- Wśród komentarzy odnalazłem takie, które kwestionują sens przeprowadzenia referendum ze względu na koszt, jaki poniesie nasze miasto. W różnych komentarzach przeczytałem, iż jest to kwota 100 tys. zł, w innych 150 tys. zł, w jeszcze innych 180 tys. zł. Chciałbym w tym miejscu przypomnieć, iż w naszym mieście podatnicy ponosili już zdecydowanie większe obciążenia wynikające chyba z nieznajomości ordynacji wyborczej przez polityków, co moim zadaniem dyskwalifikuje polityka w oczach wyborców – pisze do naszej redakcji Rafał Maszka z Ruchu Palikota w Elblągu.
Jako mieszkaniec miasta, lokalny patriota i sympatyk wszystkiego, co elbląskie z wielką uwagą śledzę wszelkie informacje, komentarze, wywiady oraz artykuły dotyczące - prawdopodobnego referendum - w naszym mieście. W informacjach tych oraz komentarzach podnoszone są różne kwestie i zarzuty wobec urzędników sprawujących władzę w naszym mieście - począwszy od drakońskich (100%) podwyżek dla mieszkańców budynków ZBK, wycofanie się inwestorów z miasta (Porto 55), podniesienie cen biletów komunikacji miejskiej, wprowadzenie parkomatów, próbę likwidacji zabytkowej linii tramwajowej nr 2, zamknięcie basenu miejskiego, przekazanie budynku „Promyk”, próbę restrukturyzacji Szpitala Miejskiego, a nawet ”wycieczki” zagraniczne oraz, moim zdaniem najcięższy zarzut, protekcji przy konkursach na stanowiska urzędnicze, aż po ignorancje społeczeństwa.
Wymieniłem tylko część podnoszonych kwestii w internecie. Czy są one prawdziwe, słuszne czy też nie, niech mędrcy rozsądzają. Niemniej jednak zarzuty te są mocne, a jeżeli prawdziwe to niezwykle naganne i całkowicie dyskwalifikujące w oczach elektoratu.
Wśród komentarzy odnalazłem i takie, które kwestionują sens przeprowadzenia referendum ze względu na koszt, jaki poniesie nasze miasto. W różnych komentarzach przeczytałem, iż jest to kwota 100 tys. zł, w innych 150 tys. zł, w jeszcze innych 180 tys. zł. Chciałbym w tym miejscu przypomnieć, iż w naszym mieście podatnicy ponosili już zdecydowanie większe obciążenia wynikające chyba z nieznajomości ordynacji wyborczej przez polityków, co moim zadaniem dyskwalifikuje polityka w oczach wyborców. Innego wytłumaczenia, jak nieznajomość ordynacji wyborczej, dla siebie nie znalazłem. Tym bardziej, iż ów polityk za zaistniałą sytuację przepraszał, ale do rzeczy.
Jest rok 2005 w wyborach parlamentarnych z naszego okręgu na Senatora RP wybrana zostaje Elżbieta Gelert. Na płynącej fali popularności PO, w roku 2007 pani senator postanawia powalczyć w wyborach samorządowych o stanowisko prezydenta miasta, ewentualnie o stanowisko do rady miejskiej. Tych pierwszych pani Gelert nie wygrywa, za to w wyborach o mandat radnej miasta zdobywa wystarczającą ilość głosów, co oznacza jedno – wejście do Rady Miasta. Co w związku z tym – ano nic innego, jak automatyczna utrata miejsca w Senacie RP. Ordynacja wyborcza mówi bowiem, że w sytuacji wyboru na radnego miasta, senator RP automatycznie traci mandat senatorski.
W konsekwencji wydarzeń, jak się wydaje fatalnego wyboru dla pani Gelert, konieczne jest zorganizowanie wyborów uzupełniających do Senatu.
Jaki był koszt organizacji przedterminowych wyborów – tego nie wiem. Niemniej jednak powołując się na informacje internetowe (patrz źródło) pomyłka późniejszej pani radnej kosztowała podatników około 1,8 mln złotych.
Co można było zrobić za taką kwotę? Każdy z nas wolałby wydać na co innego. Nieskromnie tylko wspomnę, iż można byłoby przeznaczyć na ratowanie jednego z zadłużonych szpitali lub ratowanie dyspozytorni w Elblągu, może wsparcie finansowe mostu na Zatorze, basenu, stadionu, być może infrastrukturę drogową, lub pomoc przy oddłużeniu tych najbardziej potrzebujących mieszkańców ZBK.
Niech każdy sam, we własnym sumieniu rozsądzi, czy podnoszony wątek „wysokiego” kosztu referendum jest zasadny wobec tego, jaki sprezentowała nam onegdaj pani Gelert działaczka PO.
Rafał Maszka, Ruch Palikota