Napoje, produkty żywnościowe, chemia gospodarcza – niby takie same, a jednak inne. Marki sprzedawane w zachodnich supermarketach różną się od - nominalnie tych samych - produktów, które możemy kupić w Polsce i innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Czy trzeba dodawać, że u nas ich jakość jest gorsza?
Zwróciła na to uwagę Vera Jourova, czeska polityk, w rozmowie z brytyjskim dziennikiem „The Guardian”. Jourova, członkini Komisji Europejskiej, jako przykład podała, że w jogurtach sprzedawanych w naszej części kontynentu znajduje się więcej cukru i syropu glukozowego, kosztem owoców, których w sprzedawanych na Zachodzie jogurtach jest o 40 proc. więcej.
Jourova zapowiedziała, że jeśli producenci żywności oraz produktów chemicznych nie zaprzestaną nagannych praktyk, Komisja Europejska upubliczni nazwy niesolidnych producentów.
O tym, że sprzedawany u nas towar różni się niekorzystnie jakościowo od tego, co można dostać np. w Niemczech elblążanie wiedzą od dawna.
Gdyby było inaczej to sklepiki z informacjami „chemia z Niemiec” nie miałyby racji bytu. Niestety, zagraniczne proszki do prania, które można kupić w supermarketach bardzo często różnią się niekorzystnie jakością od tych, które są sprzedawane za naszą zachodnią granicą – mówi pan Łukasz, 56-letni elblążanin, często, jak stwierdza, wyjeżdżający z kraju.
Czy jest na to rada?
Nie kupujmy produktów z Zachodu przeznaczonych przez ich producentów dla „tubylców” z Europy Środkowo-Wschodniej, a zamiast tego zaopatrujmy się w wyroby krajowe. Nasza żywność jest lepsza i zdrowsza, nie mamy także powodów, by wstydzić się naszej chemii gospodarczej, by wspomnieć tylko płyn do naczyń „Ludwik” - mówi pan Stanisław, 60-letni mieszkaniec miasta. - Może po takim bojkocie, producenci z Zachodu ockną się i nie będą kierować na nasz rynek badziewia – dodaje nasz rozmówca.
A Państwo jak sądzą?