Nasz wczorajszy materiał o kultowych elbląskich kawiarniach (www.elblag.net/artykuly/art,32441.htm) spotkał się z bardzo szerokim odzewem wśród Czytelników. Część z nich zachęciła nas do przypomnienia kultowych, już nie istniejących, sklepów w naszym mieście.
Dla mnie najbardziej kultowym, wręcz magicznym sklepem była Składnica Harcerska przy ul. 12 Lutego. To było królestwo chyba wszystkich elbląskich chłopców. Można tu było dostać modele do sklejania, lunety, mikroskopy, zestawy do majsterkowania… - opowiada pan Łukasz 56-letni elblążanin. - Gdy pojawiały się kolejki, zwłaszcza te z zagranicznymi wagonikami, przed sklepem stał długi sznur klientów.
Nasz rozmówca przez wiele lat otrzymywał bożonarodzeniowe, imieninowe i urodzinowe prezenty zakupione przez rodziców właśnie w elbląskiej Składnicy Harcerskiej. Modele do sklejania i części do kolejek (a także niezapomniany do dzisiaj – mikroskop) sąsiadowały zgodnie z książkami nabytymi przez matkę lub ojca w znajdującej się w pobliżu Składnicy księgarni (dzisiaj jest w tym miejscu sklep sieci „Żabka”).
To była największa księgarnia w Elblągu – wspomina pan Łukasz.
Nie istnieje też już księgarenka przy ul. Królewieckiej (dawniej: Armii Czerwonej), do której chodził w dzieciństwie pan Stanisław.
To była moja pierwsza księgarnia – mówi ze wzruszeniem 60-letni elblążanin. - Dzisiaj w tym miejscu jest sklep z alkoholem. Książki zastąpiły napoje wyskokowe. Ot, taki znak czasu.
A pamiętacie sklep „Herbapolu” z ziołami, herbatkami, sokami i syropami. Mieścił się w pawilonach w pobliżu kina „Syrena”. I pawilonów i kina już dzisiaj nie ma – wspomina pan Michał, 55-letni mieszkaniec naszego miasta.
Nie można także zapomnieć o „Modzie Polskiej” – powiewie luksusu w peerelowskiej rzeczywistości – mówi z rozmarzeniem pani Krystyna. - Można tu było nabyć nie tylko ubrania, ale także, bywało, luksusowe (na owe czasy) perfumy – dodaje nasza rozmówczyni.
Ci, którzy mieli dewizy mogli się w nie zaopatrzyć w jednym z elbląskich peweksów. Te sklepy z niedostępnymi gdzie indziej dobrami także odeszły już w przeszłość.
Za dewizy, albo bony, rodzice kupowali mi tu dżinsy – wspomina pan Łukasz.