Liczby są bezwzględne: mające 780 lat (powstało w 1237 roku) miasto przez 378 lat swojego istnienia było (i jest) związane z Polską. Na okres, nazwijmy to umownie, „niemiecki” przypadają 402 lata. Czy neguje to polskość miasta? Sprawa nie jest prosta, i nie można sprowadzić jej do suchych cyfr i dat.
Zacznijmy od tego, że Elbląg powstał na ziemiach, które ani z Niemcami, ani z Polską nie miały nic wspólnego. Prusy, miejsce lokacji miasta, były terytorium zamieszkanym przez plemiona, od których zbiorczej nazwy obszar zyskał w historii swoją późniejszą nazwę. Sam Elbląg wybudowano na terytorium Pogezanów – będącym jednych z najbitniejszych plemion pruskich. Plemiona te należały do plemion bałtyckich, z których wywodzą się dzisiejsi Łotysze i Litwini (być może to właśnie z tego powodu część nacjonalistycznych środowisk naszych północno-wschodnich sąsiadów uważa, iż Elbląg – Elbingas, jak go nazywają, powinien wchodzić w skład „Wielkiej Litwy”).
Elbląg założyli w 1237 roku Krzyżacy. Choć pełna nazwa tego zakonu rycerskiego podkreśla jego niemieckość, brzmi bowiem: Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, to Krzyżaków nie można utożsamiać wyłącznie z tą narodowością. Zakon, choć przeważali w nim Niemcy, przyjmował w swoje szeregi także członków innych narodowości, w tym i... Polaków (ciekawostką jest, że w XVIII wieku wielkim mistrzem został... wnuk Jana III Sobieskiego).
Jakby jednak nie patrzeć na Krzyżaków, to nie założyli oni Elbląga jako miasta niemieckiego (w XIII wieku pojęcie przynależności narodowej było zresztą daleko różne od obecnego znaczenia tego terminu). Obdarzony szeroką autonomią gród należał także do związku miast hanzeatyckich i był wielokrotnie w sporze z Zakonem.
Choć w Elblągu mówiono po niemiecku i w tymże języku sporządzano większość dokumentów (nie zapominajmy o łacinie), to mieszkańcy miasta, a także jego władze absolutnie nie identyfikowali się z Niemcami, które zresztą z racji rozbicia na liczne państewka, były wówczas głównie pojęciem geograficznym a nie politycznym (władza spajającego je cesarza była nagminnie podważana przez władców poszczególnych krajów). Już w 1410 roku, po bitwie pod Grunwaldem, niemieckojęzyczna ludność Elbląga złożyła hołd królowi polskiemu Władysławowi Jagielle. Po pokoju toruńskim, w 1466, miasto zostało przyłączone do Polski. Pozostało w jej granicach do pierwszego rozbioru – w 1772 roku – gdy przypadło Królestwu Prus.
I dopiero od tej daty, czasu powstawania pierwocin współczesnych nacjonalizmów, można mówić o niemieckim okresie miasta, którego obywatele od XV wieku czuli się wiernymi obywatelami Polski, czemu wielokrotnie, mimo odmienności językowej, dawali świadectwo.
Koniec wieku XVIII i wiek XIX przeorał świadomość elblążan. Nacjonalistyczna heca kolejnych królów i cesarzy z dynastii Hohenzollernów została ukoronowana w wieku XX przez Adolfa Hitlera. Elbląg był już wówczas, jak nazywali go niemieccy historycy, „urdeutsche stadt Elbing” („odwiecznie niemieckim miastem Elbląg”). Był to pogląd dominujący zresztą nie tylko w środowisku niemieckich naukowców, którzy pomijali polski okres historii miasta, ale także w wśród zwykłych obywateli.
Przebudzenie tych ostatnich nastąpiło w 1945, gdy miasto wróciło (tak właśnie, wróciło) do Polski. Nie zmienia to faktu, że trudno mówić o wyzwoleniu Elbląga, gdyż większość jego niemieckich mieszkańców musiała opuścić miasto. Ich nikt nie wyzwalał, podobnie jak nikt nie wyzwalał stadt Elbing. Miasto zostało zdobyte siłą i wcielone w granice Polski.
Przez kilkadziesiąt lat o niemieckim okresie miasta nie mówiło się wiele. Z Elbląga robiono na siłę „miasto piastowskie”, choć akurat w okresie panowania tej dynastii Elbląg nie miał z Polską nic wspólnego.
Wahadło wychyliło się w drugą stronę po 1989 roku. Obecni mieszkańcy zainteresowali się najnowszą przeszłością Elbląga – tą sprzed 1945 roku. Chcieli wiedzieć, kto mieszkał w zajmowanym przez nich obecnie domu, jak żyli w mieście ich niemieccy poprzednicy, jakie firmy tu funkcjonowały… Zainteresowaniu zwykłych ludzi zaczęła towarzyszyć swoista lokalna polityka historyczna. Pojawiły się głosy o przywróceniu pomnika Hermana von Balka (na wpół mitycznego założyciela Elbląga) na Placu Słowiańskim (ciekawe, że nie postulowano zmiany nazwy tego placu, ale… wszystko przed nami). Niektórzy z nostalgią oglądali zdjęcia pomnika germańskiego wojownika z Gęsiej Góry (przepraszam, Góry Ericha Ludendorffa).
Zachwyt, bo trudno to inaczej nazwać, „niemiecką przeszłością” wyrugował u niektórych pamięć o polskim Elblągu – spadkobiercy wielowiekowych tradycji miasta w Rzeczypospolitej.
Smutne.