Słowa Alberta Camusa są doskonałym podsumowaniem tego, co można zaobserwować pod niektórymi artykułami w naszym serwisie, czyli krytyki. Zasadniczo krytykę w komentarzach podzielić można na: konstruktywną i drapieżną. Pierwsza nie wymaga wyjaśnień, ale przy drugiej warto się zatrzymać dłuższą chwilę.
Polska jest wolnym krajem i każdy ma prawo do wyrażania własnej opinii. Nie może być jednak tak, że ktoś feruje wyroki, nie znając nawet części prawdy. Mówię tu o komentarzach, które wskazują na brak obiektywizmu redakcji, na jej upolitycznienie czy upodobnienie do redakcji innych serwisów (w negatywnym sensie). Jakże łatwo jest oceniać czyjąś pracę, nie znając jej specyfiki...
Dziennikarzem jestem od ponad miesiąca, a praca w redakcji elblag.net to obok doskonałej możliwości zdobycia doświadczenia także znakomita sposobność poznania wielu interesujących ludzi. Każdy z pracujących tu dziennikarzy jest inny, a przez to ich teksty tchną indywidualizmem. Owszem, nie ustrzegamy się błędów, wszak „nie myli się tylko ten, kto nic nie robi”.
Przyczynkiem do napisania niniejszego tekstu były liczne komentarze, które uderzają w redakcję jako całość. Jako członek redakcji postanowiłem zabrać głos, bowiem uważam za nieuczciwe wrzucanie wszystkich do jednego worka, podczas gdy tak naprawdę ktoś z komentujących ewidentnie próbuje zaszkodzić serwisowi elblag.net.
Nie opowiadam się za żadnym z ugrupowań politycznych, nie faworyzuję nikogo kosztem innych osób, nie jestem nieobiektywny. Staram się wykonywać swoje obowiązki najlepiej, jak potrafię. Podobnie czynią moi koledzy. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że – jak powiadają – jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził. Czy jednak jest to wystarczający powód, by źle mówić o mnie i moich kolegach?
Teraz słów kilka o zarzucie braku obiektywizmu serwisu. Zapewne niewielu z Was, Drodzy Czytelnicy, wie w jaki sposób finansowany jest portal internetowy. Z wkładu własnego wydawcy? Tak, jeśli ma on „forsy jak lodu”. Kiedy mówimy o młodym, rozwijającym się portalu, jego źródła finansowania to w dużej mierze reklamy, PRZERÓŻNE reklamy – od ofert supermarketów po te polityczne.
Jakiekolwiek stwierdzenia, że ktoś jest stronniczy ze względu na reklamy, jakie publikuje, są, mówiąc łagodnie, niesprawiedliwe i wynikają z niewiedzy komentującego. Ilość pewnych reklam politycznych wcale nie oznacza, że elblag.net się sprzedał, jak sugerowali to niektórzy komentatorzy. Oznacza to, że na samym dobrym słowie daleko się nie zajedzie, a pieniądze na działalność skądś brać trzeba. To niestety wciąż trudne do zrozumienia dla wielu ludzi.
Rynek mediów jest dość specyficzny. Sposób pokazywania informacji i komunikowania o wydarzeniach na poszczególnych portalach jest wynikiem tego, czego oczekują czytelnicy. Porównywanie dziennikarzy serwisu elblag.net do tych, pracujących w redakcji portalu elblag24 to kolejne zbyt daleko idące uproszczenie. To, o czym piszemy dla naszych Czytelników i sposób, w jaki to robimy jest odpowiedzią na oczekiwania odbiorców.
Niestety jest tak, że o napadach, wypadkach, aferach czy innych gwałtownych w swoim przebiegu wydarzeniach chętnie się czyta. O wiele bardziej chętnie niż o tym, co ktoś robi dla miasta, że ktoś komuś pomógł czy wykazał się inicjatywą. Rzecz jasna nie demonizuję Was, Drodzy Czytelnicy, ale sami przed sobą przyznajcie, że jest tak, jak piszę.
Mam nadzieję, że mój punkt widzenia przedstawiony wcześniej sprawi, że przy następnej okazji zastanowicie się chwilę nad tym, co chcecie napisać, gdybyście zdecydowali się skomentować któryś z naszych artykułów.