Czytając wypowiedzi kandydatów na prezydenta miasta nietrudno popaść w ciekawość. Generalnie mówią. Jedni mówią ciekawie, drudzy mniej. Ciekawe nawet jest to, co mówią i to z dwóch powodów i o tym poniżej.
Mieszkania, domy, praca itd. Na początku chciałbym skupić się na „problemie” mieszkań, jaki stawiają niektórzy kandydaci oraz pracy, który poniekąd jest przyczyną tego pierwszego. W jednej z ostatni debat kandydatów na urząd prezydenta miasta pan Edmund Szwed miał stwierdzić, że „nic nie rozwija gospodarki jak budownictwo”.
Czyżby? Hasło takie wydaje się logiczne, bo dziwne by było, gdyby ludzie pracujący na budowie i dostający za to pieniądze ich nie wydawali w okolicznych sklepach na bułki wypiekane w ulokowanej nieopodal piekarni, a piekarze, czy sklepikarze nie kupowali wybudowanych mieszkań. Ale czy wybudowanie domu, kreuje dobrobyt ludzi w nich mieszkających? Nie! W domach się siedzi, a nie produkuje (choć od kilku lat wzrasta liczba pracujących w domach).
Za to najważniejszym motorem gospodarki są inwestycje przedsiębiorstw, które poprawiają efektywność wykorzystania dostępnych zasobów, w tym zasobu pracy. Według danych publikowanych przez Główny Urząd Statystyczny we wrześniu 2014 roku w Elblągu było zarejestrowanych 6,8 tyś bezrobotnych co daje stopę bezrobocia na poziomie 15,5%, gdzie w Polsce kształtuje się ona na poziomie 11,5%. I tu tkwi prawdziwy problem wyimaginowanego problemu mieszkaniowego w mieście. Nie ma problemu z dostawą mieszkań na rynek, gdyż te wybudowane stoją puste.
Problem jest z nowymi inwestycjami, których przeprowadzenie pozwoli zatrudniać nowych pracowników, którzy będą w stanie z godnością zakupić nowe mieszkanie, a nie czekać na łaskę urzędników. Zaś samo budownictwo socjalne, czy też komunalne (niektórzy kandydaci nie odróżniają tych pojęć i stosują je zamiennie!) ma na celu jedynie pokazanie się z dobrej strony. Tak jak już wcześniej opisałem budownictwo wbrew opinii polityków, dziennikarzy i niektórych niedouczonych ekonomistów nie przyczynia się do poprawy bytu ludności. Przyczynia się jedynie w krótkim okresie do poprawy wizerunku miasta. Przecież nic nie cieszy oka samorządowca tak jak wyrastające jak grzyby po deszczu nowe osiedla, w których będą mieszkali szczęśliwi wyborcy gotowi oddać głos w następnych wyborach.
Dlaczego w krótkim okresie? Opisywał to wiele lat temu min. noblista i guru ekonomii Milton Friedman w swoim dziele „Kapitalizm i wolność”, jak w prosty sposób tworzyły się nowojorskie slumsy. Ciekawych zachęcam do lektury.
Naprawdę godny uwagi pomysł to przyłączenie gminy wiejskiej Elbląg do miasta Elbląg, jaki zaproponował pan Cezary Balbuza. Cały czas zewsząd słyszymy o nadmiarze urzędników. Ostatnio jeden z portali opublikował ranking, w którym województwo warmińsko-mazurskie zajmuje czołową pozycję pod względem kosztów związanych z utrzymaniem administracji. Poza tym trzeba postawić sprawę jasno, samych gmin w Polsce musi być mniej, bo im mniejsza gmina tym więcej powoduje kosztów. Ale nie o same koszty nominalne tu chodzi, bo miasto Elbląg nie ponosi w tej chwili kosztów w związku z funkcjonowaniem gminy Elbląg. Ponosi za to koszty utraconych możliwości z powodu ograniczonego niewielkiego terenu, jaki zajmuje.
Większy obszar pozwala przyciągać większych inwestorów, którzy nie muszą się martwić o decyzje urzędników w różnych gminach, tylko załatwiają sprawy w jednym miejscu. Także spieszmy się i rośnijmy zanim inni urosną prędzej!
Czytelnik (imię i nazwisko do wiadomości redakcji)