Elbląscy nauczyciele wrócili z manifestacji w Warszawie zadowoleni. - Daliśmy sygnał władzy, że pora usiąść do prawdziwych rozmów, a nie pozorowanych – wyjaśnia Gerard Przybylski, prezes ZNP w Elblągu.
Przed wyjazdem nauczycieli na manifestację do Warszawy pisaliśmy o ich żądaniach, m. in. podwyższenia nakładów na edukację.
- W przeciwnym razie będziemy biednym krajem, z którego mieszkańcy wyjeżdżają za chlebem – przekonuje Gerard Przybylski, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego w Elblągu. - Bez finansowania oświaty rozwój Polski jest niemożliwy. Rząd ciągle o tym zapomina. Pamięta natomiast o dokładaniu obowiązków samorządom, bez przekazywania pieniędzy.
Nauczyciele protestowali przeciw - ich zdaniem - jednostronnemu zerwaniu dialogu przez Joannę Kluzik – Rostkowską, minister edukacji narodowej.
- Mam nadzieję, że manifestacja uzmysłowiła jej, iż rozmowy z nauczycielami są konieczne - stwierdza Przybylski. - Dialog pozwala uniknąć błędów podczas wprowadzania zmian w systemie oświaty. Ich skutki mogą być fatalne.
Prezes elbląskiego oddziału ZNP podkreśla, że pani minister miała zwyczaj prowadzenia rozmów przez media.
- To niedopuszczalne – uważa Przybylski. - Nie pozwolimy na jej krytyczne uwagi wobec nauczycieli, bo obraża tych, których praca jest bez zarzutu.
Elbląscy nauczyciele domagali się także wzrostu płac.
- Szczególnie trudna jest sytuacja pracowników niepedagogicznych – tłumaczy Przybylski. - Są pod finansową ścianą. Nie może tak być, że zarabiają tylko 1750 brutto.
Prezes ZNP dodaje, że wzrost wynagrodzeń nauczycieli jest zamrożony od trzech lat.
Do Warszawy na manifestację, zdaniem związkowców, przyjechało około 25 tys. ludzi, a z Elbląga pięćdziesiąt osób.