Wszystko zaczęło się od spotkania Jerzego Wilka z mieszkańcami jednej z dzielnic. W pewnej chwili młode małżeństwo poruszyło temat nowych mieszkań przy ulicy Browarnej. Okazało się, że pomimo wpłaty 10% wartości mieszkania i zapewnień, że w przyszłości będą oni mogli wykupić mieszkanie na własność, tak się nie stanie. Jak się okazało – to był tylko początek problemów mieszkańców nowego bloku przy ul. Browarnej 29.
Zacznijmy od początku. Cały budynek przy ul. Browarnej 29 jest przeznaczony dla osób, które zostały przekwaterowane z budynków przeznaczonych do rozbiórki lub osób, które pragnęły poprawić warunki mieszkaniowe. Prócz niezbędnej dokumentacji przyszli lokatorzy musieli również przekazać swoje stare mieszkania do Miasta. Dlaczego były przeznaczone do rozbiórki? Z różnych powodów. Niektóre z mieszkań były w opłakanym stanie technicznym, inne natomiast kolidowały z rozwojem przestrzennym miasta (np. w przyszłości Miasto chciałoby poszerzyć daną ulicę, a żeby to zrobić budynki muszą zostać zburzone).
Finansowy układ z miastem
Dla naszego małżeństwa nowe mieszkanie przy ulicy Browarnej to spełnienie marzeń, podobnie jak dla kilkudziesięciu innych rodzin. Nowoczesny blok, szybko wybudowany, przestronne mieszkania. Inwestorem budowy był Urząd Miejski w Elblągu, a dokładniej Departament Rozwoju Inwestycji i Dróg. Pismo a właściwie porozumienie "o partycypacji w kosztach budowy lokalu mieszkalnego w budynku komunalnym przy ulicy Browarnej Nr 29 w Elblągu" mówi jasno i wyraźnie o wpłacie 10% wartości mieszkania tj. około 21 tysięcy złotych z zastrzeżeniem w punkcie 5 "Kwota partycypacji wraz z oprocentowaniem zostanie zaliczona na poczet przyszłego wykupu mieszkania". Wszystko by się zgadzało – małżeństwo wprowadza się do nowego lokalu, wpłaca 10% wartości, a następnie zgodnie z porozumieniem po 10 latach od zasiedlenia budynku ma prawo do wykupienia mieszkania na własność. 21 tysięcy złotych zostało by zaliczone na poczet wykupu.
Prezydent blokuje sprzedaż
Niestety, wszystko uległo zmianie, gdy Jerzy Wilk podpisał zarządzenie z dnia 2 września 2013 roku. Zarządzenie to zawierało dwa załączniki. Pierwszy pokazywał listę mieszkań, których sprzedać nie wolno, natomiast drugi – te, które są przeznaczone na sprzedaż. Jak nietrudno się domyślić – na liście mieszkań, których wykup nie będzie możliwy znajdował się blok przy ulicy Browarnej 29. Mieszkańcy, w tym nasze małżeństwo, struchlało. Co z pieniędzmi, co z porozumieniem, co z naszym mieszkaniem?
Po zgłoszeniu problemu na spotkaniu z mieszkańcami Jerzy Wilk polecił, aby nasze małżeństwo, ale i również inni lokatorzy Browarnej 29 udali się jak najszybciej do odpowiedniego departamentu. Spotkanie zaaranżowano bardzo szybko, a petentów przyjął sam dyrektor. Po godzinie rozmów ze spotkania została sporządzona notatka, zapisano fakt, że takie porozumienie faktycznie było. Na dzień dzisiejszy, patrząc na zarządzenie prezydenta Browarna 29 została przeniesiona do załącznika, który mówi o możliwości sprzedaży mieszkań, a tym samym wykupu na własność przez lokatorów. Mieszkańcy po spotkaniu z dyrektorem nie byli do końca zadowoleni. Departament wróci do tej sprawy, gdy będzie zbliżał się termin możliwości wykupu. 10 lat od daty podpisania porozumienia to około 2017 rok.
Dziwi fakt dlaczego to lokatorzy Browarnej 29, a nie sam Urząd Miejski, dopatrzyli się błędu w dokumentach. Świadczy to tylko wyłącznie o tym, że w Ratuszu panuje obecnie nieporządek, a wiele spraw jest po prostu odkładanych „na półkę”.
ZBK: wilgoć przez gotowanie rosołu
Wydawało by się, że to koniec problemów naszego małżeństwa (przynajmniej do 2017 roku). Niestety, od momentu wprowadzenia się do mieszkań tj. od roku 2008 lokatorzy walczą z grzybem i wilgocią na ścianach. Według przeprowadzonych testów w pokojach potrafi być nawet 85% wilgotności powietrza. Nie trzeba tłumaczyć, że takie stężenie stwarza wyjątkowe dobre podłoże do tworzenia się przeróżnych bakterii i grzybów. Od czasu wprowadzenia się do mieszkań nasze małżeństwo musi średnio co 3 miesiące odgrzybiać ściany, głównie ze względu na zdrowie swoich dzieci. Wcześniej już kilkukrotnie lądowały one u lekarza z problemami zdrowotnymi, głównie dotyczącymi górnych dróg oddechowych.
Czy problem był zgłaszany do zarządcy budynku, czyli ZBK? Według słów naszych rozmówców – kilkukrotnie. Dochodziło do kuriozalnych sytuacji, kiedy przychodził pracownik ZBK i stwierdzał, że wilgotność to wina właścicielki mieszkania. Dlaczego? Ponieważ w trakcie kontroli gotowała rosół bez przykrycia garnka. Właśnie dlatego wilgoć na zdecydowanie przewyższającym normy poziomie panowała w... dużym pokoju. Logika wzięta z kosmosu.
Problemów z mieszkaniem jest więcej:
Po wyprowadzce starszego syna postanowiliśmy zrobić z jego pokoju sypialnię. Przed zakupem łóżka jedną noc musiałam spać na materacu. Rano obudziłam się przeziębiona, coś na pewno mnie przewiało. Tylko jak? Wieczorem kładłam się zdrowa, a rano wstaję z katarem i kaszlem? Okazało się, że z kontaktu, zwykłego kontaktu w ścianie tak mocno wieje wiatr, że można po prostu od tego zachorować. Dlaczego tak się dzieje? Nie wiem.
Natomiast garaże pod budynkiem są notorycznie zalewane przez wodę. Spad w dół, niedziałające studzienki kanalizacyjne – wystarczy kilka kropel, aby z garaży robiły się baseny.
Dlaczego nowy budynek nie jest spełnieniem marzeń? Dlaczego panuje w nim wilgoć, są przeróżne problemy często mające wpływ na zdrowie mieszkańców, a ZBK w dalszym ciągu nie reaguje? Na te pytania odpowiedzi poznamy zapewne wkrótce. Mieszkańcy podejrzewają, że budynek mógł nie mieć czasu, żeby po prostu wyschnąć. Stąd problemy z wilgocią.
Z informacji uzyskanych w ZBK oddanie placu budowy nastąpiło 17 lipca 2007 roku, natomiast przekazanie budynku do użytku – 30.07.2008. Czy to nie za szybko?
Na wszystkie odpowiedzi postaramy się odpowiedzieć już wkrótce. Na chwilę obecną czekamy na odpowiedź zarówno z ZBK, jak i Urzędu Miasta. Poprosiliśmy również eksperta budownictwa o opinię w tej sprawie.
Do opisywanej sytuacji wkrótce powrócimy.