Wydawało się, że to klub radnych PiS może skurczyć się osobowo o przynajmniej jednego radnego. Taki zabieg byłby usprawiedliwiony w przypadku chęci zbudowania większości w Radzie Miasta dla prezydenta Witolda Wróblewskiego. Tymczasem PiS pozostał monolitem, a to PO straciła jedną radną. Jak do tego doszło?
Kiedy na ostatniej sesji Rady Miasta zabrakło na sali obrad radnej Marii Koseckiej, można było podejrzewać, że coś jest na rzeczy. Zwłaszcza, że odbywały się wybory do nowych komisji stałych Rady. Stało się też to, co zapowiadali radni Prawa i Sprawiedliwości. Zmieniła się ilość i nazewnictwo komisji stałych. Wiadome było, że zostanie zlikwidowana komisja bezpieczeństwa, której w poprzedniej kadencji szefowała Maria Kosecka. Ta komisja i sama przewodnicząca była solą w oku prezydenta Jerzego Wilka. Nie dziwi więc wcale fakt, że radni PiS, mając większość w Radzie Miasta, postanowili nie dopuścić do sytuacji, że Maria Kosecka znów stanie na czele tej komisji. Co zrobili? Zlikwidowali ten organ, powołując sześć innych komisji stałych. Nie da się również ukryć, że doszło do porozumienia między PO i PiS w sprawie wyznaczenia przewodniczących tych komisji. Głosowanie na sesji poszło łatwo i bez kontrowersji. Obie partie rozdzieliły stanowiska szefów komisji między siebie. SLD zostało całkowicie w tym rozdaniu pominięte.
Maria Kosecka, radna, która zdobyła praktycznie najlepszy wynik w wyborach do Rady Miasta, nie została uwzględniona do stanowiska szefowej żadnej komisji. Radna już zresztą wcześniej, w mediach, zapowiadała iż jest całkowicie prawdopodobne, że jej komisja bezpieczeństwa zostanie zlikwidowana. Kosecka zarzuciła jednocześnie Platformie Obywatelskiej, że partia nie konsultowała tych spraw z radnymi.
Po ostatnich wyborach samorządowych do głosu doszły w PO osoby preferujące dyktatorski styl rządzenia. Budują oni swoją pozycję poprzez partyjniackie rozdawnictwo stołków. Nie ważne co zrobiłeś i jakie masz zasługi, doświadczenie i kompetencje, ważna jest legitymacja! Taki model wypełniania obowiązków wobec wyborców mi nie odpowiada i wywołuje wręcz moje obrzydzenie – mówiła radna w wywiadzie dla dziennika Info.Elblag.pl. - Traktuję mandat bardzo poważnie, z należytym szacunkiem i w kontekście rozpisanego scenariusza przez autokratów uznałam, że „wybory” do komisji już się odbyły, a mój głos nie ma żadnego wpływu na obsadzanie funkcji. Ponieważ porządek obrad rady nie przewidywał innych punktów, poza obsadzaniem komisji, dlatego nie brałam udziału w tym przedstawieniu. Podział miejsc w komisjach jest kompromisem osiągniętym przez PO i PiS. Tak więc mamy do czynienia z kolejnym układem w zaciszu gabinetu. Czy ma to coś wspólnego z demokracją partycypacyjną? Moim zdaniem niewiele. Tak więc liderzy poukładali kto, gdzie i na jakiej pozycji.
Praktycznie potwierdza to Jerzy Wcisła, który w felietonie opublikowanym na łamach info.elblag.pl tak mówi: - Otóż mamy skłonność do gloryfikowania radnych żądnych krwi i wojowniczych, ale nie skłonnych do kompromisu. Taka postawa zakłada niestety, że racja zawsze jest tylko po jednej stronie. Tymczasem prawdziwe problemy potrzebują najczęściej merytorycznego zmierzenia się także z argumentami tych, którzy myślą inaczej.
Jerzy Wcisła nieco wcześniej w tekście potwierdził, że to radni PiS zdecydowali o likwidacji komisji bezpieczeństwa. Jakoby w zamian Platforma wysunęła propozycję powołania komisji polityki regionalnej i promocji miasta. Nie można więc uciec od wniosku, że obie partie polityczne po prostu porozumiały się w sprawie utworzenia nowych komisji i powołania przewodniczących.
Czy to może dziwić? Niekoniecznie. W Radzie Miasta niepodzielnie rządzi PiS i Jerzy Wilk, mając 13 radnych mogą zrobić praktycznie wszystko. Platforma, chcąc zapewnić jako taki komfort rządów dla Witolda Wróblewskiego, musi dogadywać się z Prawem i Sprawiedliwością. PiS natomiast jak na razie chce uniknąć opinii, że utrudnia życie prezydentowi miasta ze względów typowo politycznych. Stąd to łaskawe porozumienie z PO. Warunek mógł jednak być jeden. Maria Kosecka, która mówiąc delikatnie nie przepada za Jerzym Wilkiem, musiała zniknąć z ważnych funkcji w Radzie zdominowanej przez PiS. Jest więc radna niejako ofiarą kompromisu, który próbuje wypracować PO. Jerzy Wcisła za wszelką cenę chce bowiem uniknąć konfrontacji z PiS w Radzie Miasta, w której Platforma z góry skazana jest na porażkę. A zaognienie sytuacji może odbić się również na prezydencie Wróblewskim, którego PO popierała w wyborach.
Maria Kosecka może się jednak czuć zawiedziona. Jest rozpoznawalną i cenioną radną miejską. Startując z pierwszego miejsca listy PO w swoim okręgu, osiągnęła najlepszy wynik wśród kandydatów do Rady Miasta. Dzięki niej Platforma także zanotowała dobry rezultat. Wystarczy porównać wynik Marii Koseckiej z inną „lokomotywą” PO, czyli Antonim Czyżykiem, aby zauważyć, jak cenna dla PO powinna być radna Kosecka.
Jednak Jerzy Wcisła, szef PO w Elblągu dość brutalnie rozprawia się z niepokorną radną: - Widać jednak, że po wyborach dla Marii Koseckiej znacznie ważniejsze jest to, że – używając słownictwa radnej - zabrakło dla niej stołka, do którego się już przyzwyczaiła. Powyższe w zasadzie wszystko wyjaśnia – mówi Wcisła w info.elblag.pl.
Dziś jednak, pogruchotana po referendum PO, nie szuka już konfrontacji z PiS, ale porozumienia. A wojowniczo nastawiona do partii Jerzego Wilka Kosecka jest raczej dla Platformy przeszkodą niż zaletą.
Platforma straciła jedną radną. Będzie teraz musiała w Radzie Miasta szukać porozumienia nie tylko z PiS i SLD, ale także z Marią Kosecką. Przy takim rozkładzie sił w Radzie, nawet jeden głos będzie bardzo ważny przy istotnych dla prezydenta Wróblewskiego głosowaniach.
źródło: elpolityka.blox.pl