znalazł się żaden zapis w sprawie zagwarantowania pieniędzy na referendum.
- Prezydent obecnie przebywa na urlopie. Jeszcze nie konsultowaliśmy tej sprawy – wyjaśnia Rafał Maliszewski, z biura prasowego prezydenta miasta. Tymczasem koszty takiego referendum, jeśli miałoby się odbyć osobno, będą spore.
Przypomnijmy, że ubiegłoroczne głosowanie w sprawie odwołania prezydenta Grzegorza Nowaczyka i radnych miejskich zamknęło się w kwocie 234 tys. zł. 164 tysiące złotych to koszt m.in. druku obwieszczeń, obsługa informatyczna komisji referendalnych, aktualizacja rejestru wyborców, oraz wynagrodzenie dla członków komisji referendalnych. Te wydatki finansowane są z budżetu miasta. Natomiast kolejne 70 tysięcy złotych to koszt wydrukowania kart do głosowania, nakładek na karty w alfabecie Braille'a oraz wynagrodzenie dla członków terytorialnej komisji wyborczej. Tą częścią wydatków obciążono Krajowe Biuro Wyborcze. Łącznie daje to kwotę ok 234 tysięcy złotych.