Nawet siedem razy dziennie elbląscy policjanci są wzywani do sklepów spożywczych. Powód? Złapani na gorącym uczynku złodzieje. Kradną już teraz – bogaci, biedni, dorośli i dzieci. Nie ma tu już żadnej reguły. Ochrona sklepów podejrzewa, że udaje się złapać tylko 2 na 10 złodziei. Sieci oficjalnie strat nie podają.
Zwykły dzień w Elblągu. Dochodzi godz. 13.00. Policjanci otrzymają komunikat – mają udać się do jednego ze sklepów sieciowych. Tam ujęty został złodziej. Na miejscu okazuje się, że to kilkunastolatek. Chciał ukraść dwa batony i napój. Towar jest nietknięty, więc wraca do sklepu. Chłopak ma 18 lat. Zostaje spisany i otrzymuje mandat za wykroczenie. Ochrona sklepu obserwuje chłopaka. Starają się zapamiętać twarz. To ważne.
Kradną wszyscy
- Nie ma już reguły – mówi Mirosław, 52 lata. W ochronie sklepu pracuje od sześciu lat. Wcześniej był strażakiem. - Widzisz dobrze ubranego gościa, dobry telefon, portfel dość gruby, wypchany. Nagle okazuje się, że pod kurtką ma już słoik kawy i piwo. Złapany, płaci za towar, prosi aby nie robić zamieszania, nie wzywać policji. Jednak musimy, taki mamy nakaz.
Policja przyjeżdża, spisują złodzieja. Jednak jeśli kwota towaru nie przekroczyła 400 zł, kara jest niewielka, ponieważ to jest wykroczenie.
- Wiedzą, że granica za wykroczenie podeszła w górę. Przedtem to było 250 zł, teraz 400 zł. To rozzuchwala, szczególnie młodocianych przestępców. Mamy z tym sporo pracy – mówi jeden z elbląskich policjantów.
Mirosław z ochrony dodaje, że złodzieje najczęściej próbują chować towar w torbach, które wnoszą do sklepu. Twierdzą, że kupili to wcześniej, w innym miejscu.
- Musimy mieć wszystko na oku. Ponieważ ciężko udowodnić, że ktoś, coś w torbie schował z tego sklepu. Klientów, którzy chodzą po sklepie z pełnymi siatkami, obserwujemy uważnie – mówi.
Są też głodni. Oni jedzą w sklepie, piją. Nic nie wynoszą. Często bezdomni. Czekają spokojnie na policję. Wiedzą, że mundurowi nic im nie zrobią. Ważne, że się najedli. Kobiety często próbują wynieść kosmetyki. Jak się uda raz, wracają po kolejny towar. Tak długo, aż wpadną.
- Nie wiem ilu osobom się udaje wynieść towar i na jaką wartość. Sklepy się takimi danymi nie chwalą – dodaje Mirosław.
Dla sportu i zabawy
Janina pracuje w jednym z osiedlowych sklepów. Jak mówi, uważnie obserwuje klientów. Szczególnie młodzież, gdy do sklepu wpadają dużą grupą.
- Robią zamieszanie, kilku biega po sklepie, dwójka o coś pyta. Aby zająć czymś sprzedawców. Nie mamy ochrony w sklepie. Są tylko kamery i my. Musimy być czujne – dodaje. Kiedy już złapią złodziejaszka z batonem czy czekoladą, po odebraniu rzeczy puszczają wolno. Straszą tylko policją.
- Co mam zrobić. Widzę, że to biedne dziecko. Widać po ubraniu. Nie mam serca zatrzymywać i wzywać policji. Ważne, że towar wraca na swoje miejsce. Dzieciak wystraszony... do następnego razu – mówi. - Jak złapię, pytam: po co to zrobił? Odpowiada, że założył się z kolegą albo z nudów...
Łapią złodzieja i dają mandat
Nawet siedem razy dziennie elbląscy policjanci jadą do zgłoszenia w sprawie ujęcia złodzieja w sklepie. Często kończy się tylko na... mandacie. Od kiedy posłowie zdecydowali, że kradzież do 400 zł to wykroczenie, złodzieje zrobili się bardziej zuchwali.
- Jeśli towar nie jest uszkodzony, wraca do sklepu. Policjanci dają mandat w wysokości od 20 zł do 500 zł delikwentowi – mówi asp. Krzysztof Nowacki, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Elblągu. - Bardzo dużo zgłoszeń tego typu mamy ze sklepu Kaufland. Zdarzają się też Biedronki.
Krzysztof Nowacki pamięta jeden przypadek kradzieży w sklepie. Pomysłowy złodziej w końcu jednak wpadł.
- Chłopak wynosił z jednego ze sklepów gry komputerowe. Zrobił sobie taki kartonik, w którym ukrywał gry. W ten sposób czujniki na bramce nie wykrywały wynoszonego towaru – mówi Nowacki. - Wyniósł w ten sposób około 30 gier na łączną kwotę 2 tys. zł. Ponieważ ten proceder miał charakter ciągły, było to już przestępstwo.
Ile towaru codziennie ginie ze sklepów w Elblągu? Tego nie wiadomo. Sieci handlowe nie chwalą się takimi danymi. Zaostrzają za to środki do walki ze złodziejami. Instalowane są kamery, bramki z czujnikami. Ochroniarze często są ubrani „po cywilnemu”.
- Będą jednak kraść – mówi ochroniarz Mirosław. - Jedni z biedy, inni z chęci zysku a jeszcze inni po prostu dla sportu i zabawy.