Elżbieta Gelert, Jerzy Wcisła oraz Jacek Protas przenieśli na grunt lokalnych mediów to, co możemy śledzić od kilkunastu tygodni w relacjach z ulicy Wiejskiej w Warszawie. Postanowili podsumować 100 dni rządów premier Beaty Szydło oraz Prawa i Sprawiedliwości. I, co zaskoczeniem żadnym nie jest, przez prawie godzinę solidnie krytykowali nie tylko program 500+, ale i fakt, że większość obietnic „na pierwsze 100 dni rządu” nie udało się zrealizować. Nawiązali również do obiecanego przekopu Mierzei Wiślanej, który bez dodatkowych inwestycji będzie „autostradą bez dróg dojazdowych”.
Przekop Mierzei jak autostrada bez dróg dojazdowych
I od ostatniej kwestii zacznijmy. W ostatnich doniesieniach medialnych czytamy, że dokumentacja dot. przekopu jest już tak naprawdę gotowa, a koszt całej inwestycji wyniesie około 800 mln zł. Przekop ma zakończyć się w okolicach 2021-22 roku. W ostatnim czasie media zaczęły cytować Marka Gróbarczyka, ministra gospodarki wodnej i żeglugi śródlądowej – zapewnił on, że przekop Mierzei jest „priorytetem dla rządu Prawa i Sprawiedliwości”.
Parlamentarzyści na konferencji prasowej zauważyli, że w budżecie państwa nie zabezpieczono środków na cztery dodatkowe inwestycje związane z przekopem Mierzei. Jedną z nich jest pogłębienie i przebudowa wejścia do portu w Elblągu.
- Bez tego statki, które przepłynął przez kanał, nie wpłyną do portu w Elblągu ze względu na głębokość na poziomie 2 metrów. Będziemy mieli autostradę, ale bez dróg dojazdowych.
Poseł Elżbieta Gelert zauważyła, że przekop tak naprawdę będzie kosztował (a raczej – powinien kosztować) około 1 miliarda złotych a nie 800 mln właśnie ze względu na inwestycje dodatkowe, które są niezbędne do tego, aby m.in. elbląski port mógł skorzystać z przekopu.
- W projekcie budżetu nie ma pieniędzy na te inwestycje – mówił Jacek Protas.
Złożył on specjalną interpelację w tej sprawie do ministra Gróbarczyka, o której już dziś pisaliśmy tutaj. Wcześniej, na naszych łamach, poruszyliśmy temat braku pieniędzy na inwestycje dot. przekopu, o których mówili dziś parlamentarzyści.
500+ miało być na każde dziecko
Parlamentarzyści Platformy poruszyli również temat, którym żyją dziennikarze w całej Polsce – programie 500+, który był priorytetem dla rządu PiS.
- Pierwotnie byliśmy przeciwko dawaniu pieniędzy wprost, ale jeżeli PiS chciało spełnić obietnicę, to uważamy, że środki powinny zostać wypłacone dla każdego dziecka, a nie na drugie i każde kolejne – mówiła posłanka Gelert.
Program 500+, zdaniem Protasa, zostało zrealizowane w taki sposób, że prawie 2 mln rodzin i 3 mln dzieci zostało bez żadnego wsparcia. Nawiązał tu do przykładu bliźniaków, którzy rodzą się praktycznie w tym samym momencie, ale tylko jeden z nich otrzyma 500 zł, bo urodził się kilka minut później niż brat. Nazwał program „500-”, bo, jego zdaniem, to „kant, który podzielił dzieci”.
Obietnice... niespełnione
Parlamentarzyści PO zauważyli, że tylko program 500+ udało się tak naprawdę „jako tako” zrealizować. Ich zdaniem obniżenie wieku emerytalnego spowoduje w przyszłości brak środków na wypłaty emerytur. Wpływ na to ma demografia oraz długość życia. W opinii Gelert, najbardziej poszkodowane będą kobiety, które zamiast przejść na emeryturę w wieku 65 lub 67 lat, zrobią to po osiągnięciu 60 lat.
- Wielkość emerytury jest o kilkaset złotych mniejsza.
Parlamentarzyści zauważyli, że rząd Beaty Szydło do dziś nie podał konkretów związanych z kolejną obietnicą, czyli bezpłatnymi lekami dla osób starszych. Nie wiadomo na jakie konkretne leki będą dofinansowania i w jakiej wysokości. Dziś w budżecie państwa jest zarezerwowana pewna kwota, ale, zdaniem Protasa, gdyby tę liczbę podzielić przez ilość osób po 75. roku życia, to rachunek matematyczny dałby wynik około 3 zł na osobę.
Gelert, Wcisła oraz Protas wspomnieli na konferencji również o kwocie wolnej od podatku. Według projektu ustawy, kwota wolna uległaby zwiększeniu do 8 tysięcy złotych. Stracą na tym przede wszystkim samorządy – elbląski, według szacunków, ponad 30 mln zł. PO złożyła w odpowiedzi swój projekt, ale został on odrzucony w pierwszym czytaniu.
Jest źle, będzie jeszcze gorzej
Zdaniem Protasa, pewne decyzje PiSu odczujemy dopiero za pewien czas. Jego zdaniem, Polska coraz mniej przypomina państwo demokratyczne. Objawia się to m.in. tym, że, zgodnie z ustawą inwigilacyjną, państwo może podsłuchiwać ciągle każdego obywatela cay czas a nie, jak wcześniej, tylko w momencie, kiedy zachodzi uzasadniona obawa względem danej osoby. Dokonano również „zamachu” na Trybunał Konstytucyjny – Protas zaznaczył, że według bardzo wielu raportów decyzja ta była niezgodna z prawem. Po co to wszystko?
- Aby mieć pełnię władzy w kraju. A to już po to, aby realizować plan uknuty w głowie Prezesa.