Piętnastu pracowników firmy projektowej od pięciu miesięcy nie otrzymuje wypłaty. Mało tego, nie mogą się oni zwolnić, bo nikt nie chce im wydać świadectw pracy. Bez nich nie zarejestrują się w pośredniaku i nie dostaną zasiłku.
Firma projektowa od listopada 2014 roku nie płaci swoim pracownikom pensji. Dyrektor spółki, a jednocześnie członek jednoosobowego zarządu, 19 marca zrezygnował ze swojej funkcji, jednak nadal jest pracownikiem. Brakuje w firmie nie tylko szefa, ale głównego księgowego oraz pracownika ds. kadr i płac. Księgowa i kadrowa zrezygnowały z pracy.
- Pracownicy zgodnie z kodeksem pracy mogą rozwiązać umowę o pracę z winy pracodawcy – wyjaśnia Eugeniusz Dąbrowski, kierownik oddziału Państwowej Inspekcji Pracy w Elblągu. - Jednak w tej sytuacji jest to niemożliwe, bo nie ma kto im wydać świadectwa pracy. Bez tego dokumentu nie zarejestrują się w Urzędzie Pracy, jako osoby bezrobotne. Nie otrzymają więc zasiłku.
To jednak nie wszystko.
- Członek jednoosobowego zarządu nie zgłosił do sądu wniosku o upadłość – wyjaśnia Dąbrowski. - W przyszłości utrudni to odzyskanie należnych wynagrodzeń. Bowiem Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, który przejmie wypłatę wynagrodzeń za pracę po ogłoszeniu upadłości, wypłaci pokrzywdzonym tylko za okres trzech miesięcy wstecz.
Wprawdzie Nadzwyczajne Zgromadzenie Wspólników postawiło spółkę w stan likwidacji, ale nie wyznaczyło likwidatora.
B. dyrektor spółki złożył inspektorowi pracy wyjaśnienia na piśmie dot. zaistniałej sytuacji.
- Wynika z nich, że firma zajmowała się sprzedażą prac projektowych – ujawnia Eugeniusz Dąbrowski. - Zaś kłopoty wynikły z opóźnień w ich wykonaniu.
Wynika stąd, że przyczyną nie był nierzetelny kontrahent, ale problemy z realizacją na czas zlecenia.
Inspektor pracy uznał nie wypłacanie wynagrodzenia za pracę przez pięć miesięcy oraz uniemożliwienie uzyskania, nawet zasiłku dla bezrobotnych, jest uporczywym naruszaniem praw pracowniczych. W tej sytuacji wysłał on do prokuratury wniosek o możliwości popełnienia przestępstwa przez mężczyznę, pełniącego funkcję jednoosobowego członka zarządu spółki. Gdyby zarzuty wobec niego potwierdziły się, groziłoby mu: grzywna, ograniczenie wolności, a nawet pozbawienie wolności do lat dwóch.