Kazimierz Falkiewicz, pełnomocnik Grupy Referendalnej musi zapłacić 500 zł grzywny i 150 zł kosztów rozprawy. Taki wyrok zapadł dziś w Sądzie Rejonowym w Elblągu, w sprawie wystawiania szyldów i używania nagłośnienia bez wymaganego zezwolenia przez członków Grupy. Wyrok nie jest prawomocny. Kazimierz Falkiewicz takie orzeczenie sądu nazwał farsą.
W grudniu 2012 r. i w styczniu 2013 r. członkowie tzw. Grupy Referendalnej prowadzili zbiórkę podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta i Rady Miasta Elbląga. Grupa wykorzystywała do tego celu lokal przy ul. Czerwonego Krzyża. Posługiwano się także afiszami reklamowymi a w styczniu br. zachęcano mieszkańców miasta do składania podpisów za pomocą urządzeń nagłaśniających.
W tym czasie kilkukrotnie interweniowała Straż Miejska, reagując na doniesienia mieszkańców. Mimo kilkukrotnych upomnień funkcjonariuszy Straży, Kazimierz Falkiewicz nie usunął afiszy i nie wyłączył nagłośnienia. Mimo, że nie miał zgody zarządcy terenu, czyli Urzędu Miejskiego w Elblągu na takie działania. Falkiewicz odmówił także przyjęcia mandatu wystawionego przez strażników miejskich. W ten sposób sprawa trafiła do sądu.
Przed rozprawą Kazimierz Falkiewicz zakładał, że zostanie uniewinniony. Jak mówił, ta sytuacja jest śmieszna a mieszkańcy nie składali żadnych skarg na działalność agitacyjną Grupy Referendalnej.
- Jeśli jednak przegram, to odwołam się do Strasburga – zapowiadał Falkiewicz.
W czasie rozprawy sądowej, jedynymi świadkami powołanymi przez oskarżyciela – Straż Miejską – byli funkcjonariusze tej formacji. Zeznawali oni, że w okresie grudnia 2012 r. i stycznia 2013 r. kilkakrotnie interweniowali w lokalu zajmowanym przez Grupę Referendalną. Jak się okazało, pełnomocnik Grupy nie posiadał zezwolenia zarządcy terenu na wystawienie afiszy oraz na używanie systemu nagłaśniającego. Nie chciał również okazać strażnikom dokumentu tożsamości oraz odmówił przyjęcia mandatu. Na pouczania w sprawie konieczności posiadania zezwoleń zarządcy terenu, odpowiadał, że „wie co ma robić”. W końcu, po kilku powtarzających się interwencjach i pouczeniach, strażnicy wystawili Falkiewiczowi mandat.
Podczas rozprawy Kazimierz Falkiewicz pytał funkcjonariuszy straży, czy były imienne skargi na działania Grupy Referendalnej. Chciał też wiedzieć, czy Straż Miejska badała poziom hałasu emitowanego przez głośniki przy ul. Hetmańskiej. Jak się okazało, wszystkie doniesienia na te działania były anonimowe. Natężenia hałasu też nikt nie badał.
Kazimierz Falkiewicz w sądzie bronił się, że występował do Urzędu Miejskiego w sprawie wydania zgody na wystawienie afiszy i używanie urządzeń nagłaśniających, ale takiego pozwolenia nie otrzymał.
- Jako pełnomocnik grupy osób, które organizowały referendum, byłem zobowiązany do wykonania poleceń grupy. Czyli do wykonania działań nagłaśniających akcję zbierania podpisów – wyjaśniał Kazimierz Falkiewicz. - Skoro Urząd Miejski nie wydał nam zgody, musieliśmy działać bez zezwolenia. Dowodu osobistego nie musiałem okazywać strażnikom, ponieważ znajdowałem się wtedy w lokalu. Nasza grupa działa legalnie. Ukonstytuowała się na mocy ustawy o referendum. Mieliśmy więc prawo do użycia środków promocyjnych idei referendum. Uważam, że to Urząd Miejski działał nielegalnie, nie udzielając nam zgody na wystawienie afiszy i używanie systemu nagłaśniającego. To złamanie zasad demokracji.
Przedstawiciel Straży Miejskiej, jako oskarżyciel, żądał ukarania Kazimierza Falkiewicza mandatem w wysokości 700 zł. Jednak sędzia Paweł Wewiórski obniżył jego wysokość do 500 zł i obciążył pełnomocnika Grupy Referendalnej kosztami procesu w wysokości 150 zł.
- Pan, jako pełnomocnik grupy referendalnej doskonale wiedział o wymaganych prawem pozwoleniach, które trzeba uzyskać – uzasadniał wyrok sędzia Paweł Wewiórski. - Jeśli organizuje się referendum, trzeba działać zgodnie z prawem. Pan wiedział, że popełnia wykroczenia i brał za to pełną odpowiedzialność. W ocenie sądu kara jest łagodna, ponieważ za to wykroczenie maksymalna grzywna wynosi 5 tys. zł. Jednak szkodliwość czynu obwinionego była znikoma.
Kazimierz Falkiewicz zapowiedział apelację od wyroku. Stwierdził także, że wyrok jest farsą i przypomina bardziej standardy obowiązujące na Białorusi, niż w Polsce.