Gdy jeden z ogólnopolskich portali stwierdził, bazując na elbląskich informacjach, że partia KORWiN wraz z liderem, Januszem Korwinem-Mikke się kończy, pokręciłem z przekąsem nosem i stwierdziłem, że to zdecydowana przesada, że takiego okrętu jak JKM nie można łatwo zatopić. I faktycznie, byłem zaskoczony, kiedy uświadomiłem sobie, że miałem rację. JKM nikt nie musi topić - on sam już dawno to zrobił a dziś zgrywa dużą, kolorową kukiełkę, której i tak już nikt nie słucha. I nawet się nie śmieje.
Nie przeczę, że ze średnim zainteresowaniem udałem się na spotkanie Janusza Korwin-Mikkego z elbląskimi „strukturami” partii KORWiN. Członkami partii? Działaczami? Dziwne byłyby te słowa w odniesieniu do kilkunastu osób zgromadzonych na sali, która większość z nich nawet nie ukończyła 18 roku życia. Ba, kiedy JKM zaczął wygłaszać swoje niezmienne od 30 lat idee, większość zgromadzonych „uczniów” lidera za o wiele ciekawsze zajęcie niż słuchanie go, uznało „grzebanie” w telefonach bądź… ziewanie. Wymowne? Nie do końca - największy uśmiech na mojej twarzy pojawił się, gdy w pierwszym rzędzie zobaczyłem tak zwaną „młodzieżówkę” Nowoczesnej, a kilka rzędów dalej - przedstawiciela „młodzieżówki” PiSu. Powiedzmy to sobie jasno i otwarcie - w Elblągu JKM i jego partii nie popiera już nikt!
- Witam nielicznie zgromadzonych, trzeba to sobie powiedzieć otwarcie. Przy tłumach, które są obecne na spotkaniach, to w Elblągu nie jest dużo co świadczy o sytuacji, jaka panuje w Elblągu.
Na samo spotkanie poszedłem jednak nie po to, aby posłuchać Janusza Korwin-Mikkego i jego „sposobów na politykę” (o tym słyszeliśmy już dziesiątki razy przy okazji każdego ze spotkań), ale przede wszystkim żeby usłyszeć stanowisko Prezesa w sprawie ostatnich elbląskich wydarzeń. Krótko wspominając: zarówno Michał Szydlarski jak i Łukasz Nosarzewski - „twarze” KORWiN - zdecydowali się opuścić szeregi partii i opublikować „płomienne” listy tłumaczące takie zachowanie. Każdy z nich miał „dość” braku wsparcia centrali, każdy z nich tłumaczył, że chodziło tylko o pieniądze, a nie o przekroczenie progu wyborczego.
I faktycznie, Janusz Korwin-Mikke odniósł się do tych wydarzeń na samym początku swojego przemówienia.
Najbardziej niepokojący stan partii jaki jest, jest właśnie w Elblągu, nie ukrywam. Do tego stopnia doszła sytuacja, że przed paroma chwilami mianowałem Prezesem Okręgu Elbląg pana Sławomira Kowalskiego z Iławy. Niestety, to jest oddział, który działa dobrze, sprawnie i nieustannie skarży się, że Elbląg mu przeszkadza a nie pomaga. Więc mianowałem.
Brawo, panie Prezesie. Z pewnością Prezes Okręgu Elbląg z Iławy pomoże w naprawieniu struktur (łudzę się, że jeszcze jakieś są) elbląskich.
JKM przyznał, że sam nie wie, co dalej z Elblągiem.
Prezesi oddziałów są wybierani a nie mianowani, więc w tej chwili do konwentu, który będzie dopiero za kilka miesięcy, to prezydium mogłoby mianować kogoś, ale nie do końca wiemy kogo.
Bingo, panie Prezesie. W Elblągu już nikt Pana nie popiera, a pana partia jest non stop wyśmiewana. Proszę się nie spodziewać, że znajdzie Pan aktywnych i zaangażowanych działaczy. No chyba że będą mieć po 13 lat. Wtedy okej.
Sytuacja w Elblągu jest bardzo dziwna, zawsze była. Zawsze w Elblągu było coś nie w porządku z partią, ale tym razem to już osiągnęło dno. I również, jak patrzę na salę, to coś tu w Elblągu nie jest w porządku.
Mamy też bardzo dziwną sytuację w całej Polsce, to trzeba powiedzieć sobie jasno. Ja nie będę mówił o ideologii, bo o niej mówiłem już parę razy. Będę mówił o sytuacji, w jakiej obecnie znajduje się Polska.
I dopiero w tym momencie JKM przestał się jąkać. Mówienie o tym samym od 30 lat rzeczywiście nie powinno być problematyczne. Natomiast komentowanie bieżących wydarzeń na „swoim podwórku” i nakreślenie jasno drogi, którą teraz powinna podążać partia KORWiN w Elblągu - już tak.
I teraz krótka retrospekcja historyczna. Wiele akcji i happeningów (chociażby pod siedzibą PO na Starym Mieście albo lista afer rządu PO-PSL), wiele niekiedy heroicznych walk (likwidacja Straży Miejskiej), dobre przygotowanie do wyborów (debata pomiędzy KORWiN a Kukiz’15), otwarta walka i mówienie „nie” uchodźcom - to jest według Janusz Korwin-Mikkego dno? Działacze elbląscy od początku do końca konsekwentnie wykonywali jego polecenia, stosowali i wdrażali w życie jego słowa, promowali jego ideę. Czy te wszystkie działania były słuszne - ocenili już dawno Czytelnicy i wyborcy przy urnach. Ale trzeba być skrajnie krótkowzrocznym człowiekiem, mało inteligentnym i mało bystrym, aby mówić o elbląskich działaczach KORWiN (dziś już ex-działaczach) „dno”.
W mojej ocenie „dnem” można nazwać całą partię KORWiN i kabaret, jaki jest przez nią fundowany. Nikt ani lidera, ani jej członków nie traktuje poważnie. A zdania pokroju „lepiej żyć w tyranii stalinowskiej niż w tyranii demokracji” są jak najbardziej „medialne” i z pewnością spowodują wzrost słupków poparcia.
Kończąc, Janusz Korwin-Mikke już jajecznicy w Elblągu nie usmaży. Dlaczego? Bo, po pierwsze, nie będzie miał z kim robić takich „akcji”, a po drugie nikt i tak by jej nie zjadł.