Dokładna liczba ofiar nie jest znana. Historycy szacują jednak, że w tak zwanej „Rzezi wołyńskiej” zginęło ok. 50-60 tys. Polaków i w odwecie 2-3 tysiące Ukraińców. 11 lipca każdego roku (jako pamięć o „Krwawej niedzieli”) wspominamy tych, którzy polegli. Oficjalnych obchodów w Elblągu brak, jednakże z własną inicjatywą wyszedł poseł Jerzy Wilk. W towarzystwie kilkunastu osób, ludzi głównie związanych z Prawem i Sprawiedliwością, złożył kwiaty przy pomniku tuż obok Szkoły Muzycznej.
- Zginęło co najmniej 100 tys. mieszkańców Kresów Wschodnich w latach 43-45, głównie na Wołyniu. To byli ludzie, którzy nie walczyli z bronią w ręku. To mieszkańcy tych miejscowości, Polacy, którzy zginęli tylko dlatego, że byli Polakami – mówił dziennikarzom inicjator dzisiejszej akcji.
- Prawda, nawet ta najgorsza, pewne rzeczy niweluje, nawet te podziały. My pomagamy Ukraińcom, pomagaliśmy im na Majdanie, pomagamy im tu, w Elblągu. O tym, co było złe, musimy mówić, rozmawiać, wyjaśnić. Niedopuszczalne jest, że Ci, którzy to robili, są dziś gloryfikowani. Chociażby ulicę nazywa się imieniem Stepana Bandery w wielu miejscowościach na Ukrainie.
Pod pomnikiem pojawili się głównie przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości – m.in. Przewodniczący Rady Miejskiej Marek Pruszak czy też sami Radni z PiSu. Oficjalnych obchodów zabrakło.
- Do tej pory odbywało się to jakoś tak skromnie – komentował poseł Wilk decyzję władz miasta.
- Władze miasta mogły zorganizować taką uroczystość, ale przyznaję, że nikt o tym nie pomyślał. Stwierdziłem, że czas najwyższy to zrobić.