Przed każdymi wyborami następuje wysyp kandydatów na radnych i prezydenta, a wraz z nimi przeróżne obietnice. Przekonaliśmy się niejednokrotnie, że owe obietnice są synonimem przyrzeczeń bez pokrycia. Taka kiełbasa wyborcza. Głoszone przez pretendentów zapewnienia odnoszą się jednak do konkretnych pomysłów.
Jedni zapowiadają zbudowanie aquaparku i stadionu, wprowadzenie różnorakich ulg (ci nie dotrzymują zazwyczaj słowa), drudzy, a jest ich mniejszość, zapowiadają krew, łzy i zaciskanie pasa (ci dotrzymują słowa). Dzieje się to dlatego, że w Elblągu (ale i w całej Polsce) na scenie politycznej brakuje partii ideowych. Nie muszę przecież przypominać nierzadko powtarzanych przez partyjnych bossów stwierdzeń, iż celem partii jest przejęcie władzy. Wygrana na szczeblu krajowym lub lokalnym walka o zawłaszczenie Polski albo samorządu przynosi zwycięzcom pewne profity.
Dzieje się tak już od pierwszych po wojnie wolnych wyborów czyli od 1991 r. Partie ideowe, ze względu na wyrażane „skrajne” poglądy, odrzucane są już w przedbiegach. Do wyboru pozostają nam często przypadkowi kandydaci z rozdzielnika prezesa. Dochodzi do tego jeszcze ordynacja proporcjonalna, metoda liczenia głosów, dotacje dla partii wypłacane z naszej kieszeni i najnowsze pomysły: parytet i suwak. I dlatego od tylu lat zdani jesteśmy na bylejakość. Pewnym rozwiązaniem problemu mogłaby być zmiana ordynacji na większościową czyli jednomandatowe okręgi wyborcze, ale z oczywistych powodów nieprędko, jeżeli w ogóle, zostanie wprowadzona.
Alternatywą dla partii w samorządzie mogą być różne lokalne komitety, które już na starcie stoją na przegranych pozycjach, bo bez zaplecza, finansów no i najważniejsze często bez idei. Za jaką wszakże ideą mogą opowiadać się kandydaci, których jedyną wspólną cechą jest bezpartyjność (w niektórych przypadkach apartyjność kilkudniowa). Zapewne na listach komitetu znajdą się osoby tęskniące za socjalizmem i wolnorynkowcy, liberałowie i konserwatyści. Eliminacja szerokiego wachlarzu światopoglądowego może nastąpić wówczas, gdy oprócz bezpartyjności kandydaci na listach wyborczych komitetu odwołają się do wartości wyższych np. chrześcijańskich.
Znany jest już termin wyborów. Od dziś można już przedstawiać kandydatów i programy wyborcze. Zapewne na listach znajdziemy tych samych „demokratów”, którzy jeszcze miesiąc temu zachęcali do bojkotu „mechanizmów demokracji bezpośredniej”. Znajdą się też tam byli radni, którzy namawiali elblążan, aby ich odwołać. Powstają już populistyczne programy, a kandydaci przekonywać nas będą, że polepszą nasz los jeżeli tylko oddamy im władzę.
Nie zapomnijmy wszakże, że prawdziwa władza jest służbą (Franciszek, papież).
Jacek Zbrzeźny