34 mln zł. Tyle chce, a nawet musi „pożyczyć” miasto, aby uratować budżet na rok 2014. Stąd pomysł emisji kolejnej partii obligacji miejskich, na którą będą musieli wyrazić zgodę radni. Opozycja widzi jednak w tym zabiegu pewną formę pokrycia ulg, jakie prezydent Wilk ofiarował mieszkańcom.
Cały problem leży w zadłużeniu miasta oraz pewnym zapisie ustawowym, który mówi, że z dniem 1 stycznia 2014 r. zgodnie z art. 243 ustawy z dnia 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych jednostki samorządu terytorialnego zacznie obowiązywać indywidualny wskaźnik zadłużenia. Maksymalny wskaźnik zadłużenia dla Elbląga na rok 2014 wynosi 4,63 %. Natomiast planowany indywidualny wskaźnik zadłużenia dla naszego miasta wynosi 5,03 %. W związku z powyższym nie zostanie spełniony warunek określony w art. 243 w/w ustawy. Niespełnienie tego wskaźnika uniemożliwi uchwalenie elbląskim radnym budżetu na rok 2014.
Dlatego władze miasta chcą wyemitować kolejną partię obligacji w ilości 34 400 sztuk. Każda o wartości tysiąca złotych. W ten sposób miasto będzie chciało pokryć swój deficyt budżetowy i spłacić wcześniej zaciągnięte zobowiązania. Obligacje mają być wyemitowane jeszcze w tym roku. Spłata w roku 2013 zadłużenia planowanego do spłaty w latach 2014 i 2015 pozwoli na zachowanie relacji określonej w art. 243 ustawy o finansach publicznych i na uchwalenie budżetu. Indywidualny wskaźnik zadłużenia wyniesie w 2014 r. 3,16 % oraz w 2015 – ok. 2,26 %.
- Obligacje komunalne spełniają funkcję kredytu, jednak są dla Gminy bardziej korzystne niż tradycyjny komercyjny kredyt bankowy przede wszystkim z uwagi na swoją elastyczność w zakresie ustalenia terminów spłaty odsetek i wykupu obligacji, jak i określenia celów emisji – czytamy w uzasadnieniu projektu uchwały. - Instrument ten daje możliwość określenia takich terminów wykupu, które zapewniają bezpieczeństwo w zakresie płynności finansowej budżetu.
Z przeprowadzonej analizy wynika, iż Elbląg zachowa płynność finansową we wszystkich latach trwania emisji i gwarantuje bezpieczną spłatę całego zobowiązania.
Pytani przez nas radni PO i SLD podkreślali, że emisja kolejnej partii obligacji jest ryzykowna. Jednak rozumieją potrzebę takiego działania w celu zażegnania niebezpieczeństwa nie uchwalenia budżetu miasta na rok 2014.
Suchej nitki na prezydencie Wilku nie zostawia jednak opozycja spoza Rady Miasta. Stefan Rembelski ze Stronnictwa Demokratycznego obwinia obecnego prezydenta o niegospodarność.
- Elbląg, a właściwie prezydent Elbląga, jest tutaj prekursorem cynicznej formuły kupowania sobie głosów, za pieniądze miejskich spółek. Od korupcji na dolnym Śląsku różni się to tylko tym, że tam kupowano głosy partyjne za pracę w spółce skarbu państwa, a w Elblągu PiS kupuje głosy wyborców, za pieniądze miasta. Jak bowiem nazwać obniżkę czynszów, cen biletów czy polecenie nie waloryzowania ceny wody o rzeczywisty wzrost kosztów, czy chociażby o wskaźnik inflacji? Czy to nie jest zakamuflowana korupcja wyborcza w czystej postaci? Czy odpowiedzialny właściciel pozbawia swoje firmy dochodu rzędu 5 milionów, w sytuacji gdy w budżecie miasta brakuje prawie pięćdziesięciu milionów złotych? Z jednej strony kiełbasa wyborcza, za pięć milionów złotych z miejskiej kasy, a z drugiej kredyt w postaci emisji obligacji, na kwotę trzydziestu czterech milionów złotych – pisze Stefan Rembelski (SD). - Czy tak postępuje dobry, odpowiedzialny gospodarz miasta ? Jak to się skończyło w Elbląskiej Spółdzielni Niewidomych, wszyscy wiemy. O ile Rada Nadzorcza spółdzielni ELSIN, mogła tolerować taki sposób zarządzania, o tyle Rada Miasta musi stanowczo powiedzieć, że nie ma zgody na roczną, pisowską kampanię wyborczą kosztem budżetu miasta Elbląga. Za te fałszywe prezenty szefa elbląskiego PiS-u, zapłacą wszyscy elblążanie, niezależnie na kogo głosują, zapłacą ci co chodzą na wybory, jak i ci, którzy w wyborach udziału nie biorą. Bowiem za rok ceny tych usług trzeba będzie waloryzować podwójnie.