Czternastego kwietnia minął rok jak elblążanie w referendum odwołali prezydenta i radę miasta. To wystarczająca perspektywa, by spojrzeć bez zbędnych emocji na sprawy Elbląga, i na to wszystko, co się w czasie po referendum wydarzyło. Byliśmy przez kilka miesięcy obiektem zainteresowania całej polski, gościliśmy wszystkie ogólnopolskie media i polityków wszystkich partii z najwyższej półki.
Ogromnym pozytywem elbląskiej społeczności, była jej zdolność mobilizacji, do działania na rzecz miasta jako wspólnoty. Zmartwieniem napawa wynik końcowy, który jako żywo, przypomina dawne występy reprezentacji Hiszpanii w piłce nożnej, o której się mówiło, że grała tak pięknie jak nigdy dotąd – przegrała jak zawsze. Po referendum, rozstrzygnęliśmy o losach miasta do końca kadencji na zasadzie, zamienił stryjek siekierkę na kijek – ot taka nowa elbląska specjalizacja, prezydenta złego zamieniliśmy na jeszcze gorszego.
Konsekwencję tej zmiany, a właściwie jej braku obserwujemy z miesiąca na miesiąc - widzimy to w urzędzie, w spółkach miejskich, w codziennym funkcjonowaniu Elbląga, który zmierza w kierunku miasta upadłego. Ten proces został zapoczątkowany przez SLD, poprzez rządy PO, teraz jest kontynuowany przez PIS. Wspólnym mianownikiem tych rządów jest traktowanie finansów miasta, według powiedzenia z Kubusia Puchatka – łatwiej kijek pocienkować niż go potem pogrubasić. Nieprzemyślane, źle skalkulowane inwestycje duetu prezydentów Słonina – Wróblewski, przejęte z dobrodziejstwem inwentarza przez prezydenta Nowaczyka, pocienkowały finanse miasta tak dalece, że dług miasta znalazł się na krawędzi dopuszczalnych ustawowo 60 % . Referendum miało ten stan rzeczy zmienić, ale prezydent Wilk zamiast budżet pogrubasić, wzorem poprzedników pocienkował go jeszcze bardziej, poza dopuszczalną granice, zadłużając miasto o kolejne 50 milionów.
Wbrew pozorom nie mamy ambicji napisania tekstu humorystycznego, ale chcemy prostym tekstem uzmysłowić elblążanom, jak bezwzględne, zażyłe, partyjne koterie, niszczą miasto, wspierając się przy tym wzajemnie. Nikt nie ponosi żadnej odpowiedzialności, za doprowadzenie finansów miasta na skraj bankructwa. Wiceprezydent Wróblewski współodpowiedzialny za nietrafione inwestycje, awansował na członka zarządu województwa z rekomendacji PSL-u, prezydent Słonina został doradcą marszałka Protasa z PO, a skarbnik Pater dalej emituje obligacje i poprawia słupki w arkuszu kalkulacyjnym. Historyczne związki prezydentura Wilka z sojuszem, skutkują dzisiaj wzajemnością w powołaniach panów Słoniny i Mańkuta do rad nadzorczych spółek komunalnych, z pominięciem procedury konkursowej.
I tak to funkcjonuje, w zaklętym kręgu partyjnych przyjaciół, wszyscy spadają na cztery łapy, tylko miasto popada w ruinę. Tak na dobra sprawę jedynym kozłem ofiarnym, trochę na własne życzenie, został prezydent Nowaczyk – pozostali mogą spać spokojnie, kolektyw czy jak kto woli układ zamknięty. Ten sam mechanizm funkcjonuje w wyborach do parlamentu europejskiego – ci, którzy skazali miliony młodych ludzi na emigrację, dzisiaj awansują na euro posłów i będą apelować do rodaków o powroty do kraju. Obecny prezydent, na zasadzie teraz my, stawia sobie i swojej formacji dwa cele: nachapać się maksymalnie i za publiczne pieniądze zafundować Pisowi kampanię wyborczą.
Bolszewickimi metodami awansujemy swoich, bez zachowania pozorów. z pominięciem procedur konkursowych, zamiast ratunku dla budżetu, festiwal ruchów pozornych, populizm bez granic. Brak jakichkolwiek sensownych pomysłów na miasto . Prezydent, który kiedyś handlował szczotkami, dziś próbuje sprzedawać łopaty do kopania mierzei i to jest jego jedyny pomysł na Elbląg. Jak na tym wyszła spółdzielnia ELSIN to widać, jak na tym wyjdzie Elbląg też już widać. Po podzieleniu łupów, następuje metodyczna operacja uciszania krytyki, przy pomocy instrumentów władzy. Uderzenie w młodzieżową grupę medialną jest lokalnie wydarzeniem żenującym - karanie młodych ludzi za przekaz prawdziwy, rękami dyrektora szkoły jest czymś obrzydliwym, przypominającym czasy komunistycznej cenzury. A gdzie w tym wszystkim jest wyludniający się, dziurawy Elbląg? - on się pojawi we wrześniu w kampanii wyborczej, teraz dla rządzących jest najmniej istotny. We wrześniu wszyscy ci, którzy doprowadzili finanse miasta do ruiny, będą proponowali programy naprawcze, tak wiarygodne jak oni sami.
Co wobec tego mogą zrobić elblążanie, by w końcu tak jak Hiszpanie zdobyć mistrzostwo dla swojego miasta? - elblążanie muszą zagrać w jednej obywatelskiej drużynie, bo tylko wtedy mają szanse, mieć wpływ na losy miasta, szanse na odwrócenie niszczycielskiego trendu. Jest taka szansa - Stronnictwo Demokratyczne w Elblągu, po długiej turze rozmów, widzi takie otwarcie w różnych, aktywnych publicznie środowiskach elbląskich. Jest wola utworzenia dużego komitetu obywatelskiego, który kilka tysięcy głosów małych komitetów, zamieni w twórczą reprezentację w radzie miasta. Widzimy celowość szerokiej, wspólnej prezentacji pozytywnych programów, połączonych procedurą prawyborów, celem wyłonienia wspólnego obywatelskiego kandydata na prezydenta. Warto odłożyć szyldy by wspólnie pracować dla Elbląga.
Jako Stronnictwo Demokratyczne, mamy taką delegację naszych członków, by wykonać taką pozytywna pracę dla Elbląga, i to uczynimy, bo Elbląg zasługuje na to, by obronić go przed archaicznym, partyjniackim układem patologicznym. Elblążanie mają szansę Elbląg pogrubasić - zróbmy to razem.
Klub Stronnictwa Demokratycznego w Elblągu