To już nie te lata, kiedy to studenci i młodzież chodząca do szkół średnich sama biegała po barach, restauracjach i szukała pracy na Mierzei Wiślanej - mówi nam jeden z właścicieli tego typu przybytku w nadmorskiej Stegnie. Zdaniem pracodawców, młodzi nie są już zainteresowani pracą sezonową. Z drugiej strony młodzież tłumaczy, że ma dość wyzysku za „psie pieniądze”. Kto ma rację?
Wakacyjna praca dla elblążan to szansa na szybki zarobek przynajmniej kilku tysięcy złotych w 2-3 miesiące. Kiedyś z poszukiwaniem pracownika nie było problemu, większość chociażby punktów gastronomicznych miało już pełny skład jeszcze na wiele tygodni przez rozpoczęciem faktycznego okresu wakacyjnego.
Nie potrzebowaliśmy żadnych ogłoszeń, jedna osoba polecała drugą i pracę u nas, młodzi sami przychodzili z pytaniami, czy czegoś byśmy dla nich nie znaleźli - mówi właścicielka małego baru w Krynicy Morskiej, elblążanka. Biznes prowadzi odkąd pamięta.
Jak tłumaczy, dziś już tak kolorowo nie jest. I nie do końca zgadza się ze stwierdzeniem, że młodym pracować się nie chce.
Wyjeżdżają, uciekają, szukają już czegoś na stałe. Ale co ja zauważyłam to to, że ich po prostu z roku na rok jest coraz mniej. „Teraz dzieci się nie rodzi, teraz się pracuje” - tak mówią, efekt widzimy.
W Powiatowym Urzędzie Pracy w Elblągu bez problemu znaleźliśmy kilkanaście ofert pracy wakacyjnej. Jak poinformowała nas jedna z pracownic, w tym roku jest zdecydowanie większy „popyt” na pracownika sezonowego, niż przed rokiem. Dodała, że dawno nie było takiej sytuacji, kiedy mniej więcej w połowie lipca PUP nadal dysponuje takimi ofertami pracy.
Czy więc młodym pracować się nie chce? W takim tonie wypowiadała się pracownica hotelu Bartan w Gdańsku-Sobieszewie dla Gazety Wyborczej:
Mało kto się zgłasza, a jak już kogoś zatrudniamy, to okazuje się, że taka osoba nie jest w stanie podołać obowiązkom, jest jej ciężko, szybko rezygnuje.
Podobnie stwierdziła Natalia Bogdan z agencji pracy Jobhouse:
Dzisiaj pracodawcy płacą ogromne pieniądze za billboardy i kampanie zachęcające młodych, żeby dołączyli do ich zespołu. Mimo to chętnych wciąż jest mniej niż kiedyś.
A co mówią młodzi?
Pracowałam w Krynicy Morskiej przez kilka „sezonów”, pracowałam po kilkanaście godzin na dobę. Co prawda pieniądze były niezłe, ale i tak w dalszym ciągu zbyt mało do ilości poświęconego czasu - Daria, dziś 25 lat, pracuje na stałe. Gdy wracałam do domu, to spałam przez kilka dni non-stop. Kto pracował, ten wie, jak tam jest.
Inni stwierdzają, że praca wakacyjna to nic innego, jak wyzysk młodych ludzi.
Nawet 8-10 zł na godzinę to jest nic, kiedy jako kelner musisz być 14 godzin na nogach. Pieniądze niczego nie załatwią.
Eksperci zauważają, że taka postawa młodych ludzi nie przekłada się wyłącznie na pracę wakacyjną. Dziś, chociażby studenci, znają swoją wartość, wiedzą, za ile mogą „sprzedać” swoje usługi i szukają takiego miejsca, które będzie dla nich lepsze i bardziej atrakcyjne. Wybiorą tego pracodawcę, który zapewni im nie tylko godną pensję podstawową, ale i również zaproponuje dodatkowe premie, bonifikaty etc...
Czy młodym nie chce się pracować? Zapraszamy do dyskusji.