Nie ma kryzysu władzy. Rada Miejska podejmuje decyzje. Toczy się dialog między siłami tworzącymi ową Radę. I – wbrew autorom teorii spiskowych – ten dialog podobnie odbywał się wiele miesięcy temu jak i teraz. Zdarzało mi się nie raz opóźniać lub przerywać sesję, by dać szansę na znalezienie kompromisu przed głosowaniami. Na tym polega demokracja i w Elblągu bez wątpienia ten system funkcjonuje – mówi w wywiadzie dla elblag.net Jerzy Wcisła, przewodniczący Rady Miasta.
Co według Pana jest powodem, że w Elblągu odbędzie się referendum? Skądś przecież wzięło się to niezadowolenie grupy ludzi.
Znajduję trzy zasadnicze powody. Po pierwsze. Żyjemy w czasach gloryfikacji akcyjności i to najlepiej tej o negatywnym zabarwieniu. Łatwiej sprowokować protest niż np. udział w konsultacjach społecznych. Stąd wylew akcji referendalnych w całej Polsce. Jest to też inspirowane przez siły polityczne, które w czasie wyborów samorządowych nie istniały, a teraz chcą zaznaczyć swoją obecność. W Elblągu też inicjatywa wyszła od sił, które nigdy nie uczestniczyły w życiu samorządowym miasta. Po drugie. Kryzys nie jest faktem tylko medialnym, ale rzeczywistym. W Polsce dodatkowo wzmacnia go wchodzenie w okres między dwiema perspektywami finansowymi Unii Europejskiej. To czas zastoju inwestycyjnego. Nasze firmy też go odczuwają. Trudniej o pracę, o dobry dochód. Nic dziwnego, że narasta napięcie. Po trzecie. Polityka finansowa naszego Miasta w wielu dziedzinach wymaga pilnej naprawy. Choćby tak krytykowana gospodarka mieszkaniowa. 50 mln długów w tej sferze, zdegradowana infrastruktura, ok. 10-letnie oczekiwanie na mieszkanie – to kilka przykładów problemów, z którym bieżąca kadencja musiała się zmierzyć. Zderzenie tych trzech okoliczności: łatwości budowania nastrojów negatywnych, powszechnego kryzysu i konieczności naprawy lokalnej polityki finansowej musiało wywołać falę niezadowolenia. Prawdopodobnie też my – jako organy samorządowe – nie dość dobrze umieliśmy „sprzedać” motywy naszych działań, być może także chcieliśmy zbyt szybko wyjść na tzw. prostą, by przed następną turą środków unijnych odzyskać dużą zdolność inwestycyjną.
Jak Pan myśli, dlaczego władze miasta nie podjęły dialogu z grupą referendalną, gdy ta jeszcze nie zaczęła zbierać podpisów?
Przypomnę, że „grupa referendalna” jako partner do dialogu tak naprawdę nigdy nie istniała. Zawiązała się, jako inicjatywa odwołania władz samorządowych, a nie jako rzecznik jakichś konkretnych rozwiązań. Proszę zwrócić uwagę, że nawet dzisiaj, gdy już wiadomo, że referendum będzie – nie istnieje żadna programowa alternatywa. Ciągle słyszymy, że trzeba odwołać Radę Miejską i prezydenta. Nie bardzo wiem, co miałoby być przedmiotem dialogu? Zupełnie inną sprawą jest analiza powodów, dla których ponad 10 tys. mieszkańców Elbląga podpisało się pod żądaniem referendum. Z mieszkańcami musimy dialog uczynić efektywniejszym.
Mówi się głośno, że za referendum stoi Ruch Palikota, a jeśli nawet nie stoi to inspiruje – czy w Pana ocenie referendum jest faktycznie głosem niezadowolenia mieszkańców czy raczej sprytną akcją marketingową tej partii?
O obiektywnych – ogólnych i lokalnych - przyczynach niezadowolenia nieco mówiłem już wcześniej i nie mam zamiaru ich bagatelizować. Nie mam jednak wątpliwości, że są one wykorzystywane przez polityków, którzy widzą w referendum szansę na zaistnienie i ugranie czegoś dla siebie. Oczywiście, najaktywniejszy jest tu Ruch Palikota. Regionalny lider tego ugrupowania wcale nie kryje swojego zaangażowania. Mam nadzieję, że Elblążanie przez chwilę zastanowią się, czy kiedykolwiek ów lider i ta partia zrobili coś pożytecznego dla naszego Miasta. Ja takich przypadków nie znam.
Jak Platforma Obywatelska chce odeprzeć zarzuty grupy referendalnej. Podczas ostatniej sesji można było się przekonać, że PO jednak niejako na te zarzuty odpowiada liberalizując projekty niektórych uchwał.
Nasze reakcje dotyczą bardziej poprawy komunikacji z mieszkańcami niż dyskutowanie z zarzutami grupy referendalnej. Chcemy lepiej tłumaczyć nasze działania i lepiej wsłuchiwać się w głos mieszkańców. I w tej sferze inicjatywa referendalna nam pomogła. Bo do dialogu trzeba dwóch stron. A wiele środowisk w efekcie inicjatywy referendalnej jest bardziej skłonnych do artykułowania swoich opinii. Warto też uzmysłowić sobie, że chęć odwołania organów samorządowych w połowie kadencji, wygląda trochę jak wyrzucenie ekipy malarskiej pod zarzutem czynienia bałaganu, w chwili gdy ta zerwała pozostałości starej farby ze ściany. Elbląg jest w środku największych modernizacji ulic w ostatnich latach - więc bałagan jest nieunikniony. Moim zdaniem, władze należy rozliczać w normalnym cyklu wyborczym. A referendum jest bronią, którą winno się stosować, gdy nie działają procesy demokratyczne: jak to było np. w Olsztynie, gdzie doszło do skandalu obyczajowego.
Jest Pan przekonany, że zagraniczne wyjazdy prezydenta Nowaczyka przyniosą pozytywne rezultaty dla miasta?
Jak już mówiłem rok 2012 i 2013 to nie są dobre lata dla przyciągania inwestorów. Ale nie oznacza to, że nie należy ich szukać obecnie. Samorządy też konkurują o inwestorów. I nie ma co liczyć na to, że bez naszej aktywności ktoś się w Elblągu pojawi z waliza pieniędzy i pomysłem na biznes. To my musimy z takimi pomysłami wychodzić. Od lat zajmuje się aktywizacją transportu wodnego. Uczestniczę w działaniach w skali Unii Europejskiej i całego kraju, bo wiem, że dla elbląskiego partu, dla Zalewu Wiślanego, dla współpracy z Kaliningradem, dla odbudowy Wisły i połączenia z Niemcami trzeba wyjść poza Elbląg, bo tu u nas żadne decyzje nie zapadną. W tej filozofii mieści się też współpraca z Chinami. Przejęcie tylko 3% chińskiego eksportu, który będzie trafiał do UE przez rosyjskie porty nad Bałtykiem dałoby Elblągowi dwa tysiące miejsc pracy. Jest więc o co się bić – nawet jeśli to trochę kosztuje.
Czy basen miejski należało zamknąć? Może zamiast aquaparku należało wyremontować ten obiekt?
Nie mam w tej sprawie jasno sprecyzowanego poglądu. Nasz basen miejski kojarzy mi się nieco np. z autem syrenka: mamy do niego sentyment, ale w XXI wieku chcielibyśmy już jeździć czymś nowocześniejszym. W końcu aquapark ma prawie cztery razy mniejsza od Elbląga Ostróda. Elblążanom bardzo brakuje inwestycji, które poprawiają „luksus” mieszkania w naszym mieście, stąd Orliki, stadion, aquapark. Mam nadzieję, że powstanie realna koncepcja jego budowy i że Elblążanie będą mogli cieszyć się z tego obiektu.
Nie da się ukryć, że jest Pan niemal centralną postacią ostatnich ataków grupy referendalnej i Ruchu Palikota. Nie męczy Pana to stanie na pierwszej linii frontu?
Szczerze mówiąc ja tych „ataków” nie widzę. Tzn. nie widzę zarzutów, za to codziennie odbieram sygnały, że ktoś chce mnie obrazić, przypisać mi jakieś niecne zamiary, dorobić mi „brodę” przeinaczając fakty lub je po prostu zmyślając. Oczywiście, że to boli. Ale ma to jeszcze jeden - w moim odczucie - gorszy skutek. W ten sposób wspaniałe medium, wręcz stworzone do dyskusji wypchnęło w niebyt tych, którzy mieliby coś do powiedzenia, ale nie chcą uczestniczyć w tym spektaklu. I jeszcze jeden niezauważalny przez wielu skutek. Otóż wiele osób nie uczestniczy w życiu publicznym bojąc się, że staną się obiektem ataków. Ja należę do tego pokolenia, które walczyło o wolność słowa. Ale nie walczyłem o wolność od odpowiedzialności za słowo. Niestety, dzisiaj anonimowość zabiła odpowiedzialność za słowo, a tym samym korzyści z tej wielkiej zdobyczy jaką jest wolność słowa.
Czy usłyszał Pan jakąś konkretną propozycję programową dla miasta od grupy referendalnej lub Ruchu Palikota?
Nie i bardzo boleję nad tym, że tak łatwo można stać się trybunem ludowym: bez konieczności przestawienia jakiegokolwiek programu. Inicjatywa referendalna ma cechy rewolucji: zjednoczmy się wszyscy, bo trzeba odwołać, zniszczyć władzę. Ale co potem, co w zamian? O tym nikt nic nie mówi. A chyba mieszkańcy powinni wiedzieć, czy odwołując obecną władzę mogą liczyć na lepszą?
PiS i Ruch Palikota zawierają egzotyczną koalicję, aby wesprzeć referendum. Platforma do tej pory nie wydała jednoznacznego stanowiska w tej sprawie. Za to poparcie prezydenta przyszło od Elbląskiego Komitetu Obywatelskiego. Tworzą się dwa bloki walki o przyszłość miasto?
Trudno mówić o koalicji, gdy nikt nie rozmawia o programie. Platforma Obywatelska nie bardzo ma się do czego odnieść. Elbląski Komitet Obywatelski przyjął stanowisko bardzo merytoryczne i w pewnym sensie podobne. Zwrócił uwagę na brak w inicjatywie referendalnej pozytywnych propozycji. Z tych samych powodów trudno mówić o powstawaniu jakichś przyszłościowych bloków. One też muszą bazować na programie. Ale cieszę się, że są w Elblągu środowiska, które ponad zrywem rewolucyjnym potrafią zadać pytanie: do czego to wszystko ma prowadzić?
Platforma Obywatelska jest zadowolona z rządów prezydenta Nowaczyka? Popieracie wszystkie działania? Czy też dostrzegacie błędy, które trzeba skorygować. Np. natychmiast zdymisjonować dyrektora MPO czy poszukać innej formuły dla DKS, zmniejszyć podwyżki czynszów komunalnych?
Udzielam odpowiedzi we własnym imieniu, nie w imieniu PO. Nie ma jednak żadnych powodów, by nie stawiać znaku równości między działaniami PO i popieranych przez nią organów samorządowych: radnych PO i prezydenta Miasta. A co do błędów: ten ich nie robi, który nic nie robi. Ale największym, a przy tym najtrudniejszym do oceny błędem jest grzech zaniechania. W Polsce jest to popularna postawa: nic nie robić i się nie narażać. Już nie raz pokazaliśmy, że potrafimy zmienić zdanie pod wpływem argumentów. Mam nadzieję na większy udział mieszkańców w dyskusji o sprawach miasta. I mam też nadzieję, że ich celem nie będzie szukanie kozłów ofiarnych – to stary politykierski sposób na rozładowanie napięć, rzadko wsparty argumentami merytorycznymi. Ale jeżeli takie się pojawią...
Załóżmy, że referendum będzie nieskuteczne. Co powinno się zmienić w stylu zarządzania miastem? Ludzie skarzą się na brak dobrego przepływu informacji od prezydenta.
Rzeczywiście musimy szukać możliwości kontaktu z mieszkańcami. Na pewno będziemy szli w kierunku partycypacji społecznej w rządzeniu, przekazując mieszkańcom część uprawnień. Budżet obywatelski pokazał, że to dobry kierunek. Następna będzie inicjatywa społeczna – czyli wsparcie dla tych mieszkańców, którzy chcą coś zrobić, ale nie mają środków na materiały. Mamy jeszcze kilka pomysłów modyfikujących styl zarządzania miastem. Wierze, że mieszkańcy dadzą nam szansę, by je wprowadzić w życie.