Przez cały weekend otrzymywaliśmy sygnały od naszych Czytelników o masowym śnięciu ryb w okolicach jeziora Drużno. Problem okazał się bardzo poważny, a przywrócenie stanu gospodarki wodnej sprzed wydarzenia jest praktycznie nierealny.
Aby uzyskać jakiekolwiek informacje na ten temat skontaktowaliśmy się z Polskim Związkiem Wędkarskim, a dokładnie z dyrektorem panem Krzysztofem Cegiel. Okazuje się, że cała sytuacja wydała się z początku niegroźna.
Pierwszą informację o śniętych rybach otrzymaliśmy od wędkarzy dokładnie 18 maja. Następnego dnia pojechałem we wskazane miejsce osobiście. Rzeczywiście, widok już wtedy był zastraszający. O całej sytuacji zawiadomiliśmy Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Olsztynie, oddział w Elblągu. Urzędnicy pobrali próbki do wszystkich niezbędnych badań, jakie miały na celu ustalenie przyczyny śnięcia ryb.
Zdechła ryba unosi się, gdy zaczyna się rozkładać. Puchnie, tworzą się w niej pęcherze wodne, które wypychają rybę ponad powierzchnię wody. Taki właśnie widok zastali najpierw wędkarze, a później urzędnicy.
Pracownicy biura Polskiego Związku Wędkarskiego uprzątnęli 67 kilogramów śniętej ryby z gatunku boleń, węgorz, sandarz, szczupak, lin ale i również gatunków objętych ścisłą ochroną gatunkową jak np. różanka. Śniętą rybę przekazaliśmy do zakładu utylizacji. Koszt to około 400 zł – informuje nas Krzysztof Cegiel.
Niestety, proces w dalszym ciągu trwał. Do 25 maja łącznie wyłowiono prawie 1100 kilogramów śniętej ryby. A to jeszcze nie koniec. Krzysztof Cegiel mówi nawet o dwóch tonach ryb. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że może być ich jeszcze więcej. Koszt utylizacji ponad tony ryb wyniósł 2 tysiące złotych.
Przyczyny zatrucia nie są na razie znane. Wszystko będzie wiadome, gdy Inspektorat opublikuje wyniki pobranych próbek. Na dzień dzisiejszy wiadomo, że do zatrucia doszło na odcinku 10 kilometrów rzeki Wąskiej, od drogi ekspresowej Warszawa-Gdańsk do wpływu na jezioro Drużno. Dodatkowo zostało zanieczyszczone około 200 hektarów samego Drużna. Śmiało można więc mówić o katastrofie.
Nie znamy sprawcy. Sprawcy, bo na pewno całą katastrofą ekologiczną spowodował człowiek, tego jesteśmy pewni. Z wyłowionych ryb były przepiękne okazy: liny do 4 kilogramów, szczupaki od 12 do 13 kilogramów i długości około 110 centymetrów. Na to, aby cały ekosystem wodny powrócił do normalności potrzeba będzie nie kilku miesięcy, ale na pewno kilku, jak nie kilkunastu lat.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że tak naprawdę nikt nie chce wskazywać winnego, który zapłaci przynajmniej kilka milionów złotych kary. Nasi rozmówcy wykluczają, jakoby do skażenia doszło przez nawozy, które spłynęły z okolicznych pól. Wszystko wskazuje na to, że winny jest człowiek.
Wszystkie zdjęcia są autorstwa Zefiryna Pągowskiego. Serdecznie dziękujemy za możliwość udostępnienia ich na naszej stronie.