Radny Prawa i Sprawiedliwości Paweł Fedorczyk przedstawił wczoraj na sesji Rady Miasta kilka interpelacji, jednak jedną możemy uznać za wywołującą największy uśmiech na twarzy wszystkich radnych, którzy łącznie wysłuchali 16 wystąpień kolegów. Ze zdziwieniem słuchaliśmy jego wypowiedzi o tym, że w Urzędzie znajdują się... wypożyczane meble.
Fedorczyk zwrócił się z takim pytaniem do prezydenta Jerzego Wilka. Zawnioskował o udzielenie mu odpowiedzi czy w poszczególnych gabinetach znajdują się użyczone lub pożyczone meble. - To jest może śmieszne, ale chciałbym abyśmy dowiedzieli się czy to jest prawda? - mówił radny PiS. - Jaka jest skala tego zagadnienia? - pytał. Może przecież dojść do takiej sytuacji, w którym właściciel tych mebli któregoś dnia nagle zażyczy sobie ich zwrotu. - Jakie są okoliczności zawarcia takich umów? Ilu urzędników może zostać bez mebli i biurek? - zadawał kolejne pytania.
Po wysłuchaniu wszystkich interpelacji, do wypowiedzi elbląskich polityków odniósł się Jerzy Wilk, który skrupulatnie notował sobie najważniejsze kwestie z ich wystąpień. - To prawda, część mebli w gabinecie prezydenta i innych nie jest naszą własnością. Chodzi też o gabinety w Departamencie Edukacji i sekretariatach. Są one użyczone przez elbląskie firmy - wyjaśnił Wilk. Jego zdaniem praca w takich warunkach nie jest komfortowa. - Nie wiem czy to biurko przy którym siedzę jest własnością Urzędu i mogę przy nim pracować bezpiecznie, czy jest własnością jakiejś firmy, która użyczyła te meble. Część z nich musieliśmy zdeponować w magazynie.
Prezydent zapowiedział pełne wyjaśnienie sprawy. - Sprawa jest badana. Nie ma faktur, ale są meble. Kto jest za to odpowiedzialny? Nie wiem, może Święty Mikołaj, ale jest - dodał zdenerwowany Wilk.
Jedni pożyczają sobie pieniądze, samochody czy zegarki. Jak widać, w elbląskim Urzędzie znaleźli nowy pomysł na rozszerzenie tego tematu. Ciekawi jesteśmy co Wy o tym sądzicie...