Karuzela obietnic ruszyła. Kandydaci na radnych i prezydenta miasta prześcigają się w składanych deklaracjach wyborczych. Czy jednak mogą Oni zrobić dla nas wszystko? Na co trzeba uważać, aby nie dać się „nabić w butelkę”?
Oto kilka deklaracji, które pewnie padną, albo będą padały w czasie tej kampanii wyborczej, a których radni ani prezydent miasta nie będą w stanie spełnić. Lepiej o tym wiedzieć, nim damy się nabrać.
1. Przekop przez Mierzeję Wiślaną Ta inwestycja jest po prostu zbyt kosztowna nie tylko dla samorządu miejskiego, ale nawet dla wojewódzkiego. Z przekopem przez Mierzeję musi zmierzyć się rząd Polski i pohukiwania prezydenta Wilka w tym kierunku na nic się nie zdadzą.
2. Tworzenie nowych miejsc pracy Żaden radny ani prezydent nie stworzą nowych miejsc pracy. Chyba, że w Urzędzie Miejskim i w spółkach podległych samorządowi. To inwestorzy – przedsiębiorcy tworzą miejsca pracy, korzystając z możliwości, jakie oferuje im miasto – np. zwolnień z podatków lokalnych czy pomocy w uzyskiwaniu kontaktów biznesowych.
3. Wspieranie lokalnych przedsiębiorców To mit. Władza najlepiej zrobi, jak nie będzie przeszkadzała. Samorząd powinien ewentualnie wspierać nowych przedsiębiorców, ułatwiając im start w biznesie. Jak choćby tworząc inkubatory przedsiębiorczości czy wynajmując im lokale na preferencyjnych warunkach. Każdy przedsiębiorca, słysząc, że politycy chcą wspierać Jego biznes, zaczyna się bać.
4. Pozyskiwanie nowych inwestorów Z reguły takie obietnice kończą się na wyjazdach na targi czy spotkania inwestycyjne. Efekt praktycznie żaden. Jednak to sami inwestorzy podejmują decyzje o lokalizacji swojego biznesu, analizując różne oferty miast i ich propozycji. Politycy lubią natomiast „podpiąć” się pod nowe inwestycje, chętnie fotografując się na tle hal produkcyjnych na Modrzewinie.
Jeśli zetknęliście się z jakimiś kolejnymi, innymi mało realnymi obietnicami wyborczymi kandydatów, piszcie o tym w komentarzach.