Przedterminowe wybory samorządowe w naszym mieście miały zupełnie odmienny charakter, aniżeli wynikałoby to z założeń samorządowych. Chyba wielu z nas zaskoczyło tak masowe zainteresowanie polityków centrali partyjnych, dosłownie wszystkich opcji politycznych - pisze Krzysztof Sidorkiewicz z Elbląskiego Komitetu Obywatelskiego.
Elbląg przez ostatnie tygodnie był swoistym poligonem doświadczalnym przed kolejnymi wyborami. W roku niewyborczym okazało się, że pojawiła się możliwość sprawdzenia realnego poparcia, nie tylko sondażowego, bo wiadomo, że z tym różnie bywa. Elbląg należy do miast powyżej 100 tys. mieszkańców, więc próba wyborcza jest stosunkowo duża. Poza tym w ostatnim czasie zmieniły się tendencje w sondażach ogólnopolskich, PO zaczęła tracić poparcie, a PiS powoli je zyskiwał, a nawet w niektórych sondażach stał się liderem. Dla mniejszych ugrupowań „poligon elbląski” stał się walką o życie. Solidarna Polska starała się przekroczyć próg procentowy, a Ruch Palikota badał poparcie dla nowej inicjatywy Europa+, w wersji elbląskiej Ruch Palikota Elbląg+. Po wyborach przewagę na lewicy utrzymało SLD. W wypadku Elbląg+ wparcie Janusza Palikota, Aleksandra Kwaśniewskiego, czy Marka Siwca nie przyniosło żadnego efektu. PSL, mając świadomość niewielkiego poparcia w mieście, wsparło Witolda Wróblewskiego, który uzyskał ze swoim komitetem dobry wynik wyborczy i wygląda na to, że będzie „języczkiem” uwagi w rozmowach koalicyjnych. A sama kampania wyborcza? W ostatnich dniach sięgnęła bruku, podobnie zresztą jak w kampanii referendalnej…. Ile kolejnych osób uzna, że polityka to bagno? Ile osób odsunie się od aktywnej działalności, gdyż nie chce firmować takich zachowań, nie chce w tym uczestniczyć? W takim razie, kto zostanie w tzw. polityce? Aż strach pomyśleć…
Ordynacja do zmiany (rada miejska)
To nie jest nowy pomysł. Już w 2010 roku Prezydent RP Bronisław Komorowski zapowiadał rozpoczęcie prac nad ordynacją samorządową z koncepcją wyborów większościowych, ale jak widać po upływie czasu była to tylko zapowiedź. Dzisiejsza ordynacja służy dużym partiom politycznym. Lider, który zdobywa znacząca liczbę głosów może „wciągnąć” do rady kandydata z dużo mniejszą liczbą głosów, a różnice czasami są znaczące. Drobna zmiana, a system mógłby ulec poprawie. Wystarczyłoby, aby w okręgu, w którym wybieramy radnych obowiązywałaby zasada większościowa. Kandydaci prezentowaliby się na listach w kolejności alfabetycznej z przynależnością (partia, komitet wyborców). Do rady wchodziłyby osoby, które uzyskały największą liczbę głosów. Może nawet lepszym rozwiązaniem są okręgi jednomandatowe? Wówczas w Elblągu mielibyśmy 25 małych okręgów wyborczych, a kandydaci musieliby być rozpoznawalni w swojej dzielnicy. Dziś prawie w każdym okręgu mamy sytuację, gdzie do rady nie weszła osoby, czy osoby, które miały większą liczbę głosów od innych, tylko, dlatego, że cały komitet nie miał dostatecznej sumy głosów. Dlaczego ktoś z mniejszym mandatem poparcia jest w radzie, a inna osoba mająca większą liczbę głosów w niej nie jest? Komu to służy? Czy jest to sprawiedliwe? Odpowiedź jest bardzo prosta…. Mam nadzieję, że politycy centrali, którzy tak ochoczo przyjeżdżali do naszego miasta dojrzeli już do tej zmiany. O konieczności zmian w ordynacji samorządowej mówił na spotkaniu w lipcu tego roku Grzegorz Schetyna, byłem i słyszałem, ale podobnie mówił wspominany wcześniej Bronisław Komorowski w 2010 roku… Jestem realistą. Zmiany są konieczne, ale w najbliższym czasie zapewne nie nastąpią, co oznacza, że wybory samorządowe w 2014 roku będą odbywać się na podobnych zasadach. Dlatego z tej lekcji trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Co dalej z Elbląskim Komitetem Obywatelskim?
EKO powstało w 2009 roku, a jedną z głównych idei było zwiększanie udziału obywateli we współrządzeniu miastem. Był to pomysł na skupienie osób, które nie są związane z partiami politycznymi, a jednocześnie chciałyby aktywnie funkcjonować we wspólnocie samorządowej, myśląc także o wyborach samorządowych. W 2010 roku podjęto pierwsza próbę startu, która zakończyła się przekroczeniem progu wyborczego (ponad 6% poparcia), a w tym roku sytuacja się powtórzyła (ponad 5%). Uzyskany wynik nie dawał mandatu radnego. Co dalej? W przyszłym roku odbędą się kolejne wybory samorządowe. Na pewno nie będzie już takiego zainteresowania polityków centralnych samym Elblągiem, a wybory będą miały charakter bardziej samorządowy niż obecnie. W tym roku wybory prezydenckie przyćmiły zupełnie wybory do Rady Miejskiej. Samodzielny start EKO może zakończyć się podobnym wynikiem, może trochę lepszym, to oczywiście będzie zależało także od jakości kandydatów, ale aby uzyskać mandat komitet musi zdobyć około 10% głosów w okręgu wyborczy, poza tym przekroczyć próg w całym mieście. Jak pokazuje praktyka nie jest to zadanie łatwe. Istnieje koncepcja połączenia wszystkich sił niepartyjnych i start pod jednym szyldem. Byłaby to jakaś szansa dla ruchów obywatelskich, niepartyjnych, ale w naszych realiach uważam, że jest to w tej chwili nierealne. Ten pomysł jest ciekawy, nawet brzmi nieźle, ale moim zdaniem nie jest możliwy do realizacji.
Co w związku z tym? EKO powinno utrzymać swoje cele związane ze zwiększaniem partycypacji społecznej. Postulaty EKO dziś są akceptowane praktycznie przez wszystkich – inicjatywa uchwałodawcza, budżet obywatelski, rozbudowane konsultacje społeczne, wyodrębnienie dzielnic (rady dzielnic). To świadczy o tym, że sama idea trafiła na podatny grunt. EKO jest stowarzyszeniem i jego rolą może być pośrednie wpływanie na stosowanie różnych mechanizmów udziału obywateli w zarządzaniu miastem oraz kontroli władzy. Dobrym przykładem jest Barometr Aktywności Radnych (BAR), też w szczegółach na pewno do poprawy, ale jego ideą było informowanie o pracy radnych, ich działalności i osiągnięciach. Chodziło o to, aby mieszkańcy lepiej poznali swoich radnych. To jest nasz pomysł elbląski i warto go pielęgnować i zapewne ulepszać, bo też ma swoje wady. A co z wyborami? I tutaj uważam, że członkowie stowarzyszenia, jeśli chcą kandydować do rady, powinni podejmować decyzje o swoim starcie w silnych komitetach wyborczych. W EKO są osoby o różnych poglądach w sferze wartości, tak było do tej pory, że nikt nie miał pretensji do osób, które zdecydowały się kandydować z ramienia wybranego komitetu wyborczego partii politycznej. Wiele osób kandyduje z list komitetów partyjnych jako osoby bezpartyjne, można kandydować także z grupy niepartyjnej, ale jednak silnej i nie rozproszonej. Osobiście rozumiem znaczenie partii politycznych, a boję się raczej myślenia partyjnego zakrojonego na realizację partykularnego celu. To musi się zmienić, ale tego dokonają konkretni ludzi, nikt za nas tego nie zrobi. Na pewno dyskusja w EKO odbędzie się w tej sprawie w najbliższym czasie. Chciałem publicznie przedstawić swoje racje. Przed podobnym dylematem staną zapewne inne komitety niepartyjne, ale także mniejsze komitety partyjne. Rozproszenie głosów nic nikomu nie daje, gdy mamy do czynienia z taką jak obecnie ordynacją wyborczą.
Co z partiami politycznymi?
Duże znaczenie będą miały wybory do Parlamentu Europejskiego w maju 2014 roku, gdyż wówczas zobaczymy realne poparcie dla partii politycznych. To także zapewne wpłynie na kształtowanie się koalicji przed wyborami samorządowymi. Prawo i Sprawiedliwość jest na fali wznoszącej związanej z sondażami ogólnopolskimi, ale w ciągu roku może sporo się zmienić, nastroje społeczne są zmienne… Jerzy Wilk wygrał wybory prezydenckie, PiS dysponuje 10 mandatami w Radzie Miejskiej Elbląga. Na pewno jest to sukces ugrupowania i samego Jerzego Wilka. Duże znaczenie będzie miało ewentualne zbudowanie koalicji w radzie. Najbliższe 1,5 roku pokażą umiejętności rządzenia przedstawiciela PiS na urzędzie prezydenta miasta. Ewentualne pozytywne zmiany w mieście mogą przynieść sukces w najbliższych wyborach samorządowych. Będzie to nowe doświadczenie całego środowiska PiS. Przez wiele lat w Elblągu utrzymywały się wpływy lewicy. Po ostatnich wyborach rządził przedstawiciel PO. Teraz nastał czas PiS. Solidarna Polska najpóźniej po wyborach do PE będzie musiała podjąć decyzję, co do swojej przyszłości. Scenariusze będą zależeć od uzyskanego wyniku.
Dużym błędem lewicy w Elblągu okazało się to, że nie doszło do porozumienia z Witoldem Wróblewskim w sprawie kandydowania na urząd prezydenta. SLD wystawiło swojego kandydata. Prawdopodobnie, gdyby Witold Wróblewski był kandydatem także SLD, przeszedłby do drugiej tury wyborów i miałby realne szanse na zwycięstwo. Czy w związku z tym możemy oczekiwać, że lewica wyciągnie wnioski z tej sytuacji? Jeśli zwycięży pragmatyzm, takie ugrupowanie miałoby szansę na sukces w przyszłorocznych wyborach samorządowych. Nie wiadomo także, co będzie z Ruchem Palikota. Dziś ugrupowanie także walczy o życie, część sondaży wskazuje wyniki na granicy progu wyborczego, a jak pokazały wyniki elbląskie poparcie Aleksandra Kwaśniewskiego niewiele zmieniło.
Elżbieta Gelert przegrała wybory prezydenckie. Na pewno sukcesem było już samo wejście do drugiej tury wyborów, bo gdyby nie wspomniany wcześniej błąd lewicy, kandydatka PO mogłaby nie dostać się do drugiej tury. Platforma Obywatelska jest w wyraźnym kryzysie, który widoczny jest gołym okiem. Sytuacja referendalna uwypukliła wiele błędów, które wcześniej nie były tak mocno podnoszone publicznie. Wiąże się to także ze spadkiem poparcia dla tego ugrupowania w sondażach ogólnopolskich. Czy PO wyciągnie wnioski z porażki referendalnej? W wyborach do Rady Miejskiej wystawiono kandydatów, którzy w poprzedniej kadencji pełnili funkcje radnych. Kilka osób zostało wybranych ponownie, wyborcy sami zadecydowali, że odwołane osoby mogą pełnić te fukcje. Formalnie wszystko wygląda dobrze…. Nie chce być hipokrytą, gdyż sam gratulowałem radnym uzyskanego wyniku w tych okolicznościach, ale wątpliwości się pojawiają… W rozmowach z wieloma osobami prezentowano mi odmienną opinię wobec tego wydarzenia, demokracja zadecydowała, ale odczucie społeczne może być negatywne. Czy w związku z tym dalekosiężnie nie popełniono jednak błędu? Czy na listach powinny znaleźć się osoby odwołane w wyniku referendum? Kalkulowano zapewne tak, aby znane nazwiska otrzymały dobry wynik wyborczy, i w kilku przypadkach tak się stało. Doraźnie dało to pozytywny efekt, ale czy w kontekście przyszłorocznych wyborów nie okaże się to błędem? Z drugiej strony zwróćmy jeszcze uwagę na jedną ciekawą rzecz, PO była jedynym ugrupowaniem, gdzie kandydat na prezydenta nie kandydował do rady, co na pewno zmniejszyło liczbę głosów na to ugrupowanie. Zastanawiająca jest jednak w dalszym ciągu retoryka tłumaczenia porażki referendalnej. Kilkakrotnie słyszałem o słabej komunikacji społecznej jako jednym z głównym przyczyn porażki…. To moim zdaniem zbyt płytka ocena sytuacji. Czy PO będzie w stanie przeprowadzić poważną analizę swojej porażki? Czas kampanii był trudnym okresem na takie dyskusje…. Czy jednak głównym błędem ugrupowania nie było to, że tylko kilka kluczowych osób decydowało o sprawach zasadniczych? Czy nie zbrakło otwarcia na różne środowiska niezwiązane z PO? Oczekiwania wobec PO po wyborach w 2010 roku były duże, zapowiadano zmianę stylu prowadzenia władzy, czy to się udało? W lipcu tuż przed druga turą wyborów prezydenckich wybrałem się na spotkanie z Grzegorzem Schetyną, wiceprzewodniczącym PO. Spotkanie miało charakter otwarty, a niewielka sala nie była wypełniona w połowie, spotkanie odbywało się w godzinach popołudniowych. Jak to możliwe, że duża partia polityczna nie była w stanie zmobilizować może ze stu osób ze swoich członków i sympatyków, aby w końcówce kampanii w ważnym wydarzeniu uczestniczyło dużo osób? To mogło pokazywać na stan ducha członków PO, na zły stan ducha…. Brak determinacji i mobilizacji w ważnym momencie kampanii…. Czy już wówczas członkowie PO nie wierzyli w zwycięstwo swojej kandydatki?
PO staje przed trudnym zadaniem, gdyż musi odzyskać zaufanie swoich członków i zwolenników, a to musi się wiązać z rzeczową analizą tego, co się stało w ostatnich miesiącach. Czy elbląska PO będzie to tego zdolna?
Krzysztof Sidorkiewicz
http://www.elblag-eko.org/blog,Krzysztof-Sidorkiewicz,4.html