Niedzielne wybory w Elblągu przyciągają uwagę wszystkich najważniejszych polskich polityków. Tak nie było od dawna. – To będzie pierwszy poważny test wyborczy dla wszystkich partii od ponad dwóch lat – wyjaśnia Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Każda partia chce tam coś ugrać dla siebie.
Wybory mogą się okazać kolejnym poważnym ciosem dla rządzącej PO, która traci poparcie. Z sondażu Homo Homini, przeprowadzonego dla „Rz" 19 czerwca na 1100-osobowej grupie mieszkańców tego miasta, wynika, że PiS cieszy się tam największym poparciem. Choć zawsze był to okręg z przeważającymi sympatiami centrolewicowymi. Z sondażu wynika, że PO na pewno straci sporo głosów w radzie miasta. Dodatkowo kandydat PiS Jerzy Wilk może liczyć na 26 proc. głosów. Wynik kandydatki PO Elżbiety Gelert, drugiej w sondażu, jest o blisko 10 punktów procentowych gorszy.
Radość PiS może jedynie mącić fakt, że gdyby doszło do drugiej tury wyborów, to polityk tego ugrupowania może przegrać z PO, a nawet SLD. – W drugiej turze powstanie koalicja wszyscy przeciwko PiS – komentuje Biskup.
Eksperci wskazują, że możliwa klęska w Elblągu będzie dla Donalda Tuska, lidera PO, kolejnym fatalnym sygnałem. Ostatnio partia rządząca na trwałe spadła w rankingach na drugie miejsce, za PiS. – Sondaże są takie sobie. Nie ma powodu do radości – przyznał kilka dni temu premier. To eufemizm. Ostatnie notowania premiera i rządu są wręcz katastrofalne.
Wedle TNS, aż 79 proc. badanych źle ocenia pracę rządu. Dobrze – 15 proc. ankietowanych, przy czym zdecydowanie pozytywnie tylko co setny Polak. Tak złych wyników ani ten, ani poprzedni rząd Donalda Tuska nie miał jeszcze nigdy. Wczorajszy sondaż CBOS pokazał jeszcze jedno: 68 proc. Polaków uważa, że sytuacja w kraju zmierza w złym kierunku.
Do tej pory najlepszym lekarstwem na spadające notowania rządu i na słabe oceny poszczególnych jego ministrów były wysokie i stabilne oceny premiera. Na tej fali społecznego zaufania do siebie wygrał on drugą kadencję. Dziś widać, że kryzys zaufania dotarł i do tych strategicznych rezerwuarów. W tej chwili wedle TNS premier ma aż
71 proc. przeciwników i tylko 23 proc. zwolenników. To notowania gorsze od wyników Jarosława Kaczyńskiego, gdy jesienią 2007 r. oddawał władzę. I porównywalne z wynikami premiera Jerzego Buzka tuż przed wyborami 2001 r., które zmiotły jego partię AWS ze sceny politycznej.
źródło: Rzeczpospolita