16 mln złotych – tyle mniej więcej chce zaoszczędzić na miejskich inwestycjach Komitet Wyborczy Naszą Partią jest Elbląg. Gdzie widzą możliwość zaciśnięcia pasa? Między innymi w odłożeniu niektórych inwestycji na kolejne lata, a z innych chcą całkowicie zrezygnować, np. z kontynuacji projektu Modrzewina II i budowy drugiego skrzydła Elbląskiego Parku Technologicznego. W zamian NPJE proponuje kilka innych rozwiązań...
Wiele inwestycji współfinansowanych w dużym stopniu ze środków unijnych jest kontynuacją projektów rozpoczętych w latach poprzednich i będą kończone w tym roku. Część z nich zostanie rozpoczęta w tym roku z terminem realizacji w roku 2014. Zdaniem KWW NPJE, rezygnacja z inwestycji rozpoczętych oznaczałoby konieczność zwrotu już zainwestowanych środków, co byłoby dla miasta finansowym kataklizmem. - Niepodejmowanie zaś inwestycji z udziałem pozyskanych już środków unijnych na lata 2013-2014, oznaczałoby ich odsunięcie na bliżej nieokreślony czas, a właściwie ich utratę – stwierdza Stefan Rembelski.
Konieczna jest dogłębna analiza
Poszukiwanie ograniczenia wydatków możliwe jest tylko w tych inwestycjach, które w całości finansowane są ze środków własnych miasta. Nie oznacza to rezygnacji z ich realizacji, ale odłożenie na półkę z terminem realizacji 2014-2015. Według Edwarda Pukina i Stefana Rembelskiego - konieczny jest przegląd stanu ich zaawansowania i tam, gdzie jest możliwe, przerwanie finansowania - należy to uczynić niezwłocznie. W sumie należałoby zaoszczędzić 16 mln złotych.
Te kwoty nie ratują wyniku wyborczego, ale ratują Elbląg – przekonuje Stefan Rembelski. Musimy szukać oszczędności, po to by móc zrealizować tegoroczny budżet. Jeśli tego nie zrobimy, przekroczymy próg i przestaniemy być jako miasto wypłacalni, tym samym stracimy szansę na kolejne środki unijne – dodaje Rembelski.
Co więc proponują?
Aby zaoszczędzić potrzebne 10% kwoty budżetu, NPJE chce m.in. zrezygnować z kontynuacji projektu Modrzewina II i budowy drugiego skrzydła Elbląskiego Parku Technologicznego. - Już zrealizowany projekt kosztem 150mln złotych, przynosi miastu stratę i nie ma uzasadnionych przesłanek, że w bliskim czasie nastąpi znaczący wzrost gospodarczy i napływ inwestorów – tłumaczył Stefan Rembelski.
Dość ciekawym rozwiązaniem na wykorzystanie tego, co i tak produkujemy, jest budowa spalarni odpadów. Koszt budowy spalarni to ponad 320 mln zł, z czego prawie 50% może zostać pozyskane z funduszy unijnych, 45% stanowiłaby pożyczka z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Pozostałe 5% to wkład własny inwestora, którym powinno być Elbląskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej. - To inwestycja, tworząca miejsca pracy, obniżająca koszty produkcji ciepła dla mieszkańców miasta. i wpisująca się w dyrektywy UE w zakresie ochrony środowiska – przekonywał Stefan Rembelski i Edward Pukin. - Jeśli my tego nie zrobimy, z pewnością tę inwestycję w najbliższym czasie wykona albo Olsztyn, albo Białystok i to te miasta, będą zarabiać.
Starówka taka jak kiedyś plus wielopoziomowy parking, ale dla kogo?
NPJE widzi również potrzebę zmiany uchwały Rady Miasta Elbląga z 27.11.1997, która zakazuje rekonstrukcyjnej odbudowy kamienic. - Dotychczasowy retrowersyjny sposób odbudowy starego miasta, czyni tą część miasta architektonicznym kiczem i w żaden sposób nie poprawia jego walorów turystycznych – mówią przedstawiciele NPJE.
Zdaniem tego samego Komitetu, niezbędnym elementem poprawienia dostępności starówki dla mieszkańców i turystów może okazać się budowa w otoczeniu starego miasta wielopoziomowego parkingu na ok. 300 miejsc. Koszt takiej inwestycji to 16 milionów z czego połowa mogłaby być współfinansowana ze środków unijnych. Rodzi się jednak pytanie. Czy tak duży parking ma rację bytu, przy tak słabym ruchu turystycznym na elbląskiej starówce.
Jesteśmy za biedni, by budować w technologii asfaltowej
Zarówno Edward Pukin, jak i Stefan Rembelski dostrzega odejście od budowy dróg technologią asfaltową. W zamian proponują powrót do sprawdzonych betonowych niemieckich rozwiązań, których koszty budowy są porównywalne, a okres eksploatacji trzykrotnie dłuższy.
W Austrii, Niemczech, Belgii i Anglii powyżej 50% dróg lokalnych jest budowanych w nawierzchni betonowej, by nie wspomnieć o autostradach, gdzie ten wskaźnik jest powyżej 60%. Z danych niemieckich wynika, że po 23 latach użytkowania tylko 5% nawierzchni betonowych wymaga napraw - wyjaśniał Rembelski. Dla nawierzchni asfaltowych wskaźnik ten wynosi od 80 do 100%. - Spójrzmy na to realnie. Nie stać nas na ciągłe remonty ulic – komentował. Przy nowoczesnych rozwiązaniach gwarantowana jest nawet 30-40-letnia żywotność przy obciążeniach 13 ton/oś. Nawierzchnie betonowe dają większe bezpieczeństwo użytkowania, są jasne i dobrze widoczne, co jest szczególnie ważne w złych warunkach atmosferycznych. Zdaniem Stefana Rembelskiego, bardzo ważną zaletą jest ich duża przyczepność - badania wykazały, że wskaźnik „wypadkowości” na autostradach betonowych jest o około 32% niższy od wskaźnika stwierdzanego na nawierzchniach asfaltowych. Wykazują porównywalny, a nawet niższy poziom hałasu niż nawierzchnie asfaltowe. Samorządy Zamościa, Hrubieszowa, Nowego Sącza wybudowały w tej technologii kilkaset kilometrów dróg o nawierzchni betonowej i ta technologia w Polsce się coraz szybciej rozwija.
- Impulsy w tym kierunku na pewno pójdą, jeśli tylko dostaniemy szansę – zapewnia Edward Pukin, kandydat na Prezydenta Elbląga.