Pod koniec marca bieżącego roku wydane zostało obwieszczenie Wojewody Pomorskiego, w którym zawarto informację o wniesieniu odwołania od jego decyzji, dotyczącej wydania pozwolenia na realizację zadanie inwestycyjnego, polegającego na budowie odcinka drogi S-7 z Gdańska do Elbląga. Komu zależało na wstrzymaniu robót?
Informacja o przetargu na budowę drogi S-7 z Gdańska do Elbląga, pojawiła się na łamach naszego portalu w sierpniu ubiegłego roku. Dwa miesiące później pisaliśmy, że aż 16 firm i konsorcjów zainteresowanych jest budową wspomnianego odcinka. Ostatecznie gdański oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wytypował firmę, której zadaniem było przygotowanie projektu budowy „siódemki”.
Projekt ten zakładał jednak budowę drogi przez tereny ważne ze względu na przebywające tam dzikie zwierzęta. Aby nie ingerować w ich życie i nie przeszkadzać im w przemieszczaniu się, postanowiono o wybudowaniu specjalnych przejść, z wykorzystaniem szlaków migracyjnych. W końcu na początku stycznia bieżącego roku wydano zgodę na realizację inwestycji, polegającej na budowie odcinka „siódemki” z Koszwał (Żuławy Gdańskie) do Nowego Dworu Gdańskiego.
Dwa miesiące później wydano kolejny ZRID, tym razem na budowę odcinka S-7 z Nowego Dworu Gdańskiego do Kazimierzowa pod Elblągiem. Okazało się jednak, że są ludzie, dla których budowa „siódemki” jest problematyczna. Niedawno do Wojewody Pomorskiego wpłynęło pismo, zawierające odwołanie od jego decyzji, zezwalającej na budowę drogi S-7. Jak wyjaśnia Roman Nowak, rzecznik wojewody:
Odwołanie to złożyła osoba prywatna, która już wcześniej wymieniała korespondencję z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad. W piśmie, złożonym do wojewody osoba ta twierdzi, że w roku 2007 nie zostały przeprowadzone obowiązkowe konsultacje społeczne. To w zasadzie jedyny zarzut, który pojawia się w odwołaniu.
Konsultacje, o których mowa, w istocie się nie odbyły czy było wręcz przeciwnie? Aby to wyjaśnić, skontaktowaliśmy się z gdańskim oddziałem GDDKiA. Tam poinformowano nas:
Zarzut, kierowany pod adresem GDDKiA, z którego wynika, że konsultacje społeczne nie były organizowane, jest bezpodstawny. Stosowne spotkania, informujące o przygotowywaniu do budowy drogi S-7, odbywały się regularnie, zgodnie z planem.
Powód odwołania od decyzji wojewody wydaje się być co najmniej dziwny. Komu zależało na tym, by budowa się nie rozpoczęła? Trójmiejscy dziennikarze pozyskali informacje, z których wynika, że pismo miała złożyć osoba, chcąca jakiś czas temu wydzierżawić lub sprzedać teren z przeznaczeniem pod budowę stacji paliw przy dotychczasowej „siódemce”. Skoro jednak interes nie wypalił, złożyła stosowne odwołanie.
Pracownicy gdańskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad przekonują:
Odwołanie to w żaden sposób nie wpłynie na rozpoczęcie inwestycji i przebieg prac budowlanych.