Wczoraj relacjonowaliśmy sytuację bezpańskiego psa, który przez kilka dni błąkał się na terenie cmentarza Dębica w Elblągu. Przypomnijmy, że pies był widziany na terenie nekropolii już 24 czerwca. Z pewnością miał kiedyś właściciela. Wygląda to tak, jakby go poszukiwał. Czy ludzie mają sumienie? A może pies się po prostu zgubił?
Wiele osób jest zangażowanych, pragnie pomóc temu psu. Czy i w jaki sposób powinniśmy pomagać? - między innymi takie pytania zadaliśmy pracownikom Schroniska dla zwierząt w Elblągu, prowadzonego przez OTOZ Animals.
Piesek byl wyrzucony na terenie starego cmentarza Dębica. Jeździliśmy tam parę razy. Piesek był przerażony i w międzyczasie przemieścil się na teren nowego cmentarza. Bylismy w porozumieniu z panią prowadzącą tam kwiaciarnię, która zobowiązała się do informowania nas o fakcie pojawienia sie psa. Prywatnie wieczorem jeździliśmy na cmentarz. Jego życie z powodu braku jedzenia nie było zagrożone. Wynikalo to z krótkiego czasu od momentu, kiedy został porzucony. Czekaliśmy aż zgłodnieje. Wiadomo bowiem, że takiego psa łatwiej złapać. Jeździliśmy tam kilka dni. Staraliśmy się go złapać. Ustawialiśmy klatkę samołapkę. Tam mu się krzywda nie działa i tam był bezpieczny. Cmentarz jest ogrodzony.
Była zorganizowana akcja łapania tego psa i pies został przepłoszony na teren miasta. W ten sposób utrudniono nam pracę. Złapalibyśmy tego psa, potrzebowaliśmy tylko czasu. Przez nadgroliwość użytkowników Facebooka pies uciekł przebywał gdzieś na terenie miasta. Tam na pewno byłoby go zdecydowanie trudniej złapać. Musielibyśmy uważać, żeby nie wpadł pod samochód. Na szczęście potwierdzona jest informacja, że pies wrócił na cmentarz. (...) W dalszym ciągu jest tam zainstalowana klatka samołapka. Poza tym weterynarz z którym współpracujemy ma palmer z nabojami usypiającymi i jako jedyny z mieście ma na to zezwolenie. Kilka razy tego typu akcje zakończyły się powodzeniem. Psy zostały odłowione i trafiły w bezpieczne miejsce, pod naszą opiekę.
- powiedziała nam pracownik Schroniska dla zwierząt w Elblągu Joanna Chmielewska.
Jedna z wolontariuszek zaangażowanych w akcję mówi, żeby nie próbować łapać psa. Poinformowała nas także o aktualnej sytuacji:
Piesek na pewno jest aktualnie na cmentarzu Dębica. Był tam widziany przez panie, które handlują kwiatami. Dały nam znać. Pies musiał pokonać bardzo długą drogę. Był w Bażantarni, skąd przemieścił się na osiedle Nad Jarem. Następnie był widziany przy ul. płk. Dabka, nieopodal Careffoura, aby przez Bielany z powrotem trafić na cmentarz. Z pewnością był wycieńczony. Z relacji osób, które dzisiaj widziały psa na terenie cmentarza wynika, że był on spokojniejszy i wygladał dobrze. Być może wynika toz tego, że posilił się, zjadając przygotowane dla niego przysmaki, które znajdowały się zarówno na drodze do klatki samołapki, jak i w samej klatce przygotowanej przez pracowników schroniska. Obecnie stoi ona pusta. Przypomnę, że w drodze do klatki, podobnie jak wewnątrz jej, były przygotowane dla psa smakołyki. Wszystko w celu, aby go złapać. Dzisiaj rano sprawdziliśmy i smakołyki zniknęły, a klatka była otwarta. Najprawdopodobniej ktoś wypuścił psa. Inna możliwość jest taka, ze zawieszona kiełbasa spadła z haczyka w ten sposób, że pies mógł ją dostać bez spowodowania zamknięcia się klatki. Najgorsze jest to, że ludzie myślą, że złapią psa rękoma. W ten sposób jedynie go spłoszą i utrudniają pracę. Apeluję - nie próbójcie łapać tego psa! Weterynarz współpracujący z miastem nie odbiera od nas telefonów.
- powiedziała nam Kamila Dobrzyniecka, jedna z wolontariuszek zaangażowanych w pomoc psu.